A A+ A++

W XVI-wiecznej Europie powszechnie uprawiano barefooting. Jest to sztuka chodzenia boso, która – przynajmniej w teorii – pozwala połączyć się z naturą i czerpać energię Matki Ziemi. Obecnie barefooting to kaprys milenijnych hipisów, a wówczas –przykra codzienność większości społeczeństwa. Przeważająca część ludzkości nie wiedziała bowiem, co to obuwie, a oznaką bogactwa było posiadanie chociaż jednego kompletu pościeli czy krzeseł.

Kluczowym elementem wyposażenia każdego „mieszkania” była pojedyncza drewniana ława. Harmonogram dnia ustalany był przez naturę, tak więc wraz z nastaniem świtu lub zmierzchu zaczynano bądź kończono pracę. Ta nie trwała w nieskończoność, jako że średnia długość życia wynosiła wtedy zaledwie 35 lat.

Mniej więcej w tych ciężkich dla normalnego człowieka czasach, na skutek załamania się feudalizmu zaczął kształtować się w Europie Zachodniej kapitalizm. Obecnie system ten ma tylu przeciwników, co zwolenników, a powtarzane jak pacierz banalne stwierdzenie, że lepszego systemu jak dotąd jeszcze nie wymyślono, pomimo nawracających kryzysów ekonomicznych wciąż pozostaje aktualne.

Już w XIX wieku Karol Marks zapowiadał rychły upadek kapitalizmu. Mimo że w stworzonej przez niego krytyce jest sporo racji, to – jak pokazuje nam historia – jego prognozy okazały się przedwczesne i przesadzone.

Nie zmienia to faktu, że na przestrzeni wieków system ten ewoluował, dzięki czemu do dziś trwa nieprzerwanie. Pamiętając jednak o tym, że korzenie kapitalizmu sięgają XVI-wiecznej gehenny, ciężko oprzeć się wrażeniu, że do współczesnych realiów może on być – delikatnie mówiąc – dopasowany. Czy to aby nie pora na zmianę?

Gonitwa jednorożców

Typowy dzień przedstawiciela pokolenia Z albo Y ma niewiele wspólnego z rutyną XVI-wiecznego chłopa, nawet jeżeli mówimy o złotej erze Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Niczym nie przypomina on nawet egzystencji XIX-wiecznego pracownika łódzkiej fabryki.

Dziś młody człowiek słucha muzyki na Spotify, ogląda filmy na Netfliksie, czyta książki na Kindle’u od Amazona, a do pracy dojeżdża samochodem carsharingowym Panek. Wszystkie te usługi mają jeden wspólny mianownik – sprzedawane są w modelu subskrypcyjnym, w który dostęp do dóbr jest nam dany jedynie na pewien czas.

Nie stajemy się więc posiadaczami samochodu, sterty książek, kolekcji płyt z filmami czy muzyką, a mimo to dowolnie z nich korzystamy. Okazuje się, że lata ewolucji wolnorynkowego systemu zaowocowały jednym – wcale nie chcemy gromadzić, a zamiast tego najzwyczajniej w świecie wolimy doświadczać. Wygodny dostęp do usługi jest górą nad aktem własności.

Doskonale rozumieją to jednorożce (start-upy warte ponad miliard dolarów), które galopują po giełdzie, a na swoich plecach niosą konsumentów do usług, które jak żadne inne dostarczą im masę przyjemności i satysfakcji. Podobny kod DNA co u jednorożców, znajdziemy również w user experience. Jakby na to nie patrzeć, to ciągłe wsłuchiwanie się w głos użytkownika stoi za ich ogromnym sukcesem. Życie tym stworzeniom dał ten sam wielki wybuch, z którego powstał „subskrybizm” – model biznesowy na nowo określający relację pomiędzy firmą a konsumentem. Pełnymi garściami czerpie on to co najlepsze z systemów gospodarczych, które szczyt swojej popularności mają już dawno za sobą: kapitalizmu i… socjalizmu.

Tradycyjny biznes nie dostrzega potencjału tkwiącego w sprzedaży abonamentów lub nie wyobraża sobie zmiany modelu działania, przekonany o słuszności utartych schematów, które przez lata generowały zyski. Czy wszyscy CEO, jak jeden mąż, powinni wykonać zwrot, i stanąć plecami do konwencjonalnie przygotowanych ofert? Nic bardziej mylnego. Niedorzecznością jest również przyjmowanie postawy rodzica, który widząc kolczyk w nosie swojego 14-letniego dziecka, mówi: „Nie ma co się przejmować. Na pewno zaraz mu przejdzie!”. Wszystko wskazuje na to, że model subskrypcyjny zostanie z nami na dobre, a z biegiem lat cieszyć się będzie coraz większą popularnością.

Świadczą o tym chociażby dane opublikowane przez PitchBook. Dowiadujemy się z nich, że mimo trwającej pandemii w pierwszej połowie 2020 roku liczba europejskich jednorożców wzrosła o 10 firm. Oznacza to, że obecnie na Starym Kontynencie mamy 53 takie biznesy.

Jak twierdzą specjaliści od inwestycji VC, wzrosła również łączna wycena obecnych jednorożców i wartość dotacji, jakie otrzymują od hojnych inwestorów. Jak to się dzieje, że w czasach, gdy ludzie wyrywają sobie włosy z głowy, młodzi przedsiębiorcy święcą kolejne triumfy?

Żyć, doświadczać i pamiętać. Dzięki sztucznej inteligencji

Wszystko dzięki rozpoznaniu potrzeb klientów i niekończącemu się doskonaleniu świadczonych usług. To od nabywców zaczyna się dziś tworzenie produktów i na nich kończy proces sprzedaży. To zamknięty układ, w którym użytkownik końcowy znajduje się w centrum działań marki. Udowodnili to analitycy międzynarodowej firmy doradczej McKinsey, którzy prześwietlili 300 spółek giełdowych z różnych państw i branż. W przypadku każdej z nich zebrane dane dotyczyły 5 lat … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrudny powrót Doroty Gardias do codzienności. Sąsiedzi jej unikają
Następny artykuł„Wakacje kredytowe” i ich konsekwencje. Część banków zaostrzyła przepisy