A A+ A++

W zasadzie należałoby się cieszyć. Oto państwo bierze się nie tylko za pedofilów, by chronić dzieci, ale też za instytucje, które taki proceder kryły. Bo przecież mimo pisania o przypadkach pedofilii wśród duchownych, mimo nadużyć seksualnych w całym Kościele na świecie, Polska długo opierała się choćby najmniejszej próbie pokazania skali seksualnych nadużyć.

Żyliśmy w przekonaniu, że nie dotyczy to naszych duchownych – utrzymywani w tym nie tylko przez polityków, nie tylko przez dużą część dziennikarzy, ale także tych katolików, którzy dziś dopiero domagają się rozliczeń i wylewają krokodyle łzy.

Ci, którzy – jak piszący te słowa – mówili od lat otwarcie, że skala seksualnych nadużyć w rodzimym Kościele jest analogiczna do tej, jaka miała miejsce choćby w Irlandii, odsądzani byli od czci i wiary. Dopiero kiedy mleko się rozlało, kiedy ofiary przełamały strach i zaczęły mówić o swoich dramatach, dopiero wtedy ruszyło. Ostateczny argument, który sprawił, że powołana zostaje komisja ds. pedofili, to pierwszy film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Opinia publiczna poruszona obrazem pokazującym, jak Kościół tuszuje swoje nadużycia, jak chroni sprawców i ignoruje cierpienie ofiar, wymogła na rządzącej prawicy powołanie państwowej komisji.

Dlaczego więc nie mamy powodów do satysfakcji, że sprawiedliwości może w końcu stanie się zadość? Ano dlatego, że komisja jest fasadą. Jej pełna nazwa brzmi: „Komisja do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15”. Główny powód jej powstania wiąże się z nadużyciami seksualnymi w szeregach duchowieństwa. Ale ustawodawca zdecydował się rozszerzyć zakres swojej działalności na wszystkie grupy społeczne. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi, że tylko wśród duchownych są pedofile. Twierdzę jedynie, że rozszerzenie zakresu działań komisji, która dodatkowo zastępuje w pewnych zakresach sąd, to klasyczny zabieg relatywizowania odpowiedzialności i rozmycia winy Kościoła.

Polskim władzom rok zajęło powołanie składu komisji. Wczoraj w końcu sejm to zrobił. I znów: bez niespodzianek. Do komisji trafili bowiem ludzie, którzy gwarantują, że biskupom włos z głowy nie spadnie, bo są to wszystko osoby nominowane przez Prawo i Sprawiedliwość. I oto mamy Barbarę Chrobak, polityk Solidarnej Polski i byłą posłankę Kukiz’15, założycielkę fundacji Dobro Dziecka Cel Najwyższy. Hanna Elżanowska, psychoterapeuta, seksuolog i biegła sądowa w sprawach przeciwko seksualności nieletnich, a także wieloletni pracownik Instytutu Psychologii KUL JP II. Andrzej Nowarski, radca prawny z 15-letnim doświadczeniem zawodowym i pełnomocnik ministra kultury i dziedzictwa narodowego do spraw uprawnień artysty zawodowego. W trakcie głosowania przepadły wszystkie kandydatury wysunięte przez partie opozycyjne i stowarzyszenia.

Wcześniej do pracy w komisji prezydent Andrzej Duda wyznaczył Justynę Kotowską, premier Mateusz Morawiecki Elżbietę Malicką, rzecznik praw dziecka, Błażeja Kmieciaka, a Senat Agnieszkę Rękas. Komisja ds. pedofilii ma zająć się m.in. wydawaniem postanowień o wpisie do Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, powiadamianiem organów ścigania o przestępstwach na tle pedofilskim, także identyfikowaniem zaniedbań i zaniechań w wyjaśnianiu przypadków nadużyć seksualnych.

Najwięcej kontrowersji wzbudziło odrzucenie jako członka komisji kandydatury ks. księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. To duchowny, który – zdaniem wielu komentatorów – mógłby być gwarantem rzetelności prac komisji.

Już po głosowaniu Ks. Isakowicz-Zaleski napisał na swoim Facebooku: „Sojusz ołtarza z tronem w pełnej krasie. Nie miałem złudzeń, co do wyniku głosowania, bo wierchuszka Prawo i Sprawiedliwość musiała odwdzięczyć się władzom polskiego Kościoła za ustawiczne poparcie polityczne. A dla władz tych niezależna i sprawnie działająca komisja państwowa ds. pedofilii to śmiertelne zagrożenie. Będzie tak jak w sprawie molestowań kleryków przez abp. Juliusza Petza w Archidiecezji Poznańskiej czy lustracji w Archidiecezji Krakowskiej – czyli »zamiatanie pod dywan« doprowadzone do perfekcji”.

W mojej ocenie to, czy ks. Isakowicz-Zaleski pracowałby w tej komisji czy nie, jest absolutnie drugorzędne. Od początku komisja jest, jak napisałem wcześniej, tak pomyślana, żeby włos z głowy biskupom, którzy kryli i tuszowali pedofila, nie spadł. To, co daje do myślenia, to powiedzenie przez krakowskiego duchownego, który zresztą nie kryje swoich prawicowych poglądów, że skład i zakres prac tej quasi-komisji to spłata długu partii władzy za poparcie duchownych w czasie prezydenckich wyborów. To pokazuje nie tylko stopień zblatowania PiS z Kościołem. Ale także ostateczny moralny upadek biskupów, którzy dla zachowania dobrego imienia swojego i instytucji kościelnych, pójdą na każdy układ z PiS-owską władzą. Kosztem prawdy i dobra ofiar.

Jakie więc ostateczne wnioski można wyciągnąć z tej smutnej historii? Po pierwsze, PiS-owskie państwo nie ma zamiaru chronić słabych – w tym przypadku chodzi o ofiary księży pedofilów. Komisja ma sprawić, że kwestia tuszowania seksualnych nadużyć przez księży i krycie ich przez biskupów rozejdzie się po kościach. Biskupi wychodzą z założenia: „dobro przeora ważniejsze niż dobro klasztora”. Co znaczy: jeśli mogę, dzięki PiS-owskiej maszynie do rozmywania prawdy, zachować dobre imię i spokój na starość, to czemu nie. Hierarchowie żyją z przekonaniem: po nas choćby potop. Tyle, że komisja może uratować biskupów, ale zarazem stanie się gwoździem do kościelnej trumny, w której skrywana będzie wstydliwa dla hierarchów prawda.

Po drugie, do tej pory pozytywną rolę w ujawnianiu skali nadużyć pełniły media. Pytanie, czy dalej będą pojawiać się dziennikarze domagający się wyjaśnień i zmuszający kościół hierarchiczny do odsłaniania prawdy o skali nadużyć seksualnych księży. Przypomnijmy, że filmy braci Sekielskich powstały z publicznej składki, bo prywatne media chciały mieć „czyste ręce” w tej sprawie.

I rzecz ostatnia, najbardziej przygnębiająca: ofiary nadużyć pedofilskich nie mogą liczyć na kościelne instytucje, nie mogą liczyć na swoje państwo. Dziś ze swoim bólem i cierpieniem zostały osamotnione i upokorzone przez posłów. Nie miejmy złudzeń, to także nasza wina. Bo jeśli widzimy zło, a nie reagujemy, jesteśmy za to zło również odpowiedzialni.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZespół Szkół w Brusach po raz kolejny będzie realizować praktyki zagraniczne w ramach Programu Erasmus+
Następny artykułTaką wodę przez trzy dni mieli w kranach mieszkańcy ul. Grodzickiego