Dziesięć żółtych kartek. Czterdzieści dwa faule. Czerwona kartka. Kartki dla sztabów obu drużyn. Kontrowersje przy bramkach i rzutach karnych. Wszystko było w tym meczu – poza grą w piłkę nożną. W obozach Cracovii i Wisły ktoś za mocno wziął sobie to serca tę gadkę, że w derbach trzeba jeździć na dupach i zapieprzać. Obejrzeliśmy jakiś nieudany performance ocierający się o MMA, a chcieliśmy obejrzeć mecz piłkarski.
Przypuszczamy, że dzisiaj został pobity rekord Ekstraklasy pod względem stempli postawionych na stopach rywali. Dzisiaj połowa piłkarzy uczestnicząca w tym „spotkaniu” będzie musiała wieczorem zrobić sobie jakiś zimny okład na stopy, bo korki co rusz szurały po sznurówkach przeciwników. Stempel, łokieć, stempel, spóźniony wślizg. Taka kombinacja wyznaczała nam rytm derbów Krakowa.
Momentami wyglądało to tak, że piłkarze byli wręcz skupieni na tym, byle się komuś wchrzanić w nogi. Piłka przeszła? No trudno, to chociaż kolanem trafię w udo rywala.
Do tego mieliśmy same kontrowersje. Mecz trwał prawie dwie godziny, bo mieliśmy kilka wideoweryfikacji. Na dodatek – ha, tego te derby potrzebowały – sędziemu Stefańskiemu siadło radyjko do łączenia z pozostałymi sędziami. Ale zajmijmy się kontrowersjami:
-
Mehremić i rzut karny
Sędzia najpierw skazał na wapno, ale przy telewizorze siedział kilka minut. Nam też się wydaje, że zagrania ręką nie było – stoper Wisły przyjmuje piłkę pachą, może klatką, może barkiem, ale raczej piłka nie spada mu na biceps
-
karny na Szocie
Skwitujemy to tylko tym, że jeśli Szot chce po raz kolejny bawić się w takie padolino, to niech zapisze się do kółka teatralnego. Żenująca symulka. Słuszny brak wapna i słuszna żółta kartka.
-
odgwizdany karny dla Wisły
Początkowo myśleliśmy, że Stefański odgwizdał faul Szymonowicza. Z tym trudno byłoby się zgodzić, bo to bardziej Brown Forbes szukał tam kontaktu z defensorem. Ale później odwinęliśmy sobie powtórkę, a tak jak byk – stoper Cracovii zagrywa piłkę ręką. Dobra decyzja arbitra.
-
spalony i faul Rapy na Żukowie przy golu van Amerfsoorta
Tu mamy chyba największą kontrowersję. I wydaje się, że sędzia Stefański się pomylił. Kwestia spalonego Holendra jest dyskusyjna, trudno to ocenić bez linii pomocniczych. Natomiast wszystko wskazuje na to, że Rapa faulował Żukowa przed tym, jak piła trafiła do Hanki. Trafia łokciem rywala, uniemożliwia mu walkę o piłkę.
Do tego jeszcze potencjalna czerwona kartka dla Lisa za uderzenie Marqueza. Do tego anulowany gol Thiago, przy którym… no, nie za bardzo wiadomo za co został ten gol anulowany. I jeszcze sytuacja śmierdząca wapnem po tym, jak Silva kopnął w tyłek van Amersfoorta. Będziemy to wszystko weryfikować jeszcze w Niewydrukowanej Tabeli.
Piszemy tyle o kontrowersjach, faulach, uderzeniach czy rękach, bo po prostu o kwestiach czysto piłkarskich nie za wiele napisać można. Bo fajne momenty miał Yeboah, ale tylko przez pierwsze pół godziny meczu. I może niezłym trikiem popisał się w drugiej połowie Hanca, ale w pierwszej części gry nie istniał. Naprawdę próbujemy kogoś wyróżnić, poszukać jakichś fajnych elementów taktycznych, znaleźć sprytne sposoby na rozpykanie rywala i… nie ma.
Ale dobra, kilka słów o przebiegu tego starcia się należy. No to tak – do czerwonej kartki Forbesa bardziej podobać mogła się Wisła, ale sytuacji strzeleckich było z tego niewiele. Jeśli już goście stwarzali zagrożenie, to po stałych fragmentach gry. Rzut karny wiślakom pomógł, ale później ich napastnik z żółtą kartką na koncie uznał za całkiem rozsądne atakowanie łokciem rywala w walce o piłkę.
I od tego momentu przeważała Cracovia. Była sytuacja Piszczka przytomnie obroniona przez Lisa. Swoją drogą – dobrze, że ten Piszczek wszedł na boisko, bo z Rivaldinho „Pasy” grały jak bez napastnika. Gol dla gospodarzy padł w sposób bardzo typowy dla tego spotkania – Hanca strzelił z woleja, nie trafił w bramkę, trafił van Amersfoorta w łeb, zrobiło się 1:1.
A ekipa Michała Probierza mogła ten mecz nawet wygrać, ale Siplak z trzech metrów strzelił gdzieś w okolice stadionu Wisły. Myśleliśmy, że to fizycznie niemożliwe, by z tak bliska tak bardzo przenieść piłkę nad poprzeczką, ale pewne mity zostały obalone.
I to chyba tyle.
Oby w kolejnych derbach więcej było futbolu, a mnie polowania na nogi. Bo jeśli któryś z piłkarzy chce się wyżyć, to słyszeliśmy, że wojownik z Częstochowy szuka rywala na pożegnalną (ta, jasne) walkę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS