Zastal w starciu z bogatym i potężnym CSKA był, rzecz jasna, skazywany na porażkę. Uniknął jednak srogiego lania, jakie moskiewska konstelacja gwiazd prowadzona przez Dimitrisa Itoudisa zafundowała ostatnio Tsmokom Mińsk. W tamtym spotkaniu niemal „zdublowała” rywali. Tym razem aż tak łatwo nie było.
Do przerwy Zastal trzymał się świetnie. Dwie pierwsze kwarty przegrał kolejno 18:23 i 19:23, co razem dawało wynik 46:37 po 20 minutach gry. Zielonogórzanie dzięki sprawnej rotacji nie pozwalali rozkręcić się ani dominującemu fizycznie Joelowi Bolomboyowi, ani obecnie najcenniejszemu chyba koszykarzowi CSKA, czyli skrzydłowemu Tornike Schengelii. To prawda, że gospodarze mieli problem ze skutecznością zza łuku, przez co trudniej było im rozciągnąć grę, ale na co innego miał liczyć Zastal? Musisz mieć trochę szczęścia, kiedy mierzysz się z drużyną 12 klasowych zawodników, którzy do spółki trzymają po swojej stronie przewagę i warunków fizycznych, i umiejętności koszykarskich.
Był taki moment w pierwszej połowie, że CSKA chciało odjechać, na parę minut wrzuciło najwyższe obroty, ale Zastal się obronił. Motorami napędowymi byli jak zwykle ostatnio Nemanja Nenadić (12 pkt, 4/8 z gry, 5 asyst) i Andy Mazurczak (9 pkt). Ten ostatni pracuje na zaufanie trenera, na parkiecie wypada lepiej niż pasywny Branden Frazier. Podobnie jest z Tonym Meierem, który boisku spędza już prawie tyle samo czasu co Dragan Apić. Meier odwdzięcza się dobrą dyspozycją, dziś był wyróżniającą się postacią, choć jednocześnie rywale uwypuklili wszystkie jego słabości na bronionej połowie. Najstabilniejszym punktem zespołu ogólnie był zaś Jarosław Zyskowski (14 pkt, 4/5 z gry).
Po trzeciej kwarcie przewaga CSKA sięgnęła 15 pkt. W ataku wykorzystywali swe przewagi w grze 1 na 1, potem rozrzucali piłkę tak długo, aż trafiła do wolnego kolegi. Jednocześnie bardzo często kryli zastalowców na całym boisku. Dlatego trudno mówić o wstydliwej porażce. Dla CSKA to nie był spacerek.
To, co może nie spodobać się części kibiców, to fakt, że trener zastalowców Oliver Vidin w czwartej kwarcie praktycznie postanowił poddać spotkanie. Bo jak inaczej interpretować wpuszczenie na parkiet Konrada Szymańskiego? Prawie całą czwartą kwartę na parkiecie spędził też Krzysztof Sulima, który w pierwszej połowie grał ledwie trzy minuty. Serbski szkoleniowiec postawił na odpoczynek, martwi się już widocznie o kolejne mecze. Czy to dobrze? Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie, ale ci, którzy pokochali szkołę Żana Tabaka, takiej decyzji raczej nie pochwalą.
Kiedy na parkiecie pojawiły się najsłabsze ogniwa Zastalu, gospodarze się rozhulali. Shengelia kończył kolejne kontry, Bolomboy co chwilę zostawał z niższym zawodnikiem pod koszem, bo Sulima nie wyrabiał z rotowaniem. Po zielonogórskiej stronie motywacja słabła, skończyło się na 105:71 dla CSKA. Miejscowi w meczu zaliczyli nieprawdopodobną skuteczność za dwa, bo na poziomie 78 proc. Na deskach zmasakrowali Zastal aż 35:17. Najlepszy występ zaliczyli nasz kolega Gabriel Lundberg (12 pkt, 10 asyst, 5 zbiórek), Tornike Shengelia (14 pkt, 5 asyst) i Daniel Hackett (13 pkt, 5 asyst).
Zastal zostaje w Rosji. Już we wtorek 28 września zagra w Kazaniu z Uniksem. Początek meczu o godz. 18 polskiego czasu.
CSKA MOSKWA 105:71 ENEA ZASTAL BC ZIELONA GÓRA
Kwarty: 23:18 | 23:19 | 26:20 | 33:14.
CSKA: Lundberg 12 (1), Szwied 8, Shengelia 14, Kurbanow 12 (2), Milutinov oraz Hackett 13 (2), Bolomboy 9, Clyburn 9 (1), Grigonis 10 (2), Uchow 4, Antonow 2, Łopatin 2.
ZASTAL: Frazier 4, Joseph 8 (2), Brembly 6 (1), Zyskowski 14 (1), Apić 9 oraz Mazurczak 9 (1), Nenadić 12 (1), Meier 9 (1). Sulima, Szymański i Traczyk – po 0.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS