Przypomnijmy, że Raman Pratasiewicz i Sofia Sapiega zostali zatrzymani w Mińsku 23 maja. Aresztowano ich na lotnisku tuż po tym, jak białoruskie władze zmusiły do lądowania samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna. Pretekstem do zmuszenia samolotu do lądowania był rzekomy alarm bombowy. Białoruskie władze zarzucają parze pomoc w organizacji demonstracji antyrządowych po ubiegłorocznych sierpniowych wyborach prezydenckich.
Krótko po aresztowaniu w sieci pojawiły się nagrania z udziałem zatrzymanych, na których młodzi ludzie wyznają swoje rzekome winy. Jak oceniła rodzina i prawnicy Pratasiewicza i Sapiegi, słowa te zostały wymuszone. Dodatkowo, na twarzy Pratasiewicza widać było ślady, które mogły wskazywać na pobicie.
Sofia Sapiega pisze z aresztu. Wzruszające listy do matki
Rosyjska wersja BBC publikuje na swojej stronie listy, które redakcja dostała od matki zatrzymanej studentki. Korespondencja powstała w dniach 27 maja, 1 i 3 czerwca. Sofia Sapiega pisze w w listach, że właśnie minął jej termin obrony pracy magisterskiej i nie spodziewała się, że spędzi ten dzień w areszcie. „Miałam bronić swojej pracy dyplomowej, a wieczorem pójść z Romanem do restauracji, pić szampana i jeść spaghetti […] Jednak wszystko potoczyło się trochę inaczej. Zamiast tego na śniadanie jadłam owsiankę, a wieczorem piłam herbatę” – pisze z goryczą.
„Gorzko o tym się myśli, ale wygląda na to, że ominie mnie w życiu jeszcze wiele rzeczy. Nie chciałam o tym pisać, ale nie mam się z kim tym podzielić, nie mogłam się oprzeć. Przepraszam” – kontynuuje.
Sofia Sapiega: Proszę, nie obwiniajcie Ramana
Sofia pisze także, że choć nigdy nie wierzyła w prorocze sny, to tuż przed feralnym lotem, Raman miał sen o lądowaniu w Mińsku. „Mawiał, że miewa prorocze sny. Nieszczęście polega na tym, że właśnie ten taki był” – pisze. „Proszę, nie obwiniajcie Romana za to, co się stało. Chronił mnie i opiekował się mną najlepiej, jak tylko mógł” – dodaje.
Jak czytamy w kolejnym liście, warunki w areszcie są dość polowe. Dziewczyna może jednak czytać książki i ćwiczyć, czym wypełnia swoje dni. Jak dodaje, „nie widziała siebie od 25 maja”. „Stan skóry badam rękami” – relacjonuje. Wszystko przez to, jak tłumaczy, że nie pozwolono jej zabrać ze sobą lusterka. W celi nie ma także zegarka. Czas odmierzają jej więc dzwony, które słyszy zza krat.
Mimo swojej trudnej sytuacji, Sapiega pisze jednak, że się nie poddaje i uspokaja mamę, że sobie poradzi. Jak pisze, jedyny raz, kiedy płakała, to chwila, gdy otrzymała listy od swojej rodziny.
Czytaj też:
„Nie ma ludzi nie do złamania”. Oficer GROM o brutalnym przesłuchaniu Pratasiewicza
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS