A A+ A++

Lekarzom zamyka się usta, gdyż nie mogą mieć oni odmiennego zdania na temat sposobów zwalczania epidemii od oficjalnej linii rządowej. Rzecznik Odpowiedzialności zawodowej wytacza postępowania medykom, którzy w jego ocenie, przekazują informacje niezgodne z wiedzą medyczną.

„To totalitaryzm. To zamykanie ust lekarzom, którzy ośmielają się mieć inne zdanie na temat metod zwalczania epidemii czy szczepionek przeciwko COVID-19.”- takie głosy można usłyszeć w ostatnim czasie w środowisku lekarskim.

To efekt tego, że wobec dra Pawła Grzesiowskiego, który krytykował działania Sanepidu związane ze zwalczaniem epidemii, zostało wytoczone przez Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej postępowanie dyscyplinarne. GIS złożył skargę. 

Do złożenia wyjaśnień wyzwany jest także dr Paweł Basiukiewicz, elektrokardiolog, który na Twitterze pisze, że lockdowny nie przynoszą efektów, nie ma dowodów naukowych, że są skuteczne w zwalczaniu epidemii, a tylko stopują gospodarkę. Ponadto dr Basiukiewicz odważył się także snuć dywagacje na Twitterze o tym, czy i kiedy szczepić ozdrowieńców przeciwko COVID-19. 

Inne zdanie niż powszechne

Sprawą uciszania lekarzy zainteresował się aż Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. Wszystko przez to, że dp RPO wpłynęło pismo stowarzyszenia „Wolne wybory” w sprawie listu z listopada 2020 r.  „List otwarty polskich lekarzy, naukowców i pracowników służby zdrowia do polskich władz oraz mediów”. Głosił m.in.: “Po początkowej panice dotyczącej Covid-19, fakty obiektywne pokazują teraz zupełnie inny obraz – nie ma już medycznego i naukowego uzasadnienia dla kontynuacji stosowanych obostrzeń“.

W odpowiedzi na ten list, Grzegorz Wrona, naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej wyjaśnił RPO, że lekarze są wzywani na przesłuchania  w ramach postępowania, którego przedmiotem jest publikowanie i rozpowszechnianie przez nich treści, które mogą być z aktualną wiedzą medyczną niezgodne, a także mogą promować postawy antyzdrowotne, co w przypadku lekarza może stanowić przewinienie zawodowe określone w art. 53 ustawy o izbach lekarskich.

Niezgodność z wiedzą medyczną

Naczelny Rzecznik wskazał także RPO, że z art. 71 zd. 2 Kodeksu Etyki Lekarskiej wynika, że lekarz, również poza pracą zawodową, nie może propagować postaw antyzdrowotnych. Tym samym nie wyklucza odpowiedzialności zawodowej lekarza publikowanie przez niego informacji dotyczących zdrowia, które są fałszywe bądź stanowią manipulację. 

Część środowiska medycznego jest zaskoczona działaniem Naczelnej Izby Lekarskiej. – Za daleko to wszystko poszło. Samorząd lekarski postępuje zbyt pochopnie wytaczając postępowania lekarzom. Tym bardziej, że w przypadku epidemii koronawisrua jest nadal wiele niewiadomych, a badania naukowe w tym zakresie się zmieniają. Bo tu nie chodziło o to, że ktoś podważał zasadność szczepionek w ogóle, tylko zastanawiał się np. nad skutecznością szczepienia ozdrowieńców- zauważa Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. 

Granice wolności słowa

Pojawia się zatem pytanie o to, gdzie jest wolność słowa u lekarzy i ile wiedzy oraz informacji mogą przekazywać opinii publicznej.

– Wszystko zależy od tego, czy lekarz przekazuje informacje zgodne z wiedzą medyczną. Nie chodzi o to, że on nie może krytykować działań kolegów w ogóle. Nie powinien przekazywać publicznie informacji nie sprawdzonych – zauważa Tomasz Imiela, wiceprezes okręgowej izby lekarskiej w Warszawie.

Historia lubi się powtarzać, gdyż podobną sytuację obserwowaliśmy rok temu. Wówczas to nie samorząd lekarski, ale sam minister zdrowia zakazał wypowiadać się konsultantom wojewódzkim ds. chorób zakaźnych na temat słabego przygotowania szpitali do zwalczania epidemii. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPełne składki od kilku umów zleceń
Następny artykułUmowy śmieciowe: milion osób dopłaci 4 miliardy złotych