OSAT brał udział w negocjacjach z rządem, przedstawiał postulaty agentów turystycznych, dostarczał danych o ich sytuacji. Zdał egzamin – mówi prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych Marcin Wujec.
Już niedługo rok 2020 odejdzie do historii. W turystyce miał być kolejnym rokiem wzrostu, sukcesu, zysku. Tymczasem nazwanie go okropnym lub strasznym będzie eufemizmem. Branża zapamięta go jako rok zapaści. Firmy i pojedynczy przedsiębiorcy jeszcze długo będą leczyć rany, jakie zadał im kryzys wywołany koronawirusem.
Ale, jak to zwykle bywa, trudności są też często szansą na zmiany, na zdobywanie nowych umiejętności, na spojrzenie z boku na swój biznes i życie. Pytamy menedżerów branży turystycznej, jaki to był rok* dla nich zawodowo i prywatnie. Co uznają za sukces, a co za porażkę?
Dzisiaj rok 2020 podsumowuje Marcin Wujec, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych, właściciel biura agencyjnego Soleno z oddziałami w Rabce Zdrój, Myślenicach i Pszczynie.
-Mijający rok to była katastrofa dla świata i dla Polski. Przechodziliśmy wcześniej różne kryzysy w turystyce związane z nadzwyczajnymi wydarzeniami, jak powodzie, trzęsienia ziemi, wybuch wulkanu, rewolucja arabska, zamachy terrorystyczne, ale żadne nie z nich nie miało charakteru ogólnoświatowego i nie było tak długotrwałe jak pandemia.
CZYTAJ TEŻ: OSAT do premiera: Nie zapominajmy o pomocy dla firm jednoosobowych
Kryzys wywołany pandemią uderzył w turystykę najwcześniej. Pierwsi odczuli go organizatorzy turystyki przyjazdowej, kiedy odwołano przyjazdy klientów z Azji, a potem z Izraela. Nie było żadnego okresu przejściowego – wszystko wstrzymywano z dnia na dzień i z dnia na dzień nasze firmy zostawały bez pracy i bez przychodów. Spadek przychodów wyniósł, ostrożnie licząc, 80 procent.
Zjednoczeni w obliczu katastrofy
Branża turystyczna toczyła walkę o przetrwanie – od marca aż do dzisiaj niemal non stop musieliśmy działać, podporządkowując się decyzjom administracyjnym władz polskich i innych krajów. Zamykanie i otwieranie granic, zamykanie i otwieranie lotnisk, zakazy i nakazy, kwarantanny i testowanie. Może i słuszne, ale zabójcze dla turystyki, bo nie idące w parze z zabezpieczeniem przedsiębiorców przed skutkami tych decyzji.
Szczęście w tym nieszczęściu, że udało nam się zjednoczyć. Najpierw w szerokim froncie w ramach zespołu antykryzysowego przy Ministerstwie Rozwoju, a później, kiedy segment MICE, eventów i targów powołał własną Radę Przemysłu Spotkań i Wydarzeń, w Polskiej Radzie Turystyki.
ZOBACZ: Rada Turystyki: Gdzie jest program pomocy dla turystyki?
Szczególnie cenię sobie powołanie tej ostatniej, do której przystąpiło ponad dwadzieścia organizacji branżowych – i tych od turystyki krajowej, i od wyjazdowej, i od przyjazdowej, i przewoźnicy autokarowi. Zawsze byłem orędownikiem współpracy, a w Radzie współpraca układa nam się bardzo dobrze. To jest nasza platforma do rozmów z partnerami zewnętrznymi, w tym z rządem, ale i do wymiany doświadczeń. Rada powstała nie tylko na czas kryzysu, mam nadzieję, że będzie wnosić dużo w przyszłości.
OSAT był i jest cały czas aktywny – braliśmy udział w negocjacjach z rządem, przedstawialiśmy postulaty agentów turystycznych, dostarczaliśmy danych o ich sytuacji.
Starliśmy się też zapewnić naszym członkom pełen serwis kryzysowy, czyli informowaliśmy o środkach pomocowych, jak po nie sięgać i z nich korzystać, sygnalizowaliśmy problemy, które mogą się pojawić, na przykład przy rozliczaniu pomocy. Przeprowadziliśmy z tego szkolenia.
Pomoc rządowa jedynie na przetrwanie
Wiadomo – kiedy firmom przychody spadają o 80 procent nic im tego nie wynagrodzi. Trzeba uczciwie przyznać, że relatywnie najlepsza jest sytuacja firm małych, zatrudniających do dziewięciu pracowników. One skorzystały z umorzenia składek ZUS, postojowego, mikropożyczek i dopłat do wynagrodzeń. Oczywiście tylko za niektóre miesiące. Nie mówimy tu o pełnym zaspokojeniu ich potrzeb, ale o środkach na przetrwanie.
W najgorszej sytuacji są firmy, które zatrudniają więcej niż dziewięć osób, bo pomoc dla nich nie była proporcjonalna do potrzeb. Również osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, a także spółki cywilne i z ograniczoną odpowiedzialnością, które nie zatrudniają pracowników (na przykład małżeństwa, takich firm rodzinnych w turystyce jest wiele) – utrzymanie tych miejsc pracy to nadal problem wymagający działań. I o to w ramach OSAT i Polskiej Rady Turystyki będziemy nadal zabiegać.
Chociaż mówi się, że około 20 procent biur agencyjnych zniknęło z rynku, żaden z członków OSAT nie ogłosił, że zamyka biznes. Owszem, ci którzy mieli po kilka biur musieli zwalniać pracowników i zamknąć część oddziałów. To jednak, że przetrwali, pokazuje, że członkami OSAT są najlepsi z agentów, liderzy środowiska. Ale teraz już ludziom kończą się oszczędności czy możliwości zaciągnięcia pożyczki czy kredytu. Wszystko już poszło na czarną godzinę i nie możemy sobie pozwolić na kolejną.
Agent rozładował napięcie
Do plusów kryzysu zaliczyłbym, że spowodował on niezwykłą intensywność kontaktów agentów z klientami, którzy mieli już wykupione wakacje. Potrzebowali oni wsparcia profesjonalnych doradców i agenci tę rolę znakomicie spełnili – pomogliśmy w załagodzeniu napięć.
Pamiętajmy, że wiosną setki tysięcy ludzi dowiedziały się, że nie tylko nie polecą na zaplanowane wakacje, ale jeszcze będą musieli poczekać pół roku na zwrot wpłaconych pieniędzy. Duża ofiarność i odpowiedzialność agentów pomogła w rozładowaniu nerwowej atmosfery, z korzyścią dla touroperatorów i całego rynku. Po swoim biurze wiem, że większość klientów po rozmowie przyjęła sytuację ze zrozumieniem. Nikt nie zrezygnował z wyjazdu, każdy przełożył go na inny termin.
ZOBACZ TEŻ: OSAT: Turysto, nie panikuj, jesteś w dobrych rękach
W ten sposób agenci pokazali, jak wybrnąć z trudnej sytuacji, gdy się ma relacje oparte na zaufaniu i profesjonalnej obsłudze. Pokazali, że są potrzebni. To też sprawiło zacieśnienie relacji agentów z klientami, myślę, że im to wkrótce jeszcze bardziej zaprocentuje.
OSAT pokazał siłę
Z drugiej strony, myśląc o przyszłości, OSAT zrobił niedawno szkolenie „Agencja turystyczna w mediach społecznościowych”. O tym, jak zadbać o wizerunek firmy i jak się promować na Facebooku i w Instagramie. Żeby nam świat nie odjechał, dużo się teraz mówi bowiem, że pandemia zmusiła ludzi do przeniesienia swojej aktywności do internetu, chcemy być i na to gotowi.
Poza taką wymierną pomocą dla swoich członków, jaką organizuje OSAT myślę że ważne jest w tych trudnych chwilach dla nich poczucie, że nie są sami. Mają duchowe wsparcie grupy bardzo fajnych ludzi. Ja sam tego doświadczyłem. W maju, kiedy miałem kryzys i dopadło mnie zwątpienie, jedna z koleżanek potrafiła wlać we mnie optymizm, co pomogło mi się otrząsnąć i wrócić do działania. Inny kolega natchnął mnie do zajęcia się sprzedażą ubezpieczeń na szeroką skalę, co dało mojej firmie drugą nogę w biznesie.
Przy okazji muszę też wspomnieć o wielkim zaangażowaniu wiceprezesa Marcina Chilińskiego w walkę o rozwiązywanie problemów naszej grupy zawodowej. Jestem mu wdzięczny za to.
Wielu agentów zmuszonych sytuacją poszukało sobie dodatkowego zajęcia. Oprócz wspomnianej sprzedaży ubezpieczeń, otwierali sklepy internetowe czy oferowali nowe usługi, nie związane z turystyką. Na pewno też nauczyliśmy się, że zawsze trzeba mieć jakieś oszczędności. Dlatego, jak by to nie brzmiało, trzeba przyznać, że z kryzysu wyjdziemy silniejsi i będziemy sobie lepiej radzić, gdyby znowu dopadły nas jakieś nadzwyczajne sytuacje.
Reasumując, uważam, że w kryzysie OSAT pokazał swoją siłę, tak wewnątrz, jak i na zewnątrz. Nie ma innej organizacji tak jednoznacznie reprezentującej środowisko agentów turystycznych. A jeśli nie ona, to kto się upomni o nasze interesy i o nie zawalczy?
OSAT był jedną z najaktywniejszych organizacji branży turystycznej w negocjacjach z rządem. A zarazem stabilnym i solidnym partnerem, zarówno dla rządu, jak i dla touroperatorów. Zresztą trudna sytuacja zbliżyła nas z tymi ostatnimi i myślę, że wkrótce będziemy z nimi rozmawiać, jak wyjść z pandemii z możliwie najmniejszymi stratami po obu stronach. Chciałbym, aby nam po tym roku zostało w słowniku ważne słowo – partnerstwo. Słowo klucz.
Ubezpieczenia na drugą nogę
Jeśli chodzi o moją własną działalność, to udało mi się utrzymać wszystkie trzy oddziały i nikogo nie zwolnić żadnego z dwóch pracowników. Więcej wolnego czasu wykorzystałem na uporządkowanie bazy klientów, poprawienie komunikacji elektronicznej z nimi, ujednolicenie nazwy firmy – do tej pory mieliśmy z moją narzeczoną biura pod nazwami Raba i Soleno, zdecydowaliśmy się na pozostawienie jedynie marki Soleno – a przede wszystkim zrobienie nowej strony internetowej, której osią jest mój blog podróżniczy. To też oznaczało zmianę wizerunku biura i podjęcie promocji na Facebooku. Jednym słowem unowocześniłem firmę, wreszcie się za to wziąłem!
To wszystko – praca w OSAT na pełny etat, chociaż oczywiście społecznie i porządki we własnej firmie, o bieżącej działalności nie wspominając spowodowało, że mało miałem czasu na hobby. Moją pasją jest półsportowa jazda rowerem kolarskim i w ogóle podróże rowerowe, jestem instruktorem Polskiego Związku Kolarskiego. Zwykle kilka razy w roku wyjeżdżam na trasy rowerowe w różnych regionach Polski. Tym razem udało mi się tylko przejechać we wrześniu w nadwiślańskim szlakiem z Oświęcimia do Krakowa i z powrotem. W sumie 150 kilometrów – z noclegiem w Krakowie i spacerem po centrum dwa dni.
Zdałem za to egzamin i uzyskałem licencję pilota drona z prawem do sterowania nim nawet po straceniu z nim kontaktu wzrokowego, to si … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS