Toczący się przed Sądem Rejonowym Katowice-Zachód proces dotyczył akcji policji, do jakiej doszło w marcu 2012 r. na strzeżonym osiedlu Ligota Park w Katowicach. Oficerowie z wydziału samochodowego ustalili, że mieszkanie wynajmuje tam poszukiwany listem gończym Daniel S., znany złodziej samochodów. „Samochodziarze” mieli informacje, że mężczyzna może być uzbrojony, więc na miejsce ściągnięto komandosów z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego z Katowic.
Tuż przed akcją policjanci z samochodówki o pomoc poprosili pracownika ochrony osiedla, który na podstawie zdjęcia stwierdził, że wie, gdzie mieszka poszukiwany mężczyzna. Dowodzący akcją pomylił jednak piętra i wskazał antyterrorystom mieszkanie zajmowane przez lekarza oraz jego dziewczynę.
– Jeden z komandosów trzykrotnie sugerował, że to może być “zły lokal”. Dowódca akcji wydał jednak rozkaz siłowego wejścia do środka – podkreśla jeden z oficerów Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Na widok antyterrorystów lekarz próbował zamknąć drzwi, więc policjanci wrzucili do środka granaty hukowe i weszli na siłę. Lekarz został obezwładniony, użyto wobec niego paralizatora, a jego dziewczynie podczas interwencji ułamano ząb.
Podczas eksplozji granatów w łazience pospadały kafelki i uszkodziły się elementy wyposażenia. Daniel S. chwilę potem został zatrzymany w mieszkaniu piętro wyżej. Był kompletnie zaskoczony.
Policja: błędy popełnili oficerowie samochodówki
Policyjne postępowanie wyjaśniające wykazało, że błędy popełnili oficerowie samochodówki. Przede wszystkim nie zrobili rozpoznania i źle ocenili sytuację. Okazało się, że nie było potrzeby wzywania komandosów. Wystarczyło obserwować blok i poczekać, aż złodziej wyjdzie. Odpowiedzialnością za pomyłkę obarczono zastępcę naczelnika oraz oficera dowodzącego akcją. Komenda wypłaciła odszkodowanie za akcję na osiedlu Ligota Park.
Jednocześnie materiały z wewnętrznego postępowania policja przesłała do Prokuratury Okręgowej w Katowicach. – Nie wiedzieliśmy, że wskazano nam złe mieszkanie. Opór stawiany przez jego właściciela utwierdził nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z przestępcą. Zadziałaliśmy jak na szkoleniu – tłumaczyli policyjni komandos. Nic to jednak nie dało. Prokuratura oskarżyła czterech antyterrorystów o przekroczenie uprawnień i pobicie lekarza. W ocenie śledczych użycie siły wobec niego „było nieadekwatne do sytuacji”.
Sąd uniewinnił trzech antyterrorystów, sprawa czwartego warunkowo umorzona
W pierwszym procesie policyjni komandosi zostali skazani na kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Taki wyrok oznaczał dla nich koniec kariery w policji. Odwołali się od tego, a Sąd Okręgowy w Katowicach uchylił wyrok. To oznaczało nowy proces w tej sprawie.
W poniedziałek Sąd Rejonowy Katowice-Zachód uniewinnił trzech oskarżonych antyterrorystów, a sprawę czwartego, który raził lekarza paralizatorem, warunkowo umorzył. Jakie były argumenty sądu? Nie wiadomo. Proces toczył się bowiem za zamkniętymi drzwiami, bo podczas rozpraw omawiano taktykę jednostek specjalnych.
– Cieszę się z takiego rozstrzygnięcia i uważam, że sprawiedliwości stało się zadość – powiedział nam mecenas Arkadiusz Ludwiczek, obrońca policjantów. Zapowiedział też, że zwróci się o pisemne uzasadnienie wyroku. Nie wyklucza bowiem apelacji w sprawie warunkowego umorzenia sprawy wobec jednego z oskarżonych.
Katowicka prokuratura nie komentuje orzeczenia sądu. – Zwrócimy się jednak o pisemne uzasadnienie wyroku i po jego analizie zdecydujemy, czy składać apelację – zapowiedział prokurator Waldemar Łubniewski z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS