A A+ A++

W skład grupy wchodzić mieli m.in.: wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, zastępcy głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów Przemysław Radzik i Michał Lasota, a także sędziowie upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, wybranej głosami PiS i Kukiz’15 w poprzedniej kadencji Sejmu. To m.in. jej wiceszef Dariusz Drajewicz, Jarosław Dudzicz, Maciej Nawacki i szef wydziału prawnego neo-KRS Tomasz Szmydt.

Dzień po publikacji materiału Onetu Piebiak podał się do dymisji, a 22 sierpnia ze stanowiskiem w KRS pożegnać się musiał Szmydt. Wszyscy jednak zaprzeczają, że mieli coś wspólnego z grupą Kasta.

Sprawę wyjaśnić miała prokuratura, podległa Zbigniewowi Ziobrze. Śledztwo jednak utknęło.

Śledztwo przenoszone

„Śledztwo mające wyjaśnić działania grupy i ustalić jej skład wszczęte zostało w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Stamtąd przeniesiono je do Lublina, gdzie – z powodu »wagi i znaczenia sprawy« – powierzono je Prokuraturze Regionalnej. Ale w styczniu br. rangę postępowania obniżono i przekazano sprawę do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy” – czytamy w „GW”.

Zmieniani są też prokuratorzy mający zajmować się Kastą, a także mnożone są procedury. – Niewiele się w nim dzieje – twierdzą źródła „GW”. – Samych zabezpieczonych zdjęć i maili, wymienianych przez osoby wskazywane w mediach, są tysiące. Do ich przejrzenia i analizy wyznaczona została jedna osoba! Ostatnio zdecydowano o powołaniu kolejnego biegłego, który ma za zadanie przedstawić opinię z tego, jak zakłada się grupy na WhatsAppie.

Bez przesłuchań i dowodów

Z nieoficjalnych informacji „Wyborczej” wynika, że do dziś prokuratura nie wezwała na przesłuchanie żadnego z domniemanych kluczowych członków „Kasty”. Śledczym nie udało się też przesłuchać Emilii S., „Małej Emi”, która na zlecenie „Kasty” zajmować się miała internetowym hejtem, ale potem opowiadała mediom o kulisach działania grupy. Informatorzy „GW” mówią, że „Mała Emi” zapadła się pod ziemię, słuch po niej zaginął i prawdopodobnie wyjechała za granicę.

Na to, że sprawa jest prowadzona tak, żeby przypadkiem ktoś jej nie wyjaśnił, wskazuje również to, jak badane są dowody. „Adwokatka, która podczas reprezentowania Emilii S. miała wiedzę o toczącym się postępowaniu, wskazuje na jeszcze jeden jego aspekt: – Kiedy śledczy sporządzali kopie nośników, które mogłyby być wykorzystywane przez potencjalnych hejterów, zrobiono to wyłącznie odnośnie tych służbowych: w ministerstwie i w KRS. Choć jest oczywiste, że do tego typu działań osoby ujawnione w mediach jako członkowie »Kasty« nie używały raczej komputerów i telefonów służbowych. Nie wierzę, że nie zrobiono tego celowo” – czytamy w „GW.

Do tej pory skazano (nieprawomocnie) tylko dziennikarkę tygodnika „Polityka” Ewę Siedlecką (grzywna 3 tys. zł i po 2 tys. zł nawiązki dla oskarżycieli), która opisywała sprawę „Kasty”. Pozwało ją kilku bohaterów tekstów, którzy wystąpili w obronie swoich dóbr osobistych. Sąd skazał Siedlecką za komentarze i analizy związane z aferą hejterską, za podanie dalej na Twitterze tekstu Anny Mierzyńskiej z OKO.press na temat KastaWatch oraz za nazwanie hejterami sędziów Konrada Wytrykowskiego i Macieja Nawackiego.

Czytaj też: Afera hejterska. Dziennikarze TVP i Wpolityce.pl współpracowali z Emilią

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Polska nie może być wysypiskiem Europy”. Będą ostrzejsze kary dla niszczących środowisko
Następny artykułBezpłatny test na COVID-19 dla wszystkich pracowników