A A+ A++

Odpowiadając na pytanie ze wstępu – niestety nie. I jest to prawdopodobnie największy minus tego sezonu. Kiedy recenzowałem pierwszą odsłonę przygód Adama Kruka, marudziłem na samo zakończenie historii, bo było trochę urwane i zbyt prędkie. Sypię głowę popiołem, bo w porównaniu z intrygą tego sezonu, tamta była doskonała. Może dosyć przewidywalna, ale spójna i zazębiająca ze sobą niemalże wszystkie wątki. Mówię “niemalże”, ponieważ już wtedy ruszony został wątek mafii, z którym bohaterowie serialu muszą radzić sobie w dzisiejszej historii, a nie miał on żadnego związku z sierocińcem i porwaniem. Tam jednak wątek ten był ledwie napoczęty (choć niejedna osoba z jego powodu umarła). Tu znajdujemy jego rozwinięcie, a musi dzielić czas antenowy z wątkiem morderstw, przez co widz ma wrażenie, jakby oglądał dwie różne produkcje. Ale po kolei.

Kruk: Czorny woron nie śpi (2021) – recenzja serialu [Canal+]. Co nowego na Podlasiu?

Minęło kilka lat odkąd udało się położyć kres mafii pedofilskiej działającej w Białymstoku. Adam Kruk (Michał Żurawski) doczekał się synka, którego bardzo kocha, a z którym nie widuje się dostatecznie często ze względu na wykonywany zawód. Jego związek nie znajduje się obecnie w najlepszym miejscu, a do tego właśnie brał udział w spieprzonym nalocie na dziuplę papierosiarzy, prowadzonym przez komisarza Kołeckiego (Leszek Lichota). Wygląda to trochę jakby bandyci wiedzieli, że policja po nich jedzie i tylko na nich czekali. Komendant nie jest zadowolony. Kruk tym bardziej. Wspólnie z nową partnerką, Justyną (Magdalena Koleśnik) muszą też rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw kobiet. Zdaje się, że celem mordercy są kobiety o rudych włosach. Dlaczego akurat taki profil? Tego będzie musiał dowiedzieć się Adam, zanim na celowniku znajdzie się jego ognistowłosa żona (Katarzyna Wajda).

Kiedy dwa miesiące temu dzieliłem się z użytkownikami naszego portalu swoją opinią na temat pierwszych odcinków tego sezonu, rzuciłem kilkoma luźnymi przemyśleniami na temat tego, co potencjalnie może wydarzyć się dalej. Nie wchodząc w konkrety, okazuje się, że miałem całkiem sporo racji, co z jednej strony świadczy o tym, że scenariusz trzyma się kupy, z drugiej tory, którymi odpowiedzialny za scenariusz Jakub Korolczuk prowadzi historię, raz jeszcze są zbyt łatwo widoczne. Nie sposób też nie zauważyć, że jeden ze zwrotów akcji z pierwszego sezonu został najzwyczajniej w świecie skopiowany i w tym. Z jednej strony zdaje się, że scenariuszowo miało to służyć pokazaniu drugiej strony pewnego medalu (specjalnie piszę bardzo ogólnikowo, ale jak już dojdziesz do tego momentu, będziesz wiedział(a) o co mi chodzi. Z drugiej, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to takie trochę pójście na łatwiznę.

Kruk: Czorny woron nie śpi (2021) – recenzja serialu [Canal+]. Niewykorzystany potencjał

Nowe twarze w obsadzie, czyli Magda Koleśnik jako Justyna, Leszek Lichota jako Kołecki, Maria Sobocińska jako Klaudia oraz Hubert Miłkowski jako Cyprian zagrani są dobrze. Problemem natomiast jest sposób ich wykorzystania. Tak jak Justyna, zgodnie z przypuszczeniami, ma bardzo dużą i istotną rolę do odegrania, tak w tym sezonie, jak i w ogóle w całym życiu Kruka, tak już Leszek Lichota najzwyczajniej w świecie nie ma co robić. Biega, krzyczy, kłóci się z Krukiem, po czym sezon się kończy. W następnym już go raczej nie zobaczymy, także niczego sensownego z nim nie zrobiono.

Klaudia i Cyprian mają związek ze sprawą morderstw (trzeba by chyba po raz pierwszy w życiu oglądać telewizję żeby nie domyślić się tego po dwóch sekundach, więc nie ma co traktować tego w charakterze spoilera), więc w tym konkretnym przypadku ograniczenie ich występów na ekranie jest nawet zrozumiałe. Lecz już sam sposób poprowadzenia ich wątku, łącznie z jego zamknięciem był raczej mało satysfakcjonujący. To samo można powiedzieć o Ruskim (Eugeniusz Malinowski) i Rudym (Tomasz Włosok). Ich wspólny wątek urywa się dosyć nagle, po czym młodszy z bandziorów oddelegowany zostaje do roli marionetki kogoś sprytniejszego niż on sam. Wiąże się to z innym problemem tego sezonu.

Twórcy serialu postawili w drugim sezonie “Kruka” na większą widowiskowość. Mamy więcej strzelania, więcej OLBRZYMICH zwrotów akcji mających na celu wywrócenie oczekiwań widza do góry nogami. Przyjemnie się to ogląda, ponieważ praktycznie w każdym odcinku na widza czeka przynajmniej jedna, duża niespodzianka, lecz kiedy tak istotne rzeczy dzieją się tak często, pod koniec zaczyna się już czuć lekkie znużenie. Te ostatnie śmierci nie robią już takiego wrażenia jak te pierwsze. A szkoda, bo ta z ostatnich minut finałowego odcinka będzie miała ogromny wpływ na trzeci sezon, a zamiast zostawić mnie ze szczęką na podłodze, wywołała krótkie, pozbawione energii “aha”.

“Kruk: Czorny Woron nie śpi” to wciąż bardzo porządny serial. Masa dobrze pomyślanych, mrocznych ujęć (choć ta wszechobecna winieta potrafi trochę irytować), zabawa formą i oczekiwaniami widza, świetna ścieżka dźwiękowa – wszystkie te elementy, za które widzowie pokochali pierwszy sezon wciąż tutaj są. Niestety, te rzeczy, na które kręciło się nosem również powróciły. Jest przewidywalnie, z nagle ciachniętym, niczego nie wyjaśniającym finałem, a postacie, mimo że bardzo wyraziste i interesujące, miejscami rażą trochę swoją karykaturalnością, przerysowaniem. Lecz ile bym nie narzekał, nie mogę powiedzieć aby źle mi się tych sześć odcinków oglądało i chętnie sprawdzę, co też Pieprzyca i Korolczuk wysmażą w trzecim sezonie. Byle tylko nie trzeba było na niego znowu czekać trzy lata.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPokaz laserów nad zalewem rybnickim
Następny artykułKrasnystaw: Gołębnik do rozbiórki