A A+ A++

Tego samego dnia kardynał Karol Wojtyła został papieżem.

– Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko. I oboje po raz pierwszy z Polski – powiedział Jan Paweł II w 1979 r. w trakcie spotkania z Wandą Rutkiewicz podczas pierwszej pielgrzymki do Polski. Rutkiewicz 16 października 1978 r. zdobyła najwyższy szczyt Ziemi Mount Everest. Jako trzecia kobieta na świecie i pierwsza Europejka. To było jej pisane.

– Mamo, to kosmos, nad szczyty jest kosmos – mówiła matce, Marii Błaszkiewicz. Rutkiewicz nigdy nie chciała wracać na dół. Każdy pobyt na szczycie przeciągała do ostatniej chwili. Aż trzeba było schodzić, by potem znów tęsknie spojrzeć na zasnuty chmurami wierzchołek.

Każdy może zdobywać szczyty

Miłością do wspinaczki zapałała na Dolnym Śląsku. Najpierw jeździła z ojcem na Ślężę niedaleko Wrocławia, później w Sokoliki w Rudawach Janowickich. To pod Jelenią Górą rozpoczęła się historia jednej z najwybitniejszych himalaistek w historii. Chociaż mogła wybrać inną drogę; była kapitanem reprezentacji juniorek w siatkówce, o czym przypomina się w historii Liceum Ogólnokształcącego nr 2 we Wrocławiu przy ul. Parkowej, gdzie w 1959 r. zdała maturę.

Kamień pamiątkowy przy wejściu do II LO we Wrocławiu, fot. Wikipedia

W latach 60. studiowała na Politechnice Wrocławskiej, z dyplomem inżyniera-elektronika pracowała w Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych. I zdobywała kolejne szczyty m.in. Mont Blanc (4808 m n.p.m.) oraz Eiger (3970 m n.p.m.) w Alpach Berneńskich, gdzie weszła po północnej ścianie, nazywanej „morderczą ścianą”. Wcześniej ukończyła kurs taternicki. Należała też do Klubu Wysokogórskiego we Wrocławiu.

– Studiowałem we Wrocławiu na tym samym wydziale, co Wanda. Należeliśmy do tego samego klubu. Te pierwsze wyjazdy w skałki, w Tatry i potem gdzieś dalej. Wanda zawsze się interesowała, jak przychodził ktoś młody – zawsze pytała, czy pomóc. Była bardzo opiekuńcza – wspominał na antenie RMF FM Krzysztof Wielicki, który miłością do gór zapałał dzięki Rutkiewicz.

O swoich wrocławskich korzeniach nigdy nie zapomniała. 10 maja 1980 r. wróciła do swojego liceum i spotkała się z uczniami. „Każdy może mieć swój Mount Everest w życiu. Nie każdy może go dosięgnąć w sposób tak spektakularny jak ja. Ale niech mój Mount Everest będzie zachętą, mobilizacją w chwilach zwątpienia” – napisała w szkolnej kronice.

Zdobycie przez nią Dachu Świata było potwierdzeniem niezłomności i hartu ducha. W typowo męskim sporcie sama nigdy nie prosiła i pomoc i chciała pokazać, że kobiety też potrafią się wspinać. Sama była uczestniczką pierwszego wejścia zespołu kobiecego północną ścianą na Matterhorn (4478 m n.p.m.) oraz na Trollveggen (1788 m n.p.m.) w Norwegii, najwyższy klif w Europie.

– Sama decydowała o swoich celach, pragnieniach i całym życiu. Wiele osób nie mogło znieść, że ona projektuje swoje przedsięwzięcia, robi to, co chce, i znajduje sposoby, by prowadzić wymarzone życie – opowiadała Ewa Panejko-Pankiewicz, która weszła z Rutkiewicz na Gaszerbrum I. Rutkiewicz jako pierwsza kobieta zdobyła K2 (8611 m n.p.m.).

Karawana marzeń

Rutkiewicz w sumie zdobyła osiem z czternastu ośmiotysięczników: Nangę Parbat, K2, Annapurnę, Gaszerbrum II, Gaszerbrum I, Czo Oju i Sziszapangmę. Niewiele jej zabrakło do sięgnięcia po Koronę Himalajów i Karakorum. Pozostałe szczyty zamierzała osiągnąć w półtora roku. Projekt nazwała „karawaną marzeń”.

Nie było jej to dane. 12 maja 1992 r. razem z Meksykaninem Carlosem Carsolio, z którym weszła już na Sziszapangmę, rozpoczęła atak szczytowy na Kanczendzondzę. Himalaiści wyruszyli w ostatnią drogę o godzinie 3.30. Po kilkunastu godzinach wspinaczki Carsolio zdobył szczyt. W tym samym czasie Rutkiewicz zbierała siły. Carsolio spotkał ją ok. godziny 20.00 na wysokości 8200 m n.p.m., gdy wracał ze szczytu. Namawiał Polkę do zejścia, ale ta była uparta. Chciała wejść na wierzchołek dzień później, po spędzeniu nocy w jamie śnieżnej. Nie miała jednak namiotu, śpiwora ani żywności. Nikt już więcej jej nie zobaczył. Uznano ją za zaginioną, a w 1996 r. za zmarłą. Ciała nigdy nie odnaleziono.

Artystyczny album „Wanda Rutkiewicz”, Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu

– Nie chciała zrezygnować. Korona Himalajów była jej marzeniem. Postanowiła przeczekać noc na wysokości 8300 m n.p.m. Przyszła burza śnieżna, zawierucha – opowiadał w dokumencie Anny T. Pietraszek „W cieniu Everestu – Wanda Rutkiewicz”, Arkadiusz Gąsienica-Józkowy, ratownik górski i współtowarzysz wyprawy Rutkiewicz na Kanczendzongę. Nie mógł wejść na szczyt z powodu zatrucia pokarmowego.

Przed mężczyznami

– Dla Wandy nie było rzeczy niemożliwych – od tego trzeba zacząć. To była kobieta tak uparta, tak dążąca do celu, że tylko ona mogła to zrobić w tamtym czasie. Wanda była przed nami, przed facetami na Mount Evereście. Dodatkowo wybrała sobie tę datę – albo nie wybrała – kiedy kardynał Wojtyła zostawał papieżem 16 października 1978 roku. (…) Czasem na wyprawie zimowej z Zawadą jak nam coś nie szło, to mówiliśmy: „Chłopaki, chłopaki. Wanda tu już była przed wami, a wy co?” – dodawał na antenie RMF RM Wielicki.

Urodzona na Żmudzi wrocławianka mogła zostać pierwszą kobietę na świecie, którą osiągnęła koronę Himalajów.

Jej wspinaczkę wrocławianie widzą każdego dnia. Na pl. Legionów dwa lata temu powstał mural najwybitniejszej polskiej himalaistki autorstwa Marty Frej. W 2018 r. obchodzono setną rocznicę ustanowienia dla kobiet praw wyborczych w Polsce. Kto może być większym symbolem pokonywania trudności mimo przeciwności losu niż Rutkiewicz?

fot. Małgorzata Wieliczko

Tomasz Szostak, kierowca rajdowy i przyjaciel Rutkiewicz w dokumencie „Himalaiści. Karawana marzeń”: – Zawsze chciała być wolna, niezależna i sam na sam z kolejnym wyzwaniem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRynek mieszkań do wynajęcia w Krakowie
Następny artykułW Łódzkiem powstanie multimodalny port przeładunkowy. Ostatecznie zdecydowano o lokalizacji