A A+ A++

Przesłanie – po złożeniu biało-czerwonego wieńca w miejscu kaźni – doprecyzowuje Sumliński. – Bardzo króciutko. (…) Wytworzono pewien mit, dla którego Jedwabne stało się symbolem. Chodziło o to, aby w świat poszło jedno hasło zrozumiałe dla każdego. Jedwabne, znaczy Polacy mordowali Żydów. Polacy palili Żydów w stodołach. Znaczy Polacy mają płacić miliardy dolarów za nieswoje zbrodnie. (…) Tu w tym miejscu, tej zbrodni dokonali Niemcy. I jeżeli państwo polskie będzie miało odwagę, by dokonać ekshumacji, poznamy prawdę. Z muru kłamstwa wyrwiemy największą cegłę – mówi, a za jego plecami pojawia się transparent z napisem „Żądamy prawdy”.

Pod relacją telewizji Marsz Niepodległości z konferencji prasowej pani Kasia Jagoda nie ma wątpliwości. „Ustawa 447 to de facto żydowska okupacja Polski” – pisze wraz z innymi jej podobnymi. Z takich, jak pani Kasia, żyje dzisiaj Wojciech Sumliński.

***

„Nigdy się nie poddawaj” – takie hasło zdobi stronę internetową Wojciecha Sumlińskiego. Dziennikarz śledczy – pisze o sobie autor. Wśród tytułów, z którymi współpracował od lat 90., wymienia między innymi „Życie”, „Wprost” oraz Telewizję Polską. Na koncie ma – jak zapewnia – ujawnienie nowych faktów na temat zabójstwa księdza Jana Popiełuszki, szczegółów z raportu o weryfikacji WSI, niebezpiecznych związków prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Z dorobkiem – jak podsumował obszernie w 2016 Wojciech Czuchnowski – przez lata po kolei rozprawiają się sądy. Jak stwierdzają, w sprawie rewelacji nt. księdza Popiełuszki Sumliński powołał się na nieprawdziwy, stworzony w MSW scenariusz, według którego duchownego mieli zabić nieznani sprawcy, komando KGB. W sprawie WSI, w której informował o „115 agentach” działających w polskich mediach, nie przedstawił ani jednego przekonującego dowodu.

W styczniu 2016 roku „Newsweek” ujawnia, że w książce nt. Bronisława Komorowskiego roi się od plagiatów z powieści sensacyjnych Alistaira MacLeana oraz Raymonda Chandlera (ostatecznie będzie ich aż 131). Sumliński broni się, że to tylko inspiracje i zapowiada pozew sądowy. Późniejszemu szczecińskiemu radnemu Dariuszowi Mateckiemu zapowiada na Jasnej Górze, że wszystko będziemy musieli odszczekać. Do września 2021 roku żaden pozew do nas nie wpłynął.

niebezpieczne związki bronisława komorowskiego wojciech sumliński


niebezpieczne związki bronisława komorowskiego wojciech sumliński

Fot.: Stefan Maszewski / East News

***

Dziennikarskie męczennictwo – znoszenie cierpień i prześladowań w imię swoich materiałów oraz prezentowanych przez nie wartości – to mit, na którym Sumliński, sam wierzący katolik, ojciec czwórki dzieci, od ponad dekady próbuje budować swoją skałę.

Zaczyna się jeszcze latem 2008 roku. Do warszawskiego kościoła św. Stanisława Kostki (nawiązania do księdza Jana Popiełuszki nieprzypadkowe) wchodzi Sumliński z zamiarem popełnienia samobójstwa. Jest wtedy faktycznie umęczony – trwa przeciwko niemu śledztwo ws. korupcji przy weryfikacji WSI (dziennikarz zostanie uniewinniony, współoskarżony Aleksander Lichocki dostanie cztery lata). Nim cokolwiek sobie zrobi, dzwoni jednak do znajomych dziennikarzy. Na miejscu zjawiają się reporterzy. „Rzeczpospolita” pisze o desperackim kroku. Sąd – choć miał zupełnie inny zamiar – odstępuje od umieszczenia dziennikarza w areszcie.

Kiedy w 2016 roku na jaw wychodzą plagiaty, Sumliński znowu robi z siebie ofiarę. Podczas wspomnianej pielgrzymki kibiców na Jasną Górę „dziennikarz po stronie prawdy” roztacza przed kibolami wizję Polski rządzonej przez spisek służb, skorumpowanych polityków, sprzedajnych dziennikarzy. – Bez kibiców nie ma tej dobrej zmiany, która w Polsce zaszła. Obserwowałem przez wiele lat, jak kibice – jako w zasadzie jedyna duża siła – przeciwstawili się władzy – wdzięczy się do słuchaczy. Prelekcję wygłasza pod tytułem „Mordy założycielskie III RP”.

***

Choć Sumliński lubi kreować się na samotnego wilka wytrwale goniącego za prawdą, od samego początku parasol roztacza nad nim Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (tak jest do dzisiaj). Po serii artykułów „Newsweeka” nt. plagiatów Sumliński obszernie tłumaczy się z nich w wywiadzie dla SDP.

„Podważ wiarygodność człowieka, a tym samym podważysz to, co on robił” – to stara metoda niszczenia ludzi do perfekcji opracowana przez służby tajne. Robiono to już wiele razy – przekonuje.

Teza o spisku służb daje dziennikarzowi legitymizację po prawej stronie (tej blisko muru) medialnego sporu. Łam użyczają mu Karnowscy, gdzie kpi z wolnych mediów. Na łamach Niezależnej po Marszu Niepodległości nazywa policjantów bandytami w mundurach. W „Do Rzeczy” przekonuje, że książka Jana Tomasza Grossa o Jedwabnem była szalbierstwem.

Kiedy w 2018 roku echa jego antysemickich wypowiedzi docierają za granicę, Sumliński nie zostaje wpuszczony na spotkanie autorskie w Wielkiej Brytanii. – Potraktowali mnie jak pospolitego przestępcę! – skarży się Sumliński po kilku godzinach przesłuchania. Na Wyspy przyleciał promować książkę „To tylko mafia” napisaną wraz z byłym majorem ABW Tomaszem Budzyńskim oraz… świadkiem koronnym Jarosławem Sokołowskim pseudonim „Masa”.

***

Od tego momentu Sumliński uzyskuje na prawicy status niemalże gwiazdorski. Kiedy dziennikarz siedzi w klitce na lotnisku Londyn-Luton, w jego obronę angażuje się Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris. Po powrocie reporter zostaje niemalże stałym gościem Marcina Roli i jego telewizji wRealu24.

Sumliński udoskonala też samizdat. Pakiet trzech książek „Popiełuszko zabił się sam” można teraz kupić z dwudziestozłotowym rabatem (49,90). Czterotomowy zestaw „Dziennikarz śledczy” to jeszcze lepsza gratka, bo idzie zaoszczędzić czterdzieści pięć złotych (54,90). Do zestawu „Powrót do Jedwabnego” składającego się z trzech pozycji gratis film czytany przez Jerzego Zelnika (49,90). Gdyby ktoś wolał słuchać niż czytać – audiobooki.

Dziennikarz trzyma też – zażartowaliby Mann z Materną – rękę na tętnie pulsu. Kiedy świat wstrzymuje pandemia, Sumliński szybko przygotowuje „Zapis zarazy”. Opis książki mówi sam za siebie. Materiały opatrzone klauzulą tajności, nieznane opinii publicznej fakty. „Tajemnica gigantycznego kłamstwa uznawanego za zbyt prawdziwe, by o nim opowiadać”.

W kwietniu 2021 roku na kanale YouTube Sumlińskiego pojawia się film „Spowiedź ratownika”. Anonimowy mężczyzna odkrywa jakoby nieznane fakty nt. testów na koronawirusa, snuje teorię o globalnej manipulacji. Specjaliści roznoszą materiał na strzępy. Ratownik medyczny z Wrocławia nazywa bohatera filmu „kretynem i mordercą”, Ministerstwo Zdrowia przekonuje o skuteczności testów, serwis zdejmuje materiał. Jeszcze raz przełomowe rewelacje promowane przez Sumlińskiego okazują się blagą.

***

Dlaczego dziennikarz wyklęty wraca do Jedwabnego? Śledząc jego działalność i odzew na tematy, które porusza, łatwo zrozumieć, że nie było jeszcze w karierze Sumlińskiego tematu, który tak by rezonował. „Dobrze, że Pana mamy. Jedyny dziennikarz po stronie prawdy. Tylko pan nie boi się o tym mówić” – w oczach czytelników działalność Sumlińskiego jest niemal (o ironio!) mesjańska.

A sam film, o który – znowuż to – musiały tak mężnie bić się Ordo Iuris oraz Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (w końcu użyczyło sali na projekcję)? Podobnie jak poprzednie materiały Sumlińskiego – co udowadniały sądy – składa się z prawd, półprawd i jawnych przekłamań. Obficie podlanych spiskowym sosem, podkręcających atmosferę zaszczucia i prześladowania, obiecujących widzowi niesamowite rewelacje (choć – jak słusznie zauważyła Anna Bikont – nie ma drugiej zbrodni, która zostałaby tak dokładnie wyjaśniona i opisana).

Bo czy można na serio traktować rewelacje, według których amerykańska ekipa filmowa zrezygnowała ze współpracy, wezwana do tego przez nowojorskie (w domyśle: żydowskie) kancelarie prawne? Czy za wiarygodne można uznać opowieści świadka, któremu o dniu zbrodni opowiadał ojciec? Czy za film serio (a Sumliński mówił o nim „ten film jest zbyt ważny, aby miał jakiekolwiek braki”) można brać taki, w którym pada stwierdzenie, że „w latach 1939-1941 Żydzi cieszyli się autonomią i żyli z Niemcami w symbiozie”? W dokumencie próżno też szukać choćby słowa na temat opinii naukowców, na podstawie których IPN przyjął, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Polacy.

Co ciekawe, o samej zbrodni – wbrew zapowiedziom Sumlińskiego – jest właściwie niewiele. Film to raczej godzina czterdzieści antysemickich fobii, leków związanych z ustawą 447 oraz teorii spiskowych na temat ziemi POLIN, w której to Żydzi osiedlą się, kiedy zostaną już wygnani z Izraela. To zresztą nic nowego, wśród skrajnej prawicy zdarza się pogląd, że Centralny Port Komunikacyjny to tak naprawdę hub przeładunkowy, dzięki któremu kiedyś miałoby się to udać (wymuszony na Polsce przez Amerykanów).

Podtytuł filmu? „Żydowski rozbiór Polski”.

***

Teraz Wojciech Sumliński rusza z filmem w tournée po Polsce. Na trasie głównie małe miasta, wszędzie tam, gdzie – do biblioteki, kina, salki katechetycznej czy katolickiej księgarni – dostanie zaproszenie. Na razie w planach nie ma większych miast. Dlaczego? Tłumaczy to sam autor, który odżegnuje się do tego, aby był antysemitą (czy wolno mi ich nie lubić? – zwykł pytać).

– Kłamcy mają długie ręce – przekonuje widzów i czytelników. Ci nie pozostają mu dłużni, łapią w lot. – Panie Wojciechu, koszerna maszyna ruszyła. Widać, kto rządzi w Polsce – piszą w odpowiedzi.

Smutną puentą niech będzie fakt, że na liście małych miast znalazł się Otwock. „Powrót do Jedwabnego” – jak zauważył Jacek Leociak – wyświetlono w kinie „Oaza”. Jego właścicielką była Anna, żona Calela Perechodnika, autora jednego z najważniejszych świadectw Zagłady, wywieziona do Treblinki wraz z córką.

Czytaj również: Kolejne dowody na plagiaty w książce Wojciecha Sumlińskiego. Czy to ostateczny koniec wiarygodności pisarza?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRząd do prawników, którzy chcieli dostać się do Usnarza: „Należy udać się na najbliższe przejście graniczne”
Następny artykułGrozi nam załamanie łańcuchów dostaw? Ponure ostrzeżenie przewoźników