A A+ A++

Niedaleko norweskiego wybrzeża Brattvåg, zaledwie kilkaset mil od koła podbiegunowego, na wodach północnego Atlantyku majaczy mierzący 600 stóp REV Ocean. To skorupa statku – już wykutego, ale jeszcze nie wyposażonego, z czarno podpalanym kadłubem, który sprawia wrażenie wyciągniętego spod wody wraku. – Widzę siebie spędzającego 2 miesiące w roku na tym statku – mówi właściciel okrętu, norweski miliarder Kjell Inge Rokke.

Rokke skupia się na kontroli planu. Każdy najmniejszy detal statku musi zostać przez niego zatwierdzony: łódź podwodna, lotniska dla helikopterów, trzy baseny i jacuzzi. Ale nie jest to typowa zabawka kolejnego miliardera. Na pokładzie znajduje się również 8 laboratoriów i zdalnie sterowany pojazd, który może zejść na głębokość 19 tysięcy stóp.

Czytaj też: Nanovo, czyli jak zrobić biznes nawet w czasie epidemii koronawirusa

Miliarder i jego super jacht

REV Ocean to dryfująca sprzeczność. Z jednej strony to największy superjacht na świecie, wart – błahostka – 350 mln dolarów. Z drugiej jednak, Rokke twierdzi, iż jest to statek badawczy.

Plan jest prosty. 62-letni Rokke zamierza za darmo udostępniać swój jacht naukowcom, aby mogli wyznaczać obszary oceanicznych śmietnisk, oszacowywać zasoby ryb i testować poziom kwasowości wody. W przerwach między pracą badawczą, miliarder będzie korzystał ze statku w celach rekreacyjnych, myśli także o wynajmie pokładu światowej śmietance towarzyskiej i przekazywaniu dochodów na projekty konserwatorskie.

Rokke, tak jak i jego okręt, pełny jest przeciwieństw. Swoją fortunę wartą 1,7 mld dolarów zgromadził „ograbiając” ocean i prowadząc odwierty na morzu w celach komercyjnych. – Jestem częścią problemu – przyznaje. Teraz chce po sobie posprzątać. Jednak nie na tyle mocno, aby zniknąć z listy firm zanieczyszczających środowisko.

– Nie szukamy uznania – twierdzi. – Zależy nam jedynie na satysfakcji z bycia częścią rozwiązania.

Rokke, tak jak i jego okręt, pełny jest przeciwieństw. Swoją fortunę wartą 1,7 mld dolarów zgromadził „ograbiając” ocean i prowadząc odwierty na morzu w celach komercyjnych. Fot.: akerenergy.com

Kim jest Kjell Inge Rokke

Rokke dorastał w skromnej rodzinie w Molde w Norwegii. Jego ojciec pracował jako stolarz meblowy, a matka była księgową sprzedającą na boku pralki i suszarki. Dotknięty dysleksją Rokke zrezygnował ze szkoły po ukończeniu 9 klasy. Wspomina, iż nauczyciel powiedział mu przed całą klasą: jeśli któregoś dnia uda ci się zdobyć prawo jazdy, będzie to dla ciebie sukces.

Rokke podjął pracę marynarza na norweskiej łodzi rybackiej, spędzając na morzu dziesięć miesięcy w roku. W 1980 roku, gdy miał 21 lat, przeprowadził się do Seattle, gdzie zaciągnął się do pracy na trałowcu. Po pierwszy sezonie dopadł go kryzys egzystencjalny. – Miałem zero planów na przyszłość – mówi. Zaczął myśleć o tym, jakie są jego aspiracje. – Pragnąłem niezależności, życia na własną rękę. Wydawało mi się, że mogę to osiągnąć poprzez wzbogacenie się. Byłem w ogromnym błędzie.

Po pierwsze: agresywne oszczędzanie. – Kiedy moi przyjaciele jeździli na wakacje do Meksyku czy na Hawaje, ja siedziałem w domu i konstruowałem sprzęt rybacki do łodzi – wspomina. W 1982 roku miał oszczędzone 75 tysięcy dolarów – wystarczająco, aby wpłacić zaliczkę na pierwszą własną łódź, mierzący 69 stóp trałowiec.

Dwa lata później łódź spłonęła, Rokke kupił więc kolejną. Niestety osiadła na mieliźnie i zatonęła. – Musiałem usiąść do negocjacji ze wszystkimi moimi dostawcami – wspomina. Proces ten zajął ponad 7 lat.

Wytrwałość się opłaciła. Z niezrozumiałych przyczyn banki nie przestały pożyczać mu pieniędzy, co pozwoliło zacząć od nowa. Po jakimś czasie Rokke zgromadził małą flotę, którą w 1987 roku przekształcił w rzetelną firmę – American Seafoods zajmowało się połowami mintaja u wybrzeży Alaski.

Czytaj też: Masayoshi Son, czyli WeWork, Vision Fund i Softbank w dobie kryzysu

Miliarder zarabiający na połowach w oceanach

Po tym, jak jego finanse zostały wzmocnione, w dużej mierze dzięki dotacjom od norweskiego rządu, łodzie należące do Rokke zaczęły poławiać pokaźne ilości ryb. W pewnym momencie wyciągały z oceanu 600-800 tysięcy mintajów dziennie. Miliarder szacuje, że jego firma na sprzedaży zarabiała około 18 mln dolarów rocznie (dziś to około 45 mln dolarów). Najwyższej jakości ryby były filetowane, a następnie sprzedawane. Z pozostałości produkowano mączkę rybną i rybi olej.

– Firma należąca do Rokke, zaczęła ostatecznie kontrolować 40 proc. amerykańskich odłowów mintaja – możemy przeczytać w książce „Billion-Dollar Fish” autorstwa ekologa Kevin’a M. Bailey’a. Kiedy American Seafood zaczęła działać na skalę globalną „dołączyła do grupy przedsiębiorstw od Rosji po Argentynę, oskarżonych o nadmierne połowy” – kontynuuje Bailey. (Rokke temu zaprzecza).

Przejęcia w Norwegii

W 1990 roku, Rokke postanowił znów zainwestować w Norwegii, jako że kraj cierpiał z powodu kryzysu ekonomicznego. – Niewiele osób miało wtedy nadmiar gotówki – mówi. – Ja miałem, więc kupiłem tyle, ile się dało.

Na liście przejęć posiada: firmę odzieżową, sieć sklepów z artykułami sportowymi i pokaźną ilość nieruchomości komercyjnych. – Pojawił się znikąd- mówi Knut Sogner, profesor historii ekonomii na BI Norwegian Business School.

W 1996 roku Rokke zakupił pakiet kontrolny w Aker – jednym z największych norweskich konglomeratów, skupiających się na budowie statków i przybrzeżnych odwiertach. (Aker to obecna nazwa spółki publicznej należącej do miliardera. Jego portfolio generuje łącznie 9,4 mld dolarów rocznie).

Następnie pojawiła się doza arogancji. W 2002 roku Rokke starał się uzyskać licencję na kierowanie mierzącym 56 stóp jachtem Celina Bella. Obszedł prawo, płacąc szwedzkiemu urzędnikowi 10 tysięcy dolarów za otrzymanie pozwolenia. – Chciałem zdobyć licencję w najmniej bolesny sposób – mówi, zapewniając, iż nie wiedział, że było to nielegalne. Prokuratura dowiedziała się o łapówce i Rokke został skazany na 120 dni w więzieniu. Odsiedział 23.

Po wyjściu na wolność, miliarder nadal inwestował w energię, stanowiącą 1/5 norweskiej gospodarki. W 2005 roku założył firmę Aker Drilling zajmującą się wydobyciem nafty, a w 2014 przejął Marathon Oil Norway za 2,7 mld dolarów. Martwił się jednak o swoją spuściznę. – Nie zainwestowałem w żadną infrastrukturę, nie zbudowałem drogi – wspomina. – Jestem zwykłym zbieraczem.

Na pokładzie RevOcean znajduje się również 8 laboratoriów i zdalnie sterowany pojazd, który może zejść na głębokość 19 tysięcy stóp. Fot.: revocean.org

W roku 2017 zdecydował się na stworzenie REV Ocean, organizacji non profit, która nadzorować będzie jego superjacht. Nawiązał kontakt z norweską biolożką morską – Niną Jensen oraz z dyrektorem WWF Norway (World Wildlife Fund Norway), proponując im współpracę. Na Jensen nie zrobiło to wrażenia: – Kjell Inge zadzwonił do mnie i zapytał czy chciałabym być częścią jego projektu. Bez wahania odpowiedziałam nie.

Mężczyzna, który przez lata gasił pożary we wszystkich swoich firmach oraz wyciągał wraki zatopionych statków, okazał się jednak niełatwy do spławienia. Jensen w końcu powiedziała tak. Teraz jest orędowniczką ich nietypowego sojuszu: – Jeśli biolożka i działaczka ruchu na rzecz ochrony środowiska jest w stanie współpracować z kapitalistą i przemysłowcem, musi w tym być jakaś magia, prawda?.

Superjacht to pierwszy projekt REV Ocean. Prowadzona jest również akcja redukcji plastikowych odpadów w Ghanie i inicjatywa centralizacji danych na temat oceanu.

Jensen ze swoją ekipą zajmują trzecie piętro w należącej do Rokke siedzibie korporacji w Oslo. Tak się składa, że przestrzeń biurową dzielą z działem energii Aker. Ten zbieg okoliczności wyostrza pewien absurd: Kiedy REV Ocean stara się oczyszczać morza, Aker nadal je zanieczyszcza.

Ten rozdźwięk zupełnie jednak nie martwi miliardera. – Jeśli zależy ci na rozwiązywaniu problemów, z natury musisz być optymistą – mówi. Krytycy, cóż, „nie są częścią tego rozwiązania”.

Czytaj też: Dlaczego giełda na Wall Street rośnie, skoro w USA zniknęło 20 mln miejsc pracy?

Jak to rozegrać

Komentarz Williama Baldwina

Inwestuj w remediację środowiska – nie tylko w celu odkupienia grzechów, których dopuszczasz się jako konsument, ale też dlatego, iż to rozwijający się przemysł. Społeczeństwo zaczęło się wzbogacać i… sprzątać. Darling Ingredients, z siedzibą w Teksasie, zamienia zwierzęce produkty uboczne i zużyty olej kuchenny w paszę czy biodiesel. Irlandzka firma Steris oczyszcza szpitale z zarazków. Tetra Tech z Kalifornii zajmuje się zarówno konsultingiem, jak i inżynierią wodną, odnawialną energią i zgodnością z celami środowiskowymi. Recykling oleju silnikowego, rozpuszczalników i sprzętu elektrycznego to z kolei specjalność Clean Harbors z Massachusetts. Advanced Emissions Solutions, firma zlokalizowana nieopodal Kolorado, stara się zmniejszać zanieczyszczenia pochodzące z elektrowni i bojlerów elektrycznych oraz oczyszczać wodę.

William Baldwin jest redaktorem Strategii Inwestycyjnych w amerykańskim wydaniuForbesa”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻyczenia dla naszych pielęgniarek
Następny artykułWERNISAŻ PRAC DIDRIKA JACOBSENA | TWIERDZA BOYEN