Przed dwoma dniami szef Departamentu Obrony USA Mark Esper poinformował, że spośród niemal 12 tysięcy amerykańskich żołnierzy wycofywanych z Niemiec 5 600 zostanie skierowanych do innych państw NATO.
Z Niemiec siły USA zostaną przerzucone – na stałe – do Włoch i Belgii. We Włoszech rozmieszczone mają być m.in. myśliwce F-16, a do belgijskiego Mons przeniesione ma być m.in. Dowództwo Europejskie Stanów Zjednoczonych.
Esper zapowiedział również wzmocnienie obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w regionie Morza Czarnego.
W odniesieniu do naszego kraju szef Pentagonu oznajmił, że strona amerykańska “planuje rotację do Polski ‘przewodniego elementu’ nowo utworzonych dowództw V Korpusu armii USA”. Dopiero po tym jednak – zaznaczył Esper – jak Warszawa podpisze “porozumienie o współpracy obronnej i umowę o ‘podziale obciążenia’, tak jak zostało wcześniej obiecane”.
Szef Departamentu Obrony USA dorzucił również, że “być może są również inne możliwości, by skierować do Polski i krajów bałtyckich dodatkowe siły”.
Kilka tygodni wcześniej, podczas wizyty Andrzeja Dudy w Białym Domu 24 czerwca, Donald Trump zapewnił, że część z wycofywanych z Niemiec oddziałów zostanie skierowana właśnie do Polski. A zgodnie z porozumieniem między Warszawą i Waszyngtonem z ubiegłego roku, Stany Zjednoczone mają wysłać do naszego kraju dodatkowy tysiąc żołnierzy.
Dzisiaj Onet – powołując się na swoje anonimowe źródła – doniósł, że “na przerzut amerykańskich oddziałów z Niemiec do Polski nie było najmniejszych szans”.
Mowa o obecności stałej amerykańskich sił w naszym kraju – nie rotacyjnej, jaką ogłoszono.
“Siły USA stacjonowały w Niemczech na stałe. Te, które przeniesione zostaną do Włoch, Belgii i w rejon Morza Czarnego, również będą tam stacjonować na stałe. Jednostki, które już znajdują się w Polsce, oraz te, które dodatkowo przyjadą do Polski, będą przybywać na terytorium RP na zasadzie rotacyjnej (…) rotacja taka może się w każdej chwili zakończyć” – podkreśla portal.
Rozmówcy Onetu “związani z kancelarią prezydenta” jako odpowiedzialnego za to, że siły amerykańskie z Niemiec nie trafią do Polski, wskazują szefa MON Mariusza Błaszczaka.
Według ustaleń portalu, to Błaszczak nie zgadzał się na amerykańskie żądania dot. zakresu immunitetu dla amerykańskiego personelu wojskowego w Polsce, sprzeciwiał się amerykańskim żądaniom finansowym i wymogom dot. warunków, w jakich mieliby stacjonować w Polsce amerykańscy żołnierze.
Wypełnienie postulatów Waszyngtonu oznaczałoby, że żołnierze USA mieliby w naszym kraju daleko idący immunitet.
“Zwykły szeregowiec armii amerykańskiej nie musiałby nawet pokazywać prawa jazdy polskiemu policjantowi” – mówi rozmówca portalu i zaznacza, że na takie rozwiązanie strona polska nie mogła się zgodzić.
Nie dlatego jednak, że naruszałoby to suwerenność Polski, ale – jak czytamy – “przede wszystkim dlatego, że – wbrew oderwanym od rzeczywistości wyobrażeniom Kancelarii Prezydenta – i tak niczego byśmy w zamian nie uzyskali”.
Źródło Onetu ujawnia również, że “nigdy nie było najmniejszych nawet szans”, by do Polski trafiły siły USA wycofywane z Niemiec, i dlatego Polska “nawet się o to nie starała”.
“Przerzut sił z Niemiec do Polski nie był nigdy przedmiotem rozmów z Pentagonem i amerykańskimi dowódcami” – donosi portal.
“Problem polega na tym, że był przedmiotem rozmów w Kancelarii Prezydenta, w której myli się realia z tweetami ambasador USA Georgette Mosbacher albo prezydenta Donalda Trumpa” – cytuje dalej Onet jednego ze swych rozmówców, który zaznacza również, że kancelaria Andrzeja Dudy “nigdy nie weszła w żadną merytoryczną dyskusję nad jakimkolwiek punktem porozumienia. Oni są tylko od nadymania się w wywiadach”.
Co ciekawe, źródła portalu twierdzą, że “sukces, który zapowiadano przed wizytą prezydenta Dudy w Waszyngtonie, nie był, wbrew pozorom, tylko rozgrywką propagandową obliczoną na efekt wyborczy”.
“Kancelaria Prezydenta miała uwierzyć w dodatkowe siły z Niemiec, mimo, że ‘nie było takiej propozycji’” – czytamy.
Portal zaznacza, że “w istocie mamy do czynienia z dwoma niezależnymi od siebie, równoległymi ośrodkami negocjacyjnymi”.
Jak czytamy, “realne negocjacje z Pentagonem” prowadzą oceniani jako fachowcy dyrektor Departamentu Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego MON Piotr Pacholski, ambasador RP przy NATO Tomasz Szatkowski i ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek.
“Na tym technicznym poziomie nigdy nie było złudzeń co do tego, co jest realne, a co realne nie jest” – podkreśla portal, po czym zaznacza, że według jego źródeł, problem “polega na tym, że stąpających po ziemi negocjatorów nie słuchają politycy, a Amerykanie – gdy im się to opłaca – omijają”.
“Amerykanie, twierdzą nasi informatorzy, gdy chcą zmusić Polskę do daleko idących ustępstw, obiecują gruszki na wierzbie politykom (nasi rozmówcy wymieniają przede wszystkim szefa Kancelarii Prezydenta Krzysztofa Szczerskiego). Ci z kolei, nie rozumiejąc, że ustępstwa i tak niczego nie dadzą, naciskają na to, by godzić się na wszystkie żądania strony amerykańskiej. W efekcie w Warszawie trwa permanentny negocjacyjny bałagan” – donosi Onet.
Jeden z rozmówców portalu zaznacza, że czołowi polscy politycy tak naprawdę nie odróżniają już rzeczywistości negocjacyjnej od iluzji i w imię “późniejszego ogłaszania kolejnego historycznego sukcesu połykają każdy rzucony im haczyk”.
“To jest dokładnie to, czego chce Pentagon, który widzi w tym szansę, by sprzedać Polsce ‘mało za drogo’” – komentuje jedno ze źródeł Onetu.
“Obecność sił amerykańskich w Polsce jest znacząca i poprawia nasze bezpieczeństwo. Nie jesteśmy już członkiem NATO drugiej kategorii. Nadal jednak nie jesteśmy członkiem NATO pierwszej kategorii” – podsumowuje portal.
Pełny artykuł Onetu znajdziecie TUTAJ >>>>
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS