Wielu rdzennych mieszkańców Ziemi czuje się podobnie. Ogromną trudność sprawia im akceptacja społecznych rytuałów i zmuszenie się do zachowań, które innym przychodzą naturalnie. Gdy identyfikowali się ze Stożkogłowymi, wrażenie przeraźliwej samotności na chwilę ustępowało.
Teza, że komicy lubili w dzieciństwie programy satyryczne nie brzmi odkrywczo. A jednak kiedy zacząłem robić podcast „Komiczny świat depresji” (The Hilarious World of Depression, THWoD), zdumiała mnie niegasnąca popularność starego, dobrego „The Carol Burnett Show”, który wciąż przewijał się w rozmowach. Miałem wrażenie, że stanowi zarówno lek jak i symptom zaburzeń.
Na małolatów przeżywających kryzys tożsamości, humor działa jak narkotyk. Sławni aktorzy wytykają światu te same absurdy, którym nie potrafisz nadać sensu. Oferują nadzieję, że to nie ty jesteś popieprzony, tylko rzeczywistość. Nie twierdzę, że depresja nieuchronnie prowadzi do komedii, ale na pewno wyznacza dobrze oświetloną i znakomicie utwardzoną drogę.
Komicy potrafią precyzyjnie, interesująco i nowatorsko komentować bardzo złożone problemy, błyskawicznie oddzielając ziarno od plew. Często słuchacz odnajduje w ich erudycyjnych piruetach odbicie własnych przemyśleń – zdawałoby się jednostkowych i outsiderskich. Przestaje czuć się totalnie wyobcowany. Widzi, że można. I wtedy przychodzi śmiech.
Do pierwszego odcinka zaprosiłem gospodarza programu NPR „Wait Wait… Don’t Tell Me” Petera Segala. Skończył Harvard, osiągnął sukces jako dramatopisarz, co nie zdarza się prawie nikomu, i przez ponad 20 prowadzi jeden z najlepszych radiowych show Ameryki. Należy do ścisłej czołówki najmądrzejszych ludzi jakich znam, ale depresja nie zwraca na takie rzeczy uwagi.
Przed spotkaniem nie mogłem opędzić się od myśli, że gdybym osiągnął tyle, co on, byłbym zadowolony z siebie. To oczywiście bzdura. Pisarz John Green powiedział mi: „Żyjesz dziwaczną, nieustającą nadzieją, że jeśli przekroczysz pewien etap, dokonasz jakiejś rzeczy, drążąca cię pustka zniknie.” Zaś cierpiący na depresję od 4 roku życia aktor Andy Richter dodał: „Nie zniknie nigdy. Jedyne, co możesz zrobić, to pogodzić się z tą świadomością.”
Czytaj też: Komu opłaca się zachorować na koronawirusa. Zakażenie będzie przepustką do lepszego życia?
Jego zdaniem wewnętrzna dziura dolega wielu artystom. Depresja odbiera poczucie własnej wartości, całe spektra emocji i wstyd niepozwalający innym wyjść na widok publiczny w samych gaciach. Próbują wkładać do środka sukcesy, nagrody, genialne kreacje i nic. Nie odpowiadają kształtowi dziury, nie wbijesz ich nawet młotem. Im bardziej się starają, tym trudniej wypełnić pustkę.
Dowiedziałem się, że leki nie poprawiają humoru, nie przywracają radości życia a jedynie pomagają odzyskać człowieczeństwo. – Od wczesnego dzieciństwa miałam słaby wzrok, i kiedy pierwszy raz założyłam okulary, nie mogłam uwierzyć, że wszyscy pozostali ludzie widzą świat w takich detalach – tłumaczy pisarka oraz komiczka Jenny Jaffe. – Podobnie jest z antydepresantami.
Ta przerażająca świąteczna muzyka
– Tabletki sprawiły, że przestałam tonąć – wtóruje jej koleżanka po fachu Jen Kirkman. – Nie wyniosły mnie nad poziom wody, tylko umożliwiły utrzymywanie się na powierzchni. Nie czuję się szczęśliwsza od innych. Po prostu przebieram rękami i jakoś posuwam się do przodu.
Zdrowi ludzie nie rozumieją działania leków. A kiedy tłum czegoś nie rozumie, to się boi. Zaś strach powoduje kpiny, agresję, nienawiść. Poza tym nie istnieje jeden typ medykamentów. Mamy Zoloft, Prozac, Fluoxetine, Cyndaquil, Celeksę, Paxil. Zgadnijcie który z wymienionych nie jest lekarstwem, tylko pokemonem.
Farmakoterapia wciąż stanowi wielki eksperyment na żywej tkance, a działanie antydepresantów determinują setki czynników pozachemicznych. Niektóre świetnie działają na jednych a na drugich w ogóle. Ważne jest indywidualne dopasowanie dawki. Jeśli lekarz nie wceluje w potrzeby, chory może popełnić samobójstwo, popaść w stupor lub manię.
Stand-upowiczka Maria Bamford podczas wywiadu rozśmieszyła mnie do tego stopnia, że musiałem przerwać nagranie. Ma zaburzenia dwubiegunowe typu 2 (depresja na przemian z epizodami hipomaniakalnymi). Dekadę temu była wrakiem, dziś funkcjonuje. Opowiadała jak po kompletnym załamaniu trafiła do szpitala.
– Chciałam, żeby mi dali jakiś wyrównywacz, bo za tydzień miałam ważny występ w Chicago. Siedziałam na oddziale trzy dni, lekarz kręcił moje wygłupy i wrzucał na YouTube, ale najśmieszniejsze było co innego. Znalazł odpowiedni środek, tyle że wywoływał efekty uboczne w postaci blokady kognitywnej. Dojechałam do Chicago na czas, ale nie potrafiłam składnie myśleć ani wypowiedzieć jednego zdania.
Czytaj też: Dzwonią i mówią szeptem, bo za ścianą są rodzice. Jeszcze by usłyszeli, że ich dziecko ma depresję, że nie chce żyć
Kirkman pierwszy raz doświadczyła działania leków w okresie Bożego Narodzenia, którego wcześniej nie znosiła. – Ta przerażająca mnie wcześniej świąteczna muzyka sprawiała, że rwałam się do tańca – wspomina. – Miałam ochotę wziąć w ramiona Scrooge’a i balować. Nie przeszkadzały mi choinki ani dekoracje.
Andy’ego Richtera zawsze ceniłem nie tylko za humor. Wydawał mi się niezwykle uczciwy i inteligentny. Widziałem w nim bratnią duszę, co więcej obdarzoną budzącym instynktowne zaufanie akcentem ze Środkowego Zachodu. Kiedy go zaprosiłem, brał leki od kilku lat.
– Ludzie odczuwają bezwiedną awersję wobec środków psychoterapeutycznych – stwierdził. – Pytają: i co dalej? Zamierzasz do końca życia oszałamiać się prochami? Z pewnością nie zadawaliby takich pytań koledze biorącemu lipitor na obniżenie cholesterolu czy cukrzykowi, który musi wstrzykiwać sobie insulinę.
Andy – jak wiele ofiar depresji – przeżył wstrząs, gdy lekarstwa nagle przestały działać: – Pewnego dnia wróciła beznadzieja. Nie miało znaczenia czy dzień jest piękny czy paskudny. Nie miało znaczenia, że kocham żonę, mam wspaniałe dzieci, a w swojej znakomicie płatnej pracy będę dziś wieczorem zabawiał na żywo miliony telewidzów. Rozpadałem się na kawałki i myślałem: niech te cholerne pigułki znów zaczną robić swoje.
Uważam, że środki antydepresyjne powinny stanowić odpowiednik szczoteczki do zębów – korzystaj dwa razy dziennie, jak zużyjesz, idź do apteki kupić nową. Możesz zrezygnować ze szczoteczki, wybrać śmierdzący oddech i utratę zębów, ale przecież ów element codziennej rutyny nie jest specjalnie uciążliwy, więc po co?
Tłumaczenie Piotr Milewski.
Czytaj też: Jak Michael Jordan znów stał się najpopularniejszym koszykarzem świata
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS