A A+ A++

Dla obu drużyn celem w tym sezonie był powrót do ekstraklasy. Arka po rundzie zasadniczej uplasowała się na czwartej pozycji, a ŁKS był piąty. Przed meczem w Gdyni trener ŁKS Marcin Pogorzała już wiedział z kim – po ewentualnej wygranej w półfinale – łodzianie zagrają w niedzielnym spotkaniu, które zadecyduje o awansie do ekstraklasy. W pierwszym półfinale GKS Tychy, zremisował u siebie po dogrywce z Górnikiem Łęczna (1:1), ale goście lepiej wykonywali rzuty karne (4:2) i to podopieczni trenera Kamila Kieresia awansowali do niedzielnego finału.

Po remisie w Tychach z GKS (1:1) patrząc na pierwszy skład ŁKS było widać, że trener Marcin Pogorzała postanowił wrócić do sprawdzonych zawodników. Na pozycji stopera Macieja Dąbrowskiego zastąpił Carlos Moros. Linia pomocy też doczekała się całkowitej wymiany, do której znów wskoczyli: Pirulo, Antonio Dominguez, Michał Trąbka i Piotr Gryszkiewicz, a za atak, jako najbardziej wysunięty, odpowiadał Brazylijczyk Ricardinho. Na ławce rezerwowych zabrakło Dawida Arndta, który nadal odczuwa skutki urazu i nawet Przemysława Sajdaka, który był w wyjściowym składzie w meczu w Tychach.

Gospodarze zaczęli spotkanie od wysokiej ofensywy, czym zepchnęli łodzian do obrony. Podopieczni trenera Pogorzały przez pierwszy kwadrans nie mogli wymienić kilku celnych podań pod rząd. Piłkarze trenera Dariusza Marca zaś skupili się głównie na uderzeniach zza linii pola karnego. Na szczęście dla ŁKS, były niecelne.

W końcu łodzianie też podeszli pod bramkę rywali. Uderzenie Pirulo z dystansu nie dawało jeszcze szans na bramkę, ale akcja Adriana Klimczaka, po której Ricardinho znalazł się w idealnej sytuacji, już tak. Gdyby Brazylijczyk uderzył mocno piłkę, a nie próbował zagrać technicznie, byłaby ogromna szansa na pierwszą bramkę w meczu. Ta akcja dodała wiary łodzianom, którzy nie byli, jak na początku meczu, jedynie tłem dla rywala.

W rewanżu po uderzeniu Michała Marcjanika głową Arkadiusz Malarz odbił piłkę poza boisko, ale przy okazji doznał urazu barku. Na szczęście wystarczyła jedynie pomoc klubowego lekarza.

ŁKS wykorzystał błędy rywala 

Drugą część spotkania gospodarze zaczęli podobnie jak pierwszą – od ataków. Łodzianie starali się przejąć inicjatywę, ale skończyło się na uderzeniu Maksymiliana Rozwandowicza z rzutu wolnego, po którym Daniel Kajzer wybił piłkę na rzut rożny. Po chwili czujność bramkarza Arki sprawdził Ricardinho, ale dopiero akcja Carlosa Morosa z Dominguezem w 64. minucie wreszcie przyniosła skutek. Wówczas piłkę do siatki posłał Pirulo, który w swoim stylu wbiegł z prawej strony w pole karne i uderzył lewą nogą przy dalszym słupku.

Przy prowadzeniu LKS rywale nie mieli już tak wielu pomysłów na kolejne akcje, a łodzianie próbowali dobić przeciwnika. W dobrej sytuacji znalazł się Trąbka, ale przegrał walkę o pozycję z rywalem. Trener Pogorzała zdecydował się wzmocnić obronę stawiając na Dąbrowskiego w końcowych minutach spotkania. Tymczasem Deja najwyraźniej postawił sobie za punkt honoru pokonanie Malarza, ale jego dwa kolejne strzały pewnie jednak obronił kapitan łodzian.

Końcowe minuty były dla łodzian trudne, wprost dramatyczne, bo gospodarze bili seriami stale fragmenty gry, ale ŁKS na szczęście utrzymał prowadzenie do końca meczu. To oznacza, ze łodzianie w niedzielę o godz. 20.45 zagrają o awans u siebie z Górnikiem Łęczna. – Piłkarze udowodnili w Gdyni, że nie tylko są świetnymi zawodnikami, ale mają też wielkie serca. Gramy dalej i bardzo się z tego cieszymy – przyznał Pogorzała po meczu. – Jesteśmy zespołem nie tylko na dobre czasy i mecze, w których dominujemy. Jesteśmy drużyną z charakterem, która idzie po swoje niezależnie od tego, jak układa się sytuacja na boisku..

Arka Gdynia – ŁKS 0:1 (0:0)

Gol: Pirulo (64.)

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch – Hiszpański (90. Vinícius), Letniowski, Deja, Alemán, Valcarce (76. Siemaszko) – Żebrowski, Rosołek.

ŁKS: Malarz – Dankowski (59. Wolski), Moros, Marciniak, Klimczak (71. Dąbrowski) – Pirulo (85. Nawotka), Domínguez (86. Tosik), Rozwandowicz (85. Koprowski), Trąbka, Gryszkiewicz – Ricardinho.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCud, że nie doszło do katastrofy kolejowej
Następny artykułCAMBRIDGE CHOCOLATE TECHNOLOGIES S.A.: Uzupełnienie dokumentacji na Zwyczajne Walne Zgromadzenie Cambridge Chocolate Technologies S.A