Sobota wieczór, centrum Poznania, na dworze minus cztery stopnie. Grupa działaczy anti-choice rozkłada na placu Wolności telebim. Za chwilę wyświetlą film o kobiecie, która rzekomo przeżyła aborcję. – Jestem dziewczyną Boga, a z dziewczyną Boga się nie zadziera – mówi bohaterka.
Gdy film się kończy, grupa dziesięciu demonstrantów na kolanach zaczyna się modlić.
Garstka osób na placu Wolności
Działacze anti-choice w całym kraju nie składają broni: choć aborcja jest w zasadzie w Polsce zakazana, wciąż modlą się na ulicach.
Ich demonstracje przestają jednak robić już na kimkolwiek wrażenie: sobotnią pikietę obserwowała garstka widzów – głównie policjanci, którzy przyszli ochraniać manifestację i dziennikarze. Kilka studentek, które także przyszły na pikietę, zgłosiło policji, że w zgromadzeniu bierze udział więcej niż dozwolone w pandemii pięć osób oraz że pikieta jest zbyt głośna (rzeczywiście była). Ale policja nie zareagowała.
Raz tylko jedna z przechodzących przez plac kobiet nie wytrzymała i krzyknęła: – Weźcie się lepiej do roboty. Idźcie do szkoły specjalnej i pomóżcie w opiece nad niepełnosprawnymi dziećmi!
– Lewaczka! – odkrzyknął ktoś z demonstrantów.
Zakaz aborcji w Polsce
27 stycznia moc obowiązującą stracił przepis, który umożliwiał aborcję z powodu wad płodu. Był podstawą ponad 90 proc. legalnych aborcji przeprowadzanych w Polsce. Tego dnia opublikowano wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji – choć wydany był 22 października ubiegłego roku. Rząd przez ponad trzy miesiące bezprawnie wstrzymywał publikację, zasłaniając się masowymi protestami w czasie pandemii. Po publikacji w całej Polsce wybuchły protesty organizowane przede wszystkim przez Ogólnopolski Strajk Kobiet.
CZYTAJ TAKŻE: Legalna, darmowa aborcja do 12. tygodnia ciąży – proponują autorki obywatelskiego projektu ustawy aborcyjnej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS