Amerykańskimi miastami wstrząsają protesty, w wielu miejscach przeradzające się w niekontrolowane rozruchy. Ostra reakcja policji, zamiast przywracać porządek często zaognia sytuację. Impulsu dostarczyła kolejna śmierć Afroamerykanina z ręki białego policjanta, tym razem w Minneapolis.
Liczba Amerykanów zmarłych z powodu Covid-19 przekroczyła 100 tysięcy – co stanowi przykry światowy rekord. Epidemia już wywołała gospodarcze problemy – według Departamentu Pracy od marca do kwietnia bezrobocie wzrosło ponad trzykrotnie: z 4,4 proc. do 14,7 proc. W ciągu ostatnich 10 tygodni o zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło 40 milionów Amerykanów – to liczby nieznane od czasów Wielkiego Kryzysu lat 30.
Czytaj też: Koronawirus zmieni politykę USA. Ta weźmie ostry zakręt w lewo
Walka bez planu
Oczywiście, Trump nie odpowiada za globalną epidemię, czy brutalność policjanta z Minnesoty. Tym nie mniej, we wszystkich kryzysach ostatnich miesięcy amerykański prezydent wykazał zaskakujące nawet jak na niego połączenie niekompetencji, braku przywództwa i podsycającej konflikty retoryki.
„Ten kryzys wymagał natychmiastowej, racjonalnej, reakcji. Stany zareagowały na niego jak Pakistan albo Białoruś – jak kraj z […] dysfunkcjonalnym rządem, którego przywódcy są zbyt głupi, lub zbyt skorumpowani, by zapobiec masowemu cierpieniu. […] Amerykanie obudzili się jako obywatele upadłego państwa” – tak ostatnie miesiące podsumował na łamach prestiżowego „The Atlantic” znany dziennikarz George Packer.
Stwierdzenia o „upadłym państwie” mogą wydawać się przesadzone – zwłaszcza mieszkańcom naszego regionu, gdzie w ten sposób o Stanach pisała w przeszłości komunistyczna propaganda Jak ostre nie byłyby słowa Packera, to w walce z Covid-19 amerykańskie państwo faktycznie zawiodło. Pracownicy ochrony zdrowia znaleźli się bez masek i innych środków ochronnych. Brakowało respiratorów. Podobnie jak testów – w długiej kolejce czekały nawet osoby z objawami sugerującymi poważne prawdopodobieństwo zakażenia.
Administracja Trumpa zmarnowała zupełnie pierwsze sześć tygodni walki z pandemią. Pierwszy przypadek wirusa w Stanach pojawił się w tym samym dniu co w Korei Południowej – 20 stycznia. Wtedy z wizyty u rodziny w Wuhan wrócił do Stanów zakażony mężczyzna. Dwa dni później Trump mówił w telewizji: „to tylko jeden człowiek z Chin. Wszystko będzie w porządku”.
Koreańskie władze potraktowały sprawę o wiele poważniej. W ciągu tygodnia koreańska agencja odpowiedzialna za przeciwdziałanie epidemiom wezwała 20 największych firm medycznych i poleciła im jak najszybciej opracować test. Udało się w ciągu tygodnia. Dzięki masowym testom Korea Południowa dość szybko zapanowała nad rozprzestrzenianiem się choroby.
Trump do końca lutego nie zrobił nic. Jeszcze w lutym proponował obcięcie budżetu CDC – rządowej agencji zajmującej się walką z chorobami zakaźnymi. Dwa lata wcześniej rozwiązał powołane przez Obamę biuro ds. przeciwdziałania epidemiom przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Z powodu niechętnego nauce nastawienia administracji, z rządowych instytucji odeszło wielu zniechęconych specjalistów, których wiedza byłaby teraz bezcenna.
Zamiast opartej na wiedzy odpowiedzi na wirusa Trump miał do zaoferowania propagandę sukcesu, retoryczne połajanki Chin i Demokratów, wreszcie kompletnie nieodpowiedzialne zachowania. Prezydent zachwalał np. jeden z antymalarycznych leków jako panaceum na Covid-19, choć nie ma żadnych naukowych dowodów, by faktycznie pomagał w walce z objawami wirusa.
Czytaj też: To jemu w administracji Trumpa Amerykanie ufają najbardziej. Kim jest Anthony Fauci?
Najbogatszy kraj trzeciego świata
Kłopoty wywołane przez epidemię nakładają się na długotrwałe, strukturalne problemy Stanów. Coraz częściej w dyskusjach za Oceanem pojawia się opinia, że Stany są „najbogatszym krajem Trzeciego Świata”. Mimo potęgi amerykańskiej gospodarki, wiele decydujących o jakości życia wskaźników stoi bowiem w Stanach gorzej niż w większości państw rozwiniętych. W przeciwieństwie do większości państw rozwiniętych Stany nie zapewniają obywatelom powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Majątkowe i dochodowe nierówności także są rekordowe. W efekcie całe zmarginalizowane grupy społeczne żyją w warunkach, które kojarzymy z krajami rozwijającymi się. Np. w kilku najuboższych hrabstwach (głównie z południa Stanów) średnia długość życia jest niższa niż w Algierii czy Nikaragui.
Pandemia tylko zaostrza te problemy. To ubożsi obywatele najbardziej zostaną dotknięci przez masowe bezrobocie i kryzys. W 40% najuboższych gospodarstw domowych, zarabiających mniej niż 40 tysięcy dolarów rocznie, przynajmniej jedna osoba już straciła pracę. Ponieważ najubożsi mają raczej długi, niż oszczędności, oznacza to falę eksmisji, bankructw konsumenckich itd. Według Brookings Institution aż jedno na pięć gospodarstw domowych może mieć problemy z zaspokojeniem potrzeb żywnościowych. Nierówności widać też na planie zdrowotnym. Czarni umierają na wirusa dwukrotnie częściej, niż biali.
Oczywiście, Trump nie odpowiada za to wszystko, odziedziczył te problemy. Nic jednak nie zrobił by je rozwiązać. Obiecywał wielkie inwestycje państwa w niszczejącą infrastrukturę, powrót dobrze płatnych miejsc pracy w przemyśle, odrodzenie amerykańskiej klasy średniej – nic z tego nie wyszło. Udało się mu za to przeprowadzić przez Kongres wielkie cięcia podatków, korzystne głównie dla najbogatszych.
Trump niekoniecznie zapłaci za to wszystko w listopadzie
Trump odziedziczył też złożony problem rasowy. Tu jednak nawet nie obiecywał sensownych rozwiązań – wielu jego zwolenników rozumiało, że „ponownie wielka” Ameryka ma być znów biała. Gdy w 2017 roku w trakcie wiecu rasistowskich organizacji w Charlottesville w Wirginii zginęła jedna z protestujących osób, Trump odmówił potępienia organizatorów.
Podobnie nieodpowiedzialnie zachowuje się dziś, gdy cały kraj ogarnięty jest masowymi protestami na tle rasowym. Zamiast zachować się jak lider, przywrócić spokój społeczny i uspokoić sytuację, Trump ją zaostrza. Na Twitterze oskarża demokratycznych gubernatorów i burmistrzów o bierność, wzywa do bardziej zdecydowanych działań. Protestujących pod Białym Domem straszy psami i kontrdemonstracją własnych zwolenników. Tymczasem równie ważne, co przywrócenie elementarnego porządku, jest zmierzenie się z problemami powodującymi protesty i rozruchy.
Trump jest do tego organicznie niezdolny, tak samo jak do systematycznej, opartej na wiedzy polityki antyepidemicznej. Czy wydarzenia ostatnich miesięcy będą go kosztować wybory? Na zdrowy rozsądek powinny. Ale obecny prezydent pokazał już raz, że zdroworozsądkowe reguły się go nie trzymają. W trakcie kampanii mówił i robił rzeczy, które pogrzebałyby dziesięciu innych kandydatów, a i tak wygrał.
Polityczne podziały nigdy nie były tak głębokie i toksyczne w Stanach jak dziś. Jak pisze Packer: „jedna trzecia kraju zamknęła się w gabinecie krzywych luster, który bierze za rzeczywistość; jedna trzecia prawie zwariowała, próbując trzymać się prawdy; a jedna trzecia się poddała”. W sytuacji pustoszącej kraj epidemii i kryzysu, rozruchów i przemocy policji, wystarczająca liczba osób może uznać, że rzeczywistość jest tak nieznośna, że Trumpowski gabinet krzywych zwierciadeł jest atrakcyjną alternatywą.
Czytaj też: Donald Trump wierzy w magiczne leki i uważa, że epidemia koronawirusa to sabotaż i spisek
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS