Zgrzyty zdarzają się wszędzie. W pracy, w szkole, w związkach. Nic dziwnego, że mają też miejsce w rządzie, który jako twór ludzki jest ułomny. Jednak nawet skłócone uczniaki wiedzą, że co zaszło między Cześkiem a Zenkiem zostaje między Cześkiem a Zenkiem, nie warto chodzić „do pani”. W polskiej polityce rolę „pani” przejęła opinia publiczna zajadająca popcorn przy oglądaniu tłiterowych połajanek polityków tego samego obozu.
(Ro)zwijamy się. Do tej pory wszyscy narzekali na kłótnie polityczne między rządzącymi a opozycją. Między prawicą a lewicą. Między postsolidarnościowcami a postkomunistami. Mamy więcej – walkę między politykami tego samego klubu parlamentarnego.
Owszem, koalicja rządząca przetrwała, Solidarna Polska przegłosowała pozostanie w szeregach Zjednoczonej Prawicy, ale chyba nikt nie ma złudzeń, że sytuacja jest odległa od normalnej. Oto mamy przed sobą polityków z rządu, którzy odcinają się od działań jego szefa. W każdej firmie taki układ zakończyłby się bolesnym rozstaniem. W tym przypadku utrzymano status quo (i to ante bellum).
Gdakanie na tłiterkach
Polityka rządzi się jednak swoimi prawami. Mówi się, że nie jest to rozgrywka dla chłopców w krótkich majtkach (acz zaczynam mieć co do tego wątpliwości). Przyjmijmy, że w takiej atmosferze będzie teraz funkcjonowała Rada Ministrów. Tylko po jaką cholerę politycy rządzącej ekipy przenoszą swoje niesnaski do mediów społecznościowych? Już widzę te niecierpliwe tweety, histeryczne oznaczenia, teatralne gesty przeniesione na pytania retoryczne, emotikony, itd. Nawet zdecydowany sprzeciw, diametralnie odmienne zdania nie powinny przekładać się na kompulsywne wirtualne gdakanie godne najgorszego magla.
I wy, panowie, chcecie się kreować na twardzieli? Dajcie spokój. Od bezrefleksyjnego ścierania naskórka jeszcze nikt nie stał się herosem. Tym bardziej nie zyskało na tym państwo, na którego interes tak bardzo lubicie się powoływać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS