A A+ A++

Polska marka MISBHV znalazła się w ogniu krytyki tuż po tym, jak na jaw wyszło, że bezprawnie użyła zdjęcia pewnego fotografa i umieściła je na swoich ubraniach. W ramach rekompensaty brand zaoferował voucher na swoje produkty o wartości 2000 euro.

Szanghajski fotograf działający pod pseudonimem Hqeivy opublikował na swoim instagramowym profilu obszerny post, w którym oskarżył MISBHV za bezprawne użycie jego zdjęcia. W nowej kolekcji polskiej marki znalazły się bowiem bluzy, koszule, T-shirty i sukienki z nadrukiem przedstawiającym twarz kobiety z krótką grzywką i mocno podkreślonymi ustami – fotografia ta, wykonana w 2016 roku, zdobyła dużą popularność na takich portalach, jak m.in. Pinterest czy Weibo i przez to niestety była wykorzystywana bez zgody autora. Hqeivy przyznał, że przez te cztery lata wielokrotnie musiał bronić swoich praw własności intelektualnej.

W poście dotyczącym MISBHV fotograf napisał, że gdy tylko na jaw wyszło, że marka wykorzystała bezprawnie jego zdjęcia, dyrektor kreatywny brandu skontaktował się z nim za pośrednictwem maila. W wiadomości przedstawiciel marki tłumaczył, że wina leży po stronie projektanta – niepracującego już skądinąd dla MISBHV – który zapewniał, że kupił prawa autorskie do fotografii. A jak zaznaczył Hqeivy, przedstawiciele marki ani razu nie skontaktowali się z nim w sprawie wykorzystania jego pracy w swojej kolekcji.

W mailu dyrektor kreatywny marki zaoferował fotografowi zadośćuczynienie za bezprawne wykorzystanie jego zdjęć – voucher na zakupy o wartości 2000 euro, co, jak zauważył Hqeivy, jest równowartością jednej, puchowej kurtki MISBHV. 

zdjęcia: instagram.com/hqeivy

Takie rozwiązanie sprawy nie było wystarczające dla fotografa, zwłaszcza, że rozchodziło się o jego prawa autorskie, jak i modelki, która widnieje na zdjęciach. Na domiar złego, okazało się, że marka wykorzystała nie jedną, a kilka praca artysty, które zostały nadrukowane na ubraniach brandu. Jak przyznał Hqeivy, na te zarzuty jednak przedstawiciele MISBHV już nie odpowiedzieli. 

Cała ta sytuacja została nagłośniona przez fanpage „Fucks Fashion” – pod obszernym postem swój komentarz opublikował Tomasz Wirski z MISBHV, w którym oddalił zarzuty fotografa i zaznaczył, że to marka ma trudności ze skontaktowaniem się z artystą. Przedstawiciel brandu zauważył też, że fotografowi wcale nie chodzi o kwestie praw autorskich, a „zbicie fejmu na plecach MISBHV”.

zdjęcie: facebook.com/fucksfashion

Początkowo zdjęcia z grafiką Hqeivy zniknęły z instagramowego profilu MISBHV, lecz same ubrania dalej dostępne były na stronie brandu. Ostatecznie one również zostały wycofane ze sprzedaży. Na tę chwilę ani fotograf, ani przedstawiciele marki nie skomentowali, jak dalej potoczyły się między nimi sprawy. 

PS

Klientka firmy założonej przez popularną influencerkę Jessicę Mercedes zauważyła, że na koszulkach marki za kilkaset złotych, pod metką Veclaim znajduje się inna – należąca do producenta tanich t-shirtów Fruit of The Loom. Na blogerkę spadła fala krytyki.

PS2

Kolejna polska marka jakiś czas temu mierzyła się z niemałym kryzysem wizerunkowym i musi tłumaczyć się niezadowolonym klientom po tym, jak jedna użytkowniczka znalazła na platformie Aliexpress biżuterię łudząco podobną do tej sprzedawanej przez firmę Wishbone.

PS3

„Afera metkowa”, którą rozpętała marka Veclaim, zmusiła polskiego konsumenta do zastanowienia się, ile naprawdę warte są jego ubrania. O tym, dlaczego daliśmy się złapać w pułapkę marek premium i czy przekaz „made in Poland” nie stracił na swojej mocy, rozmawiamy z twórcami bloga i kanału Dandycore.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPGG ma nową szefową rady nadzorczej
Następny artykułSkoordynowany atak islamistycznych terrorystów