Konferencja dotycząca donosów NIK na premiera Morawieckiego i jego ministrów, ws. przygotowań do wyborów kopertowych, odbywała się w osobliwej aurze. Marian Banaś był dziś tak „przekonany” do swoich doniesień do prokuratury, że uciekł po przeczytaniu kilku zdań. Bardziej rozmowny był dyrektor Skwarka, który bez większego przekonania (czego się bał?) mówił coś o normach prawnych. Czego nie zauważyli kontrolerzy NIK? Zapomnieli o konstytucji i fakcie, że wiosną ubiegłego roku rząd walczył z pandemią.
CZYTAJ TAKŻE:Banaś składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Wniosek przeciwko premierowi i ministrom
Nie ma sensu powtarzać już tezy o zimnej wojnie między władzą, a Marianem Banasiem. Zawiadomienia do prokuratury dotyczące premiera Morawieckiego oraz ministrów Sasina, Dworczyka i Kamińskiego, to jasny sygnał, że osaczony (na własne życzenie) prezes NIK tnie kontrolną brzytwą gdzie popadnie. Przy okazji udziela łzawych wywiadów (zawsze w mediach nieprzychylnych rządowi) i kreuje się na męczennika. Swoją drogą to ciekawe, że na rękach noszą go ci sami dziennikarze, którzy po wybuchu „afery Banasia”, domagali się jego głowy i wylewali na niego wiadra pomyj. To wszystko jedynie tło dla kuriozalnego konferencji, na której poinformowano o doniesieniach na najważniejszych ludzi w państwie. Co z niej wynika?
NIK nie stwierdza, że rzeczywiście w tym przypadku czy w innym przypadku popełniono przestępstwo. Należy to do kompetencji innych organów: sądów, prokuratury
– oznajmił dyrektor Departamentu Administracji Publicznej NIK Bogdan Skwarka.
NIK nie stwierdza, gdyż do przestępstwa nie doszło. Rząd działał w stanie wyższej „konstytucyjnej” konieczności. Premier MUSIAŁ przewidzieć, że do tradycyjnych wyborów, w konstytucyjnym czasie, może nie dojść. Co miał więc zrobić? Podać się do dymisji i zrzucić problem na barki kogoś innego? Nie zrobił tego i przygotowania do wyborów rozpoczęły się. Działo się to przy szokującej obstrukcji rządzonych przez opozycję samorządów. W tym kotle swoje namieszał też Marszałek Tomasz Grodzki i Jarosław Gowin. W tle szalała pandemia, a konstytucyjny zegar tykał wyjątkowo niepokojąco. Prezydentowi Dudzie kończyła się kadencja. Tylko szaleniec lub agent wrogiego wywiadu nie rozpocząłby przygotowań do wyborów alternatywnych. Polska w pandemii i bez prezydenta? To byłaby zbrodnia i zafundowanie Polsce bezprecedensowego kryzysu konstytucyjnego.
Pandemia to zresztą słowo kluczowe w tej sprawie. Banaś i Skwarka nie zauważyli, ze Polska walczyła wtedy z zarazą. To kwestia dla nich mało istotna. Nie pasuje do recytowanych paragrafów. Szkoda, bo to sprawa najważniejsza i właśnie sytuacją pandemiczną kierowali się adresaci kuriozalnych doniesień do prokuratury. Na władzy wykonawczej ciążył obowiązek wyjścia z tej sytuacji. Tak, wydano kilkadziesiąt milionów złotych, ale jak komentował ten fakt Michał Karnowski, „demokracja kosztuje”. NIK nie może działać w takim oderwaniu od rzeczywistości i w oderwaniu od konstytucji. I tu jeszcze jedna kwestia. Premier Morawiecki nie organizował wyborów prezydenckich!
Premier nie zarządził nigdy wyborów prezydenckich ani głosowania w trybie korespondencyjnym. Celem podjętych działań było umożliwienie udziału w wyborach grupom uprawnionym, których życie i zdrowie ze względu na pandemię były zagrożone, a także przebywającym w izolacji
– powiedział dziś Piotr Müller i to zasadniczo powinno kończyć całą dyskusję.
Dyrektor Skwarka przekonywał też, że nie może być tak, by jedna norma prawna usuwała inną. Panie dyrektorze. Tak właśnie dzieje się, gdy zachodzi sytuacja szczególna, ekstraordynaryjna i to nie tylko wynikająca z kolizji prawnej. Nie rozumie pan? To będzie prościej: strażak najpierw ratuje życie, a dopiero potem mienie. Może nawet zniszczyć mienie, by ratować coś najcenniejszego. Niech to proste porównanie będzie puentą. Smutną, gdyż na naszych oczach, pan Banaś i spółka, rozmieniają powagę Izby oraz jej wiarygodność. Na drobne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS