Kirgistan nie jest popularnym kierunkiem wśród polskich turystów, nęci raczej podróżników z krwi i kości, którym niestraszne trudy wyprawy i brak zdobyczy cywilizacji. Jednak… Nie taka straszna ta Azja Środkowa jak ją malują. Dziś w stolicy Kirgistanu – Biszkeku nowoczesność miesza się z pozostałościami „sojuza”, a na prowincji – np. nad jeziorem Songköl – jak grzyby po deszczu wyrastają skrojone pod turystów jurty, z wygodami, nawet z łazienkami. Leci się tam około sześciu godzin, z przesiadką w Moskwie lub Stambule.
O wszystkich olśnieniach w Kirgistanie barwnie opowiada Jakub Czajkowski, geograf i podróżnik, który organizuje i pilotuje wyprawy przygodowe, trekkingowe, konne i rowerowe w różne miejsca na ziemi, ale w Azji Środkowej zakochany jest wyjątkowo.
Po Kirgistanie zazwyczaj porusza się konno, jednak tym razem – a wybrał się tam już po raz szósty – zdecydował się na rower i jest zachwycony.
– Siedzimy sobie teraz w Biszkeku przy zimnym piwie (jest godz. 22:00, a wciąż ponad 30 st. C), ale jeszcze dwa dni temu w nocy w górach zamarzła nam woda w butelkach – napisał na Facebooku, podsumowując podróż: siedem dni, 530 km, w sumie 6020 m w górę i prawie tyle samo zjazdów. Jechali przez góry Tien-szan z miasteczka Kochkor, przez jezioro Song-kol, miasto Naryn, przełęcz Tosor (najwyższe miejsce, 3843 m n.p.m.) do Bokonbajewa nad jeziorem Issyk-kul. Z pełnymi sakwami, w upale i pełnym słońcu. Trudy rekompensowała możliwość biwakowania w wysokich, dzikich górach. Na trasie spotkali 21 rowerzystów z różnych zakątków świata.
Jakub opowiada o Kirgistanie – w całości położonym w niebiańskich górach Tien-szan – jako o kraju dziewiczej, surowej przyrody. Ośnieżone szczyty kontrastują z błękitem nieba i soczystą zielenią wysokogórskich pastwisk. Z wysoko położonych przełęczy roztaczają się oszałamiające widoki na potężne lodowce i turkusowe górskie jeziora. Na zboczach gór i w dolinach spotkać zaś można rzadkie gatunki dzikich zwierząt m.in. panter śnieżnych i owiec argali.
Góry są bardzo wysokie, połowa kraju leży na wysokości ponad 2500 m n.p.m. Na tej właśnie granicy zaczynają się letnie pastwiska, tzw. jailoo (zimą Kirgizi schodzą do wsi i tam trzymają zwierzęta). Odnogami dawnego Jedwabnego Szlaku, kiedyś przemierzanymi przez karawany, dziś pasterze pędzą zwierzęta nie tylko znad jeziora Issyk-kul – „perły Azji Środkowej”, drugiego co do wielkości górskiego jeziora na świecie (po Titicaca; 6 tys. km kw. powierzchni; leży na wysokości 1606 m n.p.m.).
Wielkie stada baranów i kóz to typowy widok. Jakub wspomina ze śmiechem, że parę lat temu spędził w Kirgistanie ciurkiem sześć tygodni (w tym dwa w siodle) i po powrocie do domu tak przesiąknięty był zapachem zwierząt, że bliskim trudno było to znieść.
Cóż, zawsze można wymoczyć się w gorących termalnych źródłach Altyn Araszan i zregenerować siły. Trekkingi nad wysokogórskie jeziora Kol Ukok i Ala-kol, kąpiele w ciepłym Issyk-kul, biwaki pod spektakularnie rozgwieżdżonym niebem dopełniają katalogu atrakcji.
Tak reklamuje swoje wyprawy podróżnik: – Kirgistan to niewielkie państwo położone pośród niedostępnych gór Azji Środkowej, na styku wielkich systemów górskich Tien-Szanu i Pamiru, przez co średnia wysokość kraju sięga 2900 m n.p.m. Niedostępne położenie mimo intensywnej rusyfikacji trwającej tutaj ponad dwa wieki pozwoliło Kirgizom zachować swoją odrębność, która wyraża się niepowtarzalnymi tradycjami i sposobem życia. Wbrew temu, co pisał Ryszard Kapuściński, nie każdy Kirgiz „schodzi z konia” – wielu wciąż prowadzi koczowniczy lub półkoczowniczy tryb życia.
Wcale nie należą też do rzadkości zaproszenia do tradycyjnej kirgiskiej jurty, częstowanie mocną, czarną herbatą podawaną w czarkach i tradycyjną potrawą beszbarmak, czyli „pięć palców” (bo je się rękoma).
Jest co zwiedzać i w samym Biszkeku. Mieście stosunkowo młodym, bo XIX-wiecznym, typowo postsowieckim. Jego centralnym punktem jest aleja Czujski Prospekt i pomnik Manasa – bohatera narodowego Kirgizów, który walczył z najeźdźcami.
Na bazarze Osz można poczuć klimat Jedwabnego Szlaku, kupić orientalne smakołyki, pierwszej jakości warzywa i owoce, pierogi z baraniną albo wołowiną – manty, szaszłyki, orientalne przyprawy. Dobrym pomysłem jest stołowanie się na bazarze i jedzenie tego, co miejscowi. Przysmakiem są samsy – pieczone bułki z farszem mięsnym. A językiem urzędowym – oprócz kirgiskiego – jest też rosyjski, więc łatwo się porozumieć. Także z przemieszczaniem się – choćby marszrutką – nie ma żadnych problemów.
Kirgistan jest co prawda krajem muzułmańskim, ale wyznaje się tu islam w „wydaniu lżejszym”.
– Raz zapytałem znajomego Kirgiza czy napije się alkoholu, a w odpowiedzi usłyszałem: „A dlaczego mam się nie napić? Ja jestem sowiecki człowiek” – śmieje się Jakub Czajkowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS