– “Kaczyński do kościoła jeździ w kolumnie z czterech aut”. Prezes PiS i wicepremier doprowadził do sytuacji, w której musi się chronić jak nie przymierzając przedstawiciel władzy okupacyjnej w podbitym kraju – pisze Tomasz Siemoniak.
Przejazd do kościoła wieloma samochodami na raz nie jest ucieczką od realności. Limuzyny są absolutnie materialne, kościół też. To tylko dawanie okazji do jednej z kolejnych krytyk. Dobrozmienna bowiem retoryka przyciąga je rzec by można organicznie.
Podejrzliwość, ksobność, mania wielkości, wrogość, lęk przed utratą niezależności, projekcja, myślenie urojeniowe – to są zdaniem wielu znamiona politycznej paranoi. Wedle Janusza Majcherka pozwala ona uciec od świata, sprawiającego przykrości.
Dobra zmiana wpisała się w przytoczoną definicję utrzymując, że podniosła z kolan Polskę znajdującą się przedtem w ruinie. Teraz odgradza ją od świata, opanowanego przez wiadome siły, których jedynym celem jest nasza suwerenność. Bo jako ostoja wolności i moralności stoimy na przeszkodzie świeckiej rozwiązłości zagranicy.
Rzecz spełnia wymogi, którymi Józef Bocheński definiuje ideologię. Mamy oto grupę, dobrozmieńców, którzy mają receptę na szczęście wszystkich, dobrą zmianę. Wystarczy poddać się ich woli, wtedy uzurpatorzy (?) Nie będą nam tutaj, w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy.
Tyle, że przynajmniej kościół, do którego jeździ Prezes nie jest zlokalizowany za żadną granicą. To dlaczego udaje się tam aż z taką obstawą?
Może jednak z tą ideologią jest coś nie tak? Nic więc dziwnego, że Bocheński każdą uważa za mit.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS