A A+ A++

Nie ma nic dziwnego w tym, że chęć pozyskania jak najszybciej szczepionki przeciw COVID-19 zdominowała zeszłoroczne starania poszczególnych państw. Było jednak coś – nomen omen – niezdrowego w tym demonstracyjnym wręcz wyścigu najbogatszych, w którym można było odnieść wrażenie, że głównym celem jest bardziej zaimponowanie reszcie zaradnością i samowystarczalnością niż realne powstrzymanie rozwoju pandemii. Bo przecież ta nie zniknie, gdy zaszczepi się tylko najbogatsza część świata – przeciwnie, brak dostępu do szczepionek w krajach biedniejszych grozi przeciąganiem problemu na kolejne lata. Na razie jednak w tym wyścigu bogatych o zapewnienie sobie szczepionki widać kumulację tego wszystkiego, co od dekad jest źródłem pogłębiającej się przepaści między Północą a Południem.

Różnie można oceniać działalność Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w ciągu trwającej już rok pandemii, ale trudno nie przyznać racji jej szefowi, gdy mówi, że przez niesprawiedliwą dystrybucję szczepionek przeciwko COVID-19 świat jest na krawędzi katastrofalnej porażki moralnej. Tedros Adhanom Ghebreyesus przyznał ostatnio, że bogate i biedne kraje świata dzieli przepaść, jeśli chodzi o dostępność szczepień: podczas gdy w prawie 50 najbogatszych państwach podano do tej pory blisko 40 milionów dawek szczepionek, na jeden z najuboższych krajów przypada ich zaledwie 25. Z kolei organizacje humanitarne, w oparciu o dane firm farmaceutycznych i rządów, raportują, że ponad 80 proc. dostaw szczepionek dwóch producentów, planowanych na 2021 rok, zostało już sprzedanych do bogatych krajów, które zakontraktowały taką liczbę dawek, by do końca roku zaszczepić aż trzykrotnie całą swoją populację, podczas gdy w krajach najbiedniejszych nie uda się zaszczepić nawet lekarzy czy osób z grup ryzyka.

Pierwsi

W tym morderczym wręcz wyścigu o dostęp do szczepionki liderem jest Kanada, która ma zakontraktowaną liczbę dawek pozwalającą zaszczepić każdego obywatela pięciokrotnie, oraz Izrael, który zbliża się już do połowy zaszczepionej populacji, a liczba zakupionych dawek wystarczyłaby nie tylko na kolejną serię szczepień, ale również na pomoc na przykład dotkniętym pandemią w równym stopniu mieszkańcom Autonomii Palestyńskiej. Jeszcze przed końcem 2020 roku zawarto umowy na dostawę blisko 5,5 mld dawek szczepionek, z czego ponad połowę kupiły kraje wysoko rozwinięte. Właśnie w celu zapewnienia dostawy szczepionek również do krajów biedniejszych utworzono program COVAX (COVID-19 Vaccines Global Access), będący globalną inicjatywą zrzeszającą zarówno rządy, jak i wytwórców farmaceutycznych, mający zapewnić sprawiedliwą dystrybucję szczepionki. Na 190 państw, które przystąpiły do programu, połowa to kraje płatnicy, którzy mają sfinansować również zakup 2 miliardów dawek szczepionek do końca 2021 roku w najuboższych krajach świata (około 95). Również Unia Europejska, która kupuje szczepionki jako całość, przeznaczyła na COVAX 500 milionów euro, a niektóre państwa unijne dołożyły także dodatkowe pieniądze. Wygląda to na pierwszy rzut oka całkiem dobrze: bogatsza część globu zrzuca się na sfinansowanie szczepionek dla krajów uboższych. Tyle że w praktyce program napotyka już pewne problemy. Po pierwsze, mówimy jednak o mniejszej kwocie na zakup szczepionek dla większej liczby krajów w porównaniu z już wydanymi pieniędzmi i zakupionymi dla siebie szczepionkami przez garstkę najbogatszych. Nie ma jak dotąd żadnego instrumentu, który dawałby gwarancję, że w tej samej kolejności co bogatsi szczepionkę dostaną biedniejsi. Jest za to faktem, że bogatsi już się szczepią masowo, a biedniejsi ciągle czekają na dystrybucję.

„Autoryzacja eksportu”

Po drugie, dostawy w ramach COVAX mogą zostać opóźnione przez kolejne regulacje, które już zaczęła wprowadzać Komisja Europejska. Chodzi o zatwierdzony niedawno tzw. mechanizm autoryzacji eksportu szczepionek przeciw COVID-19: każda firma eksportująca szczepionki będzie musiała wysłać do władz krajowych informację, kiedy, w jakiej ilości i do jakiego kraju zamierza eksportować preparat. Następnie kraj będzie wydawał autoryzację lub odmowę. O procesie kraj ma też informować Komisję Europejską. Zdaniem KE, ma to zapewnić realizację zapisów zawartych w kontraktach z firmami farmaceutycznymi na dostawy, bo – jak mówił na konferencji prasowej wiceszef KE – „nie możemy tracić czasu z powodu tego, że szczepionki nie będą dostarczone zgodnie z harmonogramem”. UE uzasadnia swoją decyzję niedoborem szczepionek zamówionych na rynek wewnętrzny. Propozycja mechanizmu kontroli była reakcją na zapowiedź jednej z firm, że nie zamierza dostarczać do UE zakontraktowanej liczby szczepionek, znacznie zmniejszając planowane dostawy. Firma tłumaczy to trudnościami w procesie produkcji. Z jednej strony jest to działanie racjonalne – Unia nie może sobie pozwolić na niekontrolowany „odpływ” na zewnątrz zakupionych dla swoich obywateli szczepionek, ale z drugiej strony może to doprowadzić do opóźnienia lub zablokowania dystrybucji szczepionki dla krajów biednych w ramach COVAX. Na to samo zwrócił uwagę szef WHO, wyrażając obawę, że skutkiem systemu „autoryzacji eksportu” będzie chaotyczny rynek, nieskoordynowana reakcja i kontynuacja nierówności społecznych oraz gospodarczych, czyli wszystko to, czemu program COVAX miał zapobiec. „Ostatecznie takie działania tylko przedłużą pandemię” – powiedział na konferencji prasowej. Dodał, że takie postępowanie będzie dowodem na „katastrofalne moralne uchybienie” ze strony krajów bogatych.

Niezależnie od ostatecznych losów programu i regulacji unijnych jedno jest pewne: kraje uboższe jeszcze długo poczekają na szczepionki, co będzie miało katastrofalne skutki nie tylko dla nich. Trafnie zauważył niedawno na stronie organizacji dr Wojciech Wilk, szef Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, że „do tej pory nie wiadomo, jaki jest rzeczywisty wpływ COVID-19 na Afrykę, gdy w położonych w podobnym klimacie krajach Ameryki Łacińskiej notuje się dziesiątki tysięcy ofiar. W krajach tych praktycznie nie ma oddziałów intensywnej terapii ani lekarzy tej specjalizacji. Jedno jest pewne: wielu krajów nie stać – ze względu na ubóstwo lub ogromną korupcję – aby zaszczepić całą swoją ludność”.

Grzech pokolenia COVID

Być może jedną z form zaradzenia tej sytuacji okażą się badania filipińskiego księdza i naukowca o. Nicanora Austriaco, który rozpoczął prace nad szczepionką przeciw COVID-19 na Uniwersytecie św. Tomasza w Manili. Chce, by szczepionka była tania, choć tak samo skuteczna jak pozostałe, i mogła trafić do krajów najuboższych. Duchowny wyraził nadzieję, że w najbliższym czasie jego zespołowi uda się rozpocząć badania kliniczne w filipińskich szpitalach. O. Austriaco z pewnością zauważył już to, co staje się coraz bardziej jasne szczególnie dla najuboższych: pandemia nie sprowadziła do parteru całego świata w równym stopniu. Jeszcze parę miesięcy temu w mediach powtarzano slogan, że cały świat „jak jeden mąż” po raz pierwszy doświadczył równości, bo koronawirus nie zna granic geograficznych oraz majątkowych i każdego dotknął tak samo. Teraz widzimy jak na dłoni, że nie ma żadnej równości, nawet w tak egalitarnym, wydawałoby się, zjawisku. Bogate społeczeństwa, owszem, zamarły ze strachu, ale nasze lockdowny i nawet liczba zmarłych na COVID-19 w porównaniu z takimi krajami jak Syria, Jemen czy parę krajów afrykańskich, gdzie toczące się od lat wojny już dawno zrujnowały gospodarki, infrastrukturę, o liczbie ofiar śmiertelnych nie wspominając, wydają się banalne. Trudno też mówić o równości w przeżywaniu pandemii w sytuacji, gdy bogate kraje już zaczęły szczepienia, zakupiły dla siebie więcej niż im potrzeba, a tzw. Trzeci Świat czeka na ewentualne zmiłowanie „lepszej” części świata.

Pandemia ma potencjał egalitarny, ale w praktyce bogatsza część ani myśli rezygnować z tego, do czego przywykła. Owszem, część naszych społeczeństw wykazała się niezwykłą jak na Zachód gotowością do podporządkowania się wszystkim ograniczeniom, ale głównie dlatego, że spodziewamy się raczej kryzysu, który szybko minie. Nie bierzemy pod uwagę, że świat zachodni mógłby na dłużej lub na zawsze stracić to, co przez ostatnie stulecia wypracował. Ta niezgoda na utratę status quo – sama w sobie niekoniecznie zła – przysłania jednak zrozumienie skali problemu biedniejszej części świata. Niby nic nowego pod słońcem, ale jednak niewykorzystanie okazji, jaką jest pandemia, do zwiększenia wyobraźni miłosierdzia będzie obciążeniem moralnym obecnego pokolenia, którego skutki mogą okazać się katastrofalne dla całej ludzkości. •

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa Opolszczyźnie wykonano już prawie 40 tys. szczepień przeciwko koronawirusowi
Następny artykułEddie Murphy w zwiastunie nowego Księcia w Nowym Jorku