Mocarstwowa rywalizacja chińsko-amerykańska w regionie Indo-Pacyfiku, a także daleko poza nim, czyli de facto w skali całego globu generuje występowanie szeregu miejsc stających się z natury rzeczy rejonami konfliktogennymi. Obecnie pierwsze miejsce w tym aspekcie zajmują Tajwan i wysepki w pobliżu oraz szerzej cały akwen Morza Południowochińskiego. To skomplikowany problem, bo za każdą dyskusją o rywalizacji obu globalnych mocarstw stoi sieć relacji sojuszniczych czy też budowanych obecnie, luźniejszych układów koalicyjnych. Przykładem może być zbliżenie amerykańsko-wietnamskie właśnie w kontekście rywalizacji z Chinami. Tym samym wyłaniają się nowe miejsca konfrontacji często o wiele mniej znane lub nie znane w ogóle.
Przykładem tego rodzaju „odnalezionego” miejsca odgrywającego i mogącego jeszcze bardziej odgrywać strategiczną rolę dla systemu relacji chińsko-amerykańskich jest wyspa Baengnyeong. W tym miejscu należy zaznaczyć, że jako jeden z pierwszych zwrócił na ten fakt uwagę Jeong-Ho Lee z Bloomberga, ale przeszło to (na razie?) bez większego echa w szerszej debacie geostrategicznej. Nie zmienia to jednak potrzeby w zakresie obserwacji tego rodzaju miejsc, które po czasie mogą zyskać taką „sławę” jak chociażby bazy wojskowe obu mocarstw rozlokowane w Dżibuti. Czym jest więc Baengnyeong i dlaczego uznaje się ją za tzw. hotspot jeśli chodzi o relacje z mocarstwowymi aspiracjami Chin?
Przede wszystkim, sama wyspa Baengnyeong jest w pewnym sensie dość dobrze znana w relacjach międzynarodowych, ale dotychczas zdecydowanie od innej strony. Jest ona bowiem położona tuż przy linii rozgraniczenia dwóch państw koreańskich i od 1953 r. rzeczywiście znajdowała się w orbicie zainteresowania wojska oraz służb specjalnych. Zaś analitycy ds. międzynarodowych rozpatrywali ją w kategoriach możliwego wybuchu szerszej konfrontacji pomiędzy reżimem Kimów a Seulem i Waszyngtonem. Co ważne, również w ostatnich latach już w XXI w. o Baengnyeong stało się głośno, gdy w 2010 r. w jej pobliżu doszło do tragicznego w skutkach zatopienia ROKS Cheonan (południowokoreańska korweta typu Pohang). Czy też zaobserwowano wymianę ognia z baterii artylerii w rejonie innej wyspy w regionie czyli Yeonpyeong. Obecnie, to na Baengnyeong znajduje się pomnik upamiętniający poległych na zatopionym południowokoreańskim okręcie marynarzy.
Jednakże, sama wyspa może stać się o wiele ważniejsza w regionalnej układance amerykańsko-chińskiej. Gdyż, jako najbardziej wysunięty na zachód rejon Republiki Korei może idealnie wkomponować się w system monitorowania czy nawet blokowania aktywności chińskiej w rejonie całego Morza Żółtego (Zachodniego). Sama wyspa oferuje bowiem, aż 45,8 km kwadratowych i przede wszystkim jest to miejsce, gdzie można śmiało myśleć o budowie w pełni operacyjnego lotniska czy też bazy lotniczej dla maszyn załogowych i bezzałogowych. W toku działań zbrojnych w latach 1950-53 amerykańskie siły powietrzne (USAF) wyznaczyły Baengnyeong jako miejsce powstania bazy lotniczej o oznaczeniu K-53. Wówczas nie dokonano jednak tego rodzaju inwestycji. Przy czym, na wsypie operowały śmigłowce H-19 i H-5. Obecnie cywilna komunikacja z Baengnyeong jest prowadzona poprzez połączenia promowe. Dotarcie na wyspę tego rodzaju jednostką pływającą z portu Incheon zajmuje 4 godziny i 50 minut.
Sami Amerykanie świetnie znają jej walory w przypadku walk prowadzonych w trakcie wojny koreańskiej 1950-53, kiedy to amerykańscy Marines (USMC) wykorzystywali ją zarówno w działaniach stricte obronnych, jak i wypadach za linie przeciwnika. Dziś to również przestrzeń zabezpieczona przez 6 Brygadę Marines z Republiki Korei (6th Marine Brigade Black-Dragon, mająca na wyposażeniu chociażby samobieżne systemy artyleryjskie K-9). Stąd też na wyspie nadal rozlokowane są systemy uzbrojenia pozwalające myśleć o odparciu np. operacji desantowej lub powietrznodesantowej. Szczególnie, że wyspa jest nasycona obiektami fortecznymi, które były przez lata dostosowywane do nowych wyzwań dla obronności wysuniętej niemal linii frontu z KRL-D.
Dotyczy to również zabezpieczenia ludności lokalnej, czego symbolem jest system schronów mogących chronić cywili przed ostrzałem artylerii lufowej i rakietowej. Na od początku jej militarnego wykorzystywania w okresie zimnej wojny zagościł SIGINT czyli wywiad sygnałowy. Można było na niej bowiem śmiało przechwytywać komunikację sił zarówno północnokoreańskich, ale też chińskich. Trzeba dodać, że także amerykańscy Marines już w XXI w. nie stanowią niespodzianki jeśli chodzi o obecność na Baengnyeong. Przykładowo w 2015 r., na stronach należących do USMC, można odnaleźć informację o wspólnym ćwiczeniu południowokoreańskich i amerykańskich snajperów. Miało się ono odbywać właśnie na wyspie Baengnyeong.
Co więcej, Baengnyeong to dziś również możliwość szerszej obserwacji szlaku żeglugowego do Tiencin, a więc również i stołecznego Pekinu. Obraz wyspy mają bowiem dopełniać maszty radarowe i obserwacyjne. Ze szczególnym uwzględnieniem Cieśniny Bohai oraz wszelkich chińskich planów infrastrukturalnych z nią związanych. W tym miejscu należy nadmienić, iż przy wszystkich rozważaniach strategicznych odnoszących się do współczesności istnieje wymóg rozpatrzenia również symbolicznego znaczenia szlaku morskiego wiodącego do Tiencin, a następnie do Pekinu (114 km i linia kolejowa zdolna do obsługi pociągów wysokiej prędkości) jeśli chodzi o tragiczne wydarzenia z XX wiecznej historii Chin.
Gra wokół wyspy już się zaczęła, gdyż w grudniu zeszłego roku Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza miała wysłać w rejon oddalony o około 40 kilometrów od Baengnyeong własną jednostkę patrolową. Skłaniając południowokoreańską marynarkę wojenną również do wysłania w rejon swojej jednostki nawodnej. Co ciekawe, obie strony raczej nie dążą do zbyt szerokiego odnoszenia się do ówczesnej sprawy, a jak wskazał Jeong-Ho Lee z Bloomberga raczej wprost przeciwnie starają się ją zakamuflować. Trzeba bowiem zaznaczyć, iż nadal toczy się swego rodzaju walka o rząd dusz względem Seulu jeśli chodzi o rywalizujące mocarstwa. I jakakolwiek eskalacja mogłaby wiązać się z wprost przyjęciem danej perspektywy widzenia Pekinu lub Waszyngtonu.
Wyspa nadaje się wręcz idealnie pod nową amerykańską wizję blokowania i ograniczania swobody operacyjnej czy wręcz strategicznej Chin. Pekin oczywiście zdaje sobie z tego najlepiej sprawę i wprost podkreśla, że wszystko co dotyczy Morza Żółtego (Morza Zachodniego) stanowi dla niego priorytet i jest traktowane tak w kontekście ustalania strategii działania w regionie.
Na wstępie mowa jest bowiem o potencjalnie ważnym ogniwie amerykańskiego i południowokoreańskiego SIGINT-u, który co więcej wtapia się niejako w miękkie podbrzusze kluczowego regionu Chin. Trzeba wprost zaznaczyć, że dziś wszelkie zdolności ISR (rozpoznanie, nadzór, wywiad) w pobliżu chińskich miast, wybrzeży i szlaków żeglugowych są wręcz na wagę złota. Wyspa nadaje się do tego i co więcej była już wykorzystywana w tym celu przez lata zimnej wojny. Stąd też jest de facto rozpoznana przez Koreańczyków z południa i samych Amerykanów. Wiąże się z tym bezpośrednio również możliwość lokowania na wyspie zasobów WRE, mogących wpłynąć na efektywność działań chińskich w całym regionie. Zarówno jeśli chodzi o zasoby wojskowe czy też podwójnego przeznaczenia, odnoszące się chociażby do zakresu budowania zaplecza dla Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
Nie da się też zapomnieć o bardziej kinetycznych aspektach możliwego wykorzystania kluczowej południowokoreańskiej wyspy na Morzu Żółtym. Odnosząc się oczywiście do swego rodzaju rakietowego wyścigu zbrojeń, trwającego na dobre od kilku lat w całym regionie Indo-Pacyfiku. Obecnie już szereg państw rozwija dynamicznie programy zbrojeniowe odnoszące się do pocisków zdolnych do rażenia celów morskich, powietrznych i lądowych. Śmiało można też wyobrazić sobie zasoby bezzałogowych statków powietrznych (ISR, WRE czy też nawet uzbrojonych) nie mówiąc o amunicji krążącej, które mogłyby operować z tego miejsca.
Dla Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej coś w rodzaju kontr-bańki antydostępowej (A2/AD) w pobliżu kluczowych rejonów wybrzeża to byłby najgorszy z możliwych scenariuszy na przyszłość. Wpłynęłoby to też na jej swobodę działania w innych rejonach kraju oraz wybrzeża i wymusiło utrzymywanie zasobów do neutralizacji również i tego zagrożenia. Jednakże, naszą uwagę skupić raczej trzeba na kluczowości zrozumienia SIGINT-u i szerzej możliwości misji ISR z tego terytorium Republiki Korei. Przy założeniu, że finalnie to Amerykanom udałoby się wpisać Baengnyeong w swoje plany strategiczne w Indo-Pacyfiku. Przy czym, nie da się wykluczyć, iż w pewnym sensie właśnie rola wyspy mogła być nawet częścią agendy niedawnego spotkania Park Jie-wona, szefa południowokoreańskiej Narodowej Służby Wywiadowczej (NIS), Hiroaki Takizawy, dyrektor biura wywiadu i analiz japońskiego gabinetu oraz Avril Haines, Dyrektor Wywiadu Krajowego (DNI). Odbyło się ono w jednej z lokacji w Tokio i podkreśla, że służby specjalne tych trzech państw mają możliwość kooperacji, oczywiście względem polityki KRL-D i Chin.
Chiny jednak dysponują współcześnie całym zestawem narzędzi do możliwego ograniczenia potencjalnej roli Baengnyeong w strategii Waszyngtonu. Przede wszystkim mowa o dyplomatycznej presji na sam Seul, tak aby zneutralizować Republikę Korei w kontekście pogłębiania relacji sojuszniczych i koalicyjnych przez Amerykanów w regionie. To może dotyczyć zarówno działań legalnych, jak chociażby kooperacja polityczna i handlowa, ale też operacji odnoszących się do metod aktywnego, wywiadowczego wywierania wpływu na społeczeństwo południowokoreańskie (budowa retoryki oraz postaw antyamerykańskich i zapewne jednocześnie antyjapońskich). Trzeba pamiętać, że o podobnej kombinacji działań dyplomatyczno-wywiadowczych informacje płyną chociażby z Australii (szczególnie po tym, jak Canberra zaostrzyła ustawodawstwo odnoszące się do zwalczania różnych form obcej aktywności szpiegowskiej w kraju).
Co równie istotne, Seul już od dawna musi też brać pod uwagę chociażby sprawne wykorzystywanie przez stronę chińską presji ze strony floty rybackiej. Dzieje się to także względem rejonów w pobliżu zachodnich krańców kraju. Dziś „wojny krabowe” kojarzą się nie tylko z napiętymi relacjami wokół sytuacji na samym Półwyspie Koreańskim. Finalnie, Baengnyeong może stać się też rejonem prób tworzenia działań zastępczych przez Pekin przy wykorzystaniu relacji z KRL-D. W końcu, to właśnie dla Seulu priorytet i napięcia z siłami północnokoreańskimi mogą bezpośrednio odciągać i blokować zasoby wojskowe oraz wywiadowcze. Tak czy inaczej, w kontekście kolejnych lat nie można zapominać o możliwościach jakie oferuje obu stronom ta „wyspa o białych skrzydłach”, będąca ważnym atutem w regionalnej polityce Seulu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS