Hugh Jackman zapisał się już w historii współczesnej kinematografii jako Wolverine i do dziś doceniamy jego rolę pełną zadziorności, bezpośredniości i ostrego humoru. Należy jednak pamiętać, że w skórze filmowego Rosomaka przeżył niemalże 18 lat – od pierwszych X-Men aż po Logana. Wspomniana rola naznaczyła więc jego karierę.
Tego właśnie obawiał się Viggo Mortensen, który przyznał, że i jemu oferowano zagranie Wolverine’a. Ostatecznie jednak wcielił się w Aragorna we Wladcy Pierścieni, więc nie narzeka. Mimo to opowiedział nieco (podczas podcastu Happy Sad Confused) o powodach odrzucenia castingowej propozycji:
To, co mnie wtedy niepokoiło, to perspektywa angażowania się w niekończące się serie filmów o tym samym bohaterze raz za razem. Denerwowałem się tym. Stały też za tym wszystkim inne czynniki, miedzy innymi jedno spotkanie z reżyserem [Brianem Singerem – dop.red.], na które wziąłem ze sobą Henry’ego [syna Viggo Mortensena – dop. red.] jako pewnego rodzaju talizman i przewodnika. W głębi duszy myślałem, że czegoś mógłby się po tej rozmowie nauczyć, ponieważ pozwoliłem mu również przeczytać scenariusz, a on go ocenił: „To jest bardzo złe, nie takie powinno być”.
Nie dziwimy się Mortensenowi, że bał się poświęcić połowę swojej kariery na jedną rolę, bo też widzimy, jak szybko rozrosło się kino superbohaterskie i jaki wielkie zobowiązania mają wobec niego jego największe gwiazdy. O wiele bardziej bawi raczej fakt, że scenariusz do pierwszych X-Men został wyśmiany przez syna aktora, co też było ważnym faktorem, przez który Viggo przestał myśleć poważnie o angażu. Kolejny dowód na to, jak wielki wpływ mają dzieci na rodziców.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS