Gdy trzy miesiące temu wybuchły protesty proaborcyjne w obozie rządzącym dało się odnotować nastroje przygnębienia. Fala sprzeciwu narastała, a bezczelność organizatorów szokowała szczerością nienawiści, obsesyjnej agresji i politycznego obłędu. Opozycja i zaprzyjaźnione z nią media zwietrzyły krew, a niektórzy konserwatyści wyrażali skruchę za orzeczenie Trybunału, licząc na akt łaski w razie utraty władzy.
Okazało się jednak, że za tym prostactwem nie ma żadnego planu, żadnej metody, a było tylko przekonanie, że jakoś się tę łódź rozkołysze i może wypadnie z niej Zjednoczona Prawica. Wystarczyło protesty przeczekać, by organizatorzy w swojej doraźności i szukaniu medialnej atencji zaczęli sami kompromitować idee sprzeciwu.
Powtórzenie tego samego manewru jest niemożliwe. Nie da się drugi raz kogoś przestraszyć w ten sam sposób, skoro za pierwszym razem okazało się to blefem. Dziś wiemy, że za okrzykami „w…pierdalać” nie stoi porozumienie autorytetów, nowe analizy polityczne, propozycje prawnych rozwiązań.
A jednak jest pewien trwały efekt nieudanej rewolucji. Degeneracja liberalnych mediów przyspiesza, trzeba to oburzenie społeczne podlewać coraz tańszym, coraz gorszej jakości paliwem. Był już koniec demokracji, dyktatura Kaczyńskiego, autorytaryzm, faszyzm, klerofaszyzm, katotaliban, byli męczennicy: Rzepliński, Gersdorf, Tuleya, Juszczyszyn. Ogłaszany wielokrotnie upadek finansów publicznych, zapowiedzi nadejścia realiów „Korei Północnej”, Polexitu – nic z tych prognoz się nie sprawdziło, machina pogardy spaliła na tym energię a nie dowiozła salonów do władzy. Wpuszczono więc Martę Lempart ze świtą, ale to paliwo gorszej jakości – po kilku udawanych zachwytach jak to liderki Strajku Kobiet leżą na kanapie i jedzą frytki, trzeba było wypikać ich wypowiedzi, znieść szereg chamskich uwag (Taki Margot kazał Tomaszowi Lisowi w…pierdalać), teraz słuchać pouczeń i wyzwisk liderki feministek.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ostre starcie. Kłótnia Lempart z dziennikarką TOK FM
Z raz obniżonych standardów trudno się podnieść. Monika Olejnik z patosem przedstawiająca się w TVN jako „Wolne media” i pytająca generałkę Lempart o wojnę z dyktaturą Kaczyńskiego, może porwie na chwilę obniżających oczekiwania widzów swojej stacji, ale ileż można równać w dół? Druga fala aborcyjnej rewolucji zapowiada więc akty wandalizmu, „zostawianie śladów” czyli błyskawic, w różnych miejscach, ale te wulgarne, ale przede wszystkim nieskuteczne formy, nie dociągną obozu antyPiS do wyborów w… 2023 roku.
Mainstream, który wyrobił sobie pozycję poważnych komentatorów stał się ekstremą – i w treści (straszenie faszyzmem) i w formie – Lempart i „wolna dziennikarka” Olejnik.
Co się stanie, gdy obecne źródło antyrządowej histerii się zużyje i przyschnie? Gdzie wtedy sięgną desperaci ze swoją obsesją władzy? Ludzka kreatywność nie zna granic, ale możemy się spodziewać, że prostacka forma obecnych protestów za kilka-kilkanaście miesięcy, wyda nam się elegancka przy tym, co zgotują nam tzw. elity.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS