A A+ A++

Pierwsze 45 minut – perfekcja. Nieważne, że PSG strzeliło bramkę po rzucie karnym. Barcelona powinna odrobić wszelkie straty już w pierwszej połowie. Nie zrobiła tego, mimo że wyprowadzała kolejne ciosy i sprowadziła rywali do parteru. Kibice „Dumy Katalonii” mogą tego meczu żałować, bo remontada naprawdę była w zasięgu.  Tylko jeśli nie masz nie tego Francuza co trzeba albo po prostu świetnego napastnika – nie możesz liczyć na wiele. Gdyby lepszy dzień miał Dembele, być może awans świętowałby dzisiaj kto inny. A tak, cóż, Barca żegna się z Ligą Mistrzów, pozostawiając naprawdę dobre wrażenie.

Ten mecz mógł zacząć się dla Barcelony idealnie. Dembele wywalczył rzut wolny na 20. metrze, Messi miał idealną okazję do rozpoczęcia odrabiania strat. Chybił. Kilka minut później Barca wyszła z kontrą, którą w koncertowy sposób zepsuł Dembele. Kolejna okazja zmarnowana. W międzyczasie mniejsze lub większe zagrożenie w polu karnym PSG, mądra gra, szukanie luk w różnych strefach boiska. Ekipa Koemana miała pomysł. PSG ułatwiało sprawę, od samego początku dając do zrozumienia, że silić się na ataki nie będzie.

Ogółem Barcelona zagrała – poza wykończeniem – perfekcyjne zawody w pierwszych fazach meczu. Zwieńczeniem dobrego okresu powinna być bramka po jednej z trzech sytuacji Dembele, ale brakowało zimnej głowy. Gol wisiał jednak w powietrzu. Minuty mijały, a Barcelona grała coraz lepiej. W pewnym momencie Dest miał świetną okazję, załadował pod poprzeczkę, ale Navas stał na posterunku, ledwo wyjmując piłkę. Mijały kolejne minuty, a Barca gromadziła swoje okazje, napierała, zamykała paryżan w polu karnym. Tu Messi był centymetry od strzelenia gola, tam Dembele ciągle straszył na skrzydle.

Ale co z tego, skoro PSG wystarczył jeden moment, żeby strzelić bramkę. A właściwie wystarczył sabotaż Lengleta, który swoją drogą przechodzi w tym sezonie samego siebie. Nie dość, że notuje wiele przeciętnych występów, to jeszcze prokuruje rzuty karne. Tak było również i tym razem, kiedy Francuz nacisnął na stopę Icardiego.

VAR był bezwzględny. Mbappe również.

Barcelona się nie podłamała. Do strzelenia wciąż było tyle same bramek, a co najbardziej niesamowite – Katalończycy powinni mieć już przynajmniej dwie bramki na koncie. Tylko że skrzydłowy Barcy za 135 milionów tak partolił dobre sytuacje, że głowa mała. Ale w końcu wydarzyło się coś, co zamknęło usta wszystkim. Messi przemówił. Wydarzyło się to:

Barcelona zaczęła remontadę. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, z jakim skutkiem. Poza tym widać było jak na dłoni, że piłkarze PSG poruszają się na miękkich nogach. Mieli chyba flashbacki sprzed czterech lat. Na twarzach ekipy Pochettino zamiast pewności siebie, widzieliśmy obawy. Dość powiedzieć, że paryżanie wykonali łącznie jeden udany drybling przez pierwsze 45 minut.

  • Pierwsza połowa: 16 strzałów Barcelony, 9 celnych
  • Podania: 156 do 416
  • Ataki: 24 do 89
  • Niebezpieczne ataki: 6 do 51

To wymowne. Barca mogła grać swoją piłkę.

Trzeba powiedzieć wprost: to, że Barcelona nie wygrywała po pierwszej odsłonie meczu 3:1, jest nieporozumieniem. Szczególnie, że Messi miał na nodze gola na 2:1. Rzut karny, który świetnie wybronił Keylor Navas. W tej, jak i innych sytuacjach, Kostarykańczyk był bohaterem gospodarzy. Okej, doceńmy jego kunszt bramkarski, ale gdyby Leo wykorzystał tę okazję w tak newralgicznym momencie, wręcz musiał to zrobić, druga połowa byłaby niesamowicie emocjonująca. A tak goście mieli wciąż wiele do nadrobienia. Z drugiej strony tak genialny występ „Dumy Katalonii”, być może najlepszy w tym sezonie, dawał kibicom nadzieję, że remontada wciąż jest możliwa. Problemem była tylko skuteczność. Aż skuteczność.

No i może po części VAR. Biorąc pod uwagę obecne przepisy, rzut karny Messiego mógł zostać powtórzony. Chodzi o Verattiego, który wszedł w półkole pola karnego przed oddaniem strzału Argentyńczyka. Jest to jakaś kontrowersja. Druga sprawa – Griezmanna wcześniej faulował Kurzawa, który mógł za to otrzymać drugą żółtą kartkę. Słowem: sędzia miał argumenty do tego, żeby pewne sytuacje rozwiązać inaczej.

 W drugiej połowie zobaczyliśmy odważniejsze PSG.

Ale Barcelona cisnęła dalej. Cisnęła, aż miło. Tylko że tak jak w pierwszej połowie – wciąż bez gola. Paryżanie nie istnieli w ofensywie, ale tak naprawdę nie musieli za wiele robić. Czegokolwiek Messi i spółka nie próbowali, kończyło się to bez pozytywnych efektów. Gra zwolniła, Barca nie narzucała już morderczego tempa. Po 70. minucie dało się zauważyć, że wiara w dokonanie niemożliwego zgasła. PSG wybroniło wynik, chwała im za to. Ale w dalszych fazach Ligi Mistrzów taka gra z groźniejszym przeciwnikiem może skończyć się naprawdę źle. Jasne, działał tutaj motyw ogromnej przewagi bramkowej, lecz nie czarujmy rzeczywistości. Fakt, że Barca nie zrobiła w spotkaniu na Parc des Princes czegoś więcej, wynika wyłącznie z jej braku skuteczności. Remontada była na wyciągnięcie ręki.

PSG – Barcelona 1:1 (1:1)

Mbappe 31′ – Messi 37′

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWęgrzyn objął ważną funkcję w PO! Doły partyjne są wściekłe
Następny artykuł11 marca. Jutrznia