Zapraszamy do przeczytania kolejnego odcinka felietonu “Dziennik zarazy”. Autorem jest nasz Czytelnik, który przeszedł chorobę COVID-19 i w tym roku dwukrotnie znajdował się w kwarantannie.
To było najlepsze chyba wydarzenie tygodnia czyli występ pani piosenkarki, która to urbi et orbi ogłosiła – zresztą po raz kolejny – że ta cała zaraza to jedna wielka ściema. W szpitalach leżą statyści opłacani przez Billa Gatesa, a ona nic sobie wstrzyknąć nie da. Taki to z niej wróg wstrzyknięć (nie licząc drobnych ale naprawdę drobnych iniekcji botoksem czy innym tam wypełniaczem oraz spulchniaczem).
Żeby trochę było edukacyjnie to przypomnę, że kiedyś żył sobie szewc, który marzył by przejść do historii. No ale jako szewc w starożytności to nie miał jak się rozwinąć i nie wymyślił żadnych nowych butów i dla tego chodzimy w jakiś trampkach czy innych tenisówkach a nie w herostratesach – a właśnie, o czym zapomniałem dodać, zwał się ów szewc Herostrates. No i chłop wymyślił, że jak spali jeden z siedmiu cudów starożytnego świata to się na kartach historii odznaczy. Jak pomyślał, tak zrobił. I co? Mimo starań ówczesnych władz do dzisiaj znamy jego imię (nazwisko?). Do czego zmierzam? Ano do tego, że piosenkarkę wzmiankowaną wyżej spokojnie można nazwać Herostratesem wykonania polskiego hymnu narodowego ( dla niewiedzących: było to w trakcie otwarcia mistrzostw świata piłki kopanej w Korei).
Ja wiem, że święto – trzeba być tak po polsku: smutnym, dumnym, wzruszonym i co najmniej awatara sobie na portalach internetowych jakąś patriotyczną grafiką ubogacić – ale jakby się komuś nudziło to hymn w wykonaniu naszej bohaterki jest dostępny w odmętach internetu.
[embedded content]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS