A A+ A++

Prognozujecie przebieg epidemii na podstawie wyszukiwania w Google terminów: „utrata węchu” lub „utrata smaku”. Co z tego wynika?

Przede wszystkim okazuje się, że metody stosowane przez nas w prognozowaniu ekonomicznym z wykorzystaniem alternatywnych danych wysokiej częstotliwości (np. Google Trends lub media społecznościowe) pozwalają na prognozowanie przebiegu sytuacji epidemicznej w krótkim terminie. Jeśli zaobserwowana przez nas zależność się utrzyma, to za dwa tygodnie średnia 7-dniowa liczba nowych zakażeń spadnie do 5–8 tys. z ponad 13 tys. obecnie. Gdy na wykresie widać dane z datą np. 11 grudnia, oznacza to, że wyszukiwanie w Google „utraty węchu” czy „utraty smaku” odbyło się dwa tygodnie wcześniej wobec tej daty. To ujęcie często wykorzystywane przez ekonomistów do pokazywania wskaźników o charakterze wyprzedzającym, powiązanych z jakąś inną zmienną, którą chcemy zaprognozować. Dane są uśredniane za 7 dni, by wyeliminować wpływ weekendów i wahań z tym związanych. Naszym celem nie jest ocena, ile jest faktycznie zakażeń, tylko jak się zmienia ich liczba. Nas, ekonomistów, interesuje dynamika – czy fala epidemii rośnie, czy słabnie i czy w związku z tym będzie więcej restrykcji, czy mniej. W tym sensie nasza metoda pozwala przejść obok wątpliwości dotyczących liczby testów czy tych dotyczących sposobu raportowania. Mamy świadomość, że faktyczna liczba zakażeń jest kilka razy większa niż potwierdzonych, ale dla nas ważna jest też liczba potwierdzonych przypadków, bo to ona determinuje decyzje rządu dotyczące restrykcji dotykających gospodarkę.

Często podnoszona jest wątpliwość, że jest mniej przypadków dlatego, że liczba testów maleje.

W Polsce, podobnie jak w niektórych krajach, nie ma strategii masowego testowania wszystkich. W tej sytuacji, gdy fala zakażeń opada, to liczba badań także będzie spadać. Zatem spadająca liczba testów jest dla nas potwierdzeniem spadku liczby faktycznych zakażeń. Chyba że odsetek testów pozytywnych rośnie. Dopóki tak się działo do początku listopada, to korelacja z naszego wykresu nie wydawała nam się mocną podstawą dla tezy, że minęliśmy szczyt drugiej fali. Natomiast gdy kilka dni później odsetek testów pozytywnych zaczął się najpierw stabilizować, a potem spadać, to dla nas był to sygnał potwierdzający … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPożar w Bodzechowie. Ogień zajął poddasze domu
Następny artykułWalka z pandemią w Polsce. „Jak ktoś mi mówi teraz o misji, to nóż mi się w kieszeni otwiera”