Ciało odnalezione w podziemiach szpitala jest pozbawione głowy, dłoni i stóp. Leżało tam od 90 lat, a wcześniej przez kilka miesięcy gniło w kanale. Zaawansowane stadium rozkładu nie pozwalało wówczas na identyfikację. Dla Michaela Tsokosa nie tylko to jest fascynujące. Badając zwłoki, odkrywa kolejne szczegóły – uszkodzenie biodra, które powodowało, że kobieta miała nogi różnej długości i utykała, artretyzm. Okazuje się, że zmarła w wieku 40–50 lat. Badający szczątki tomografem komputerowym Tsokos szybko łączy fakty i dochodzi do wstrząsającego wniosku. Wkrótce jego ustalenia obiegną media na całym świecie.
„Czerwona Róża”
Ostatnie miesiące 1918 r. były w Niemczech czasem wyjątkowo ponurym. Zniszczony wojną kraj stracił na frontach ponad 2 mln ludzi, dwa razy tyle odniosło rany – często poważne. Weterani byli wyniszczeni fizycznie i psychicznie, na każdym kroku można było spotkać ludzi okaleczonych w okopach, z oderwanymi kończynami. Zdemobilizowani żołnierze, nawet jeśli mieli szczęście należeć do mniejszości, która wyszła z okopów cało, nie mieli pracy ani perspektyw. Potrafili za to zabijać, a lata spędzone na wojnie skutecznie pozbawiły wielu z nich skrupułów.
Wysiłek wojenny odbił się także na cywilach. Brak żywności i chleb wypełniony trocinami – to, co w zasobnych do niedawna Niemczech, wydawało się niemożliwe, teraz było normą. W dodatku państwo straciło w przegranej wojnie część terytorium, a 27 grudnia w Poznaniu wybuchło powstanie wielkopolskie, które ku zaskoczeniu Niemców Polacy wygrywali. Jeśli rewolucja komunistyczna w Niemczech miała kiedykolwiek szanse powodzenia, to właśnie w pierwszych miesiącach po I wojnie światowej.
Czytaj także:
Pierwsza rewolucja marksistowska. Zbrodnie Komuny Paryskiej
Do takiego wniosku doszli również lewicowi radykałowie z Różą Luksemburg na czele. Urodzona w Zamościu Polka była znaną w Niemczech intelektualistką. Kobieta z tytułem doktora uchodziła wówczas za ewenement. Wojnę spędziła w więzieniach, m.in. we Wrocławiu. Powodem aresztowań była działalność w Związku Spartakusa – komunistycznej organizacji, która sprzeciwiała się wojnie. Była przeciwniczką idei państw narodowych, nie chciała również niepodległości dla Polski. Jednocześnie krytykowała rosyjskich bolszewików z Leninem na czele m.in. za tworzenie dyktatury.
Na wolność wyszła 8 października 1918 r. Wspólnie z Karlem Liebknechtem i innymi działaczami Spartakusa wróciła do działalności politycznej. Związek zamierzał wywołać w Niemczech proletariacką rewolucję. Miała to być część światowej rewolucji komunistycznej, która rozpoczęła się w Rosji. Róża Luksemburg była głównym ideologiem organizacji.
„Związek Spartakusa nie jest partią, która pragnie dorwać się do władzy ponad masą robotniczą lub przy jej pomocy – pisała. – Związek Spartakusa jest tylko najbardziej świadomą celu częścią proletariatu, wskazującą szerokim warstwom klasy robotniczej jej zadanie historyczne w każdym czynie, reprezentującą w każdym poszczególnym stadium rewolucji ostateczny cel socjalistyczny, we wszystkich sprawach narodowych – interesy wszechświatowej rewolucji proletariackiej”.
Członkowie związku postanowili odciąć się od socjalistów z SPD. 1 stycznia 1919 r. założyli Komunistyczną Partię Niemiec. 5 stycznia podjęli próbę wzniecenia w Berlinie powstania, które miało obalić socjalistyczny rząd. Zryw ten przeszedł do historii jako powstanie Spartakusa.
W odpowiedzi m.in. na te wydarzenia następnego dnia niemiecki rząd z socjalistą Friedrichem Ebertem na czele zalegalizował Freikorpsy – nacjonalistyczne paramilitarne organizacje tworzone głównie przez zdemobilizowanych żołnierzy. Grupy szybko rozrosły się do kilkuset tysięcy członków. To właśnie ten dziwny mariaż – socjalistycznych polityków i nacjonalistycznych żołnierzy – pozwolił w krótkim czasie rozbić komunistyczną rewolucję.
15 marca Róża Luksemburg ukrywała się wspólnie z Karlem Liebknechtem w mieszkaniu przy Mannheimer Strasse 43. Liderzy niemieckiej partii komunistycznej zdawali sobie sprawę ze swojego marnego położenia, nie chcieli jednak opuszczać Berlina. Na propozycję wyjazdu i ukrywania się komunistka odpowiedziała ironicznie: „Tak, uciekniemy, ja przebiorę się w ubranie Karla, a Karl w moje”. Luksemburg była wykończona. Czytała właśnie drugą część „Fausta” Goethego, gdy do mieszkania wkroczyli ludzie z Freikorpsu.
Liebknecht i Luksemburg zostali przewiezieni do luksusowego hotelu Eden, gdzie byli bici i torturowani. Ich schwytanie zakończyło powstanie Spartakusa. Los liderów komunistycznej partii był przesądzony. Mieli zostać zamordowani.
Zatrzymanie Luksemburg i Liebknechta zaczęło wzbudzać zainteresowanie, a wieczorem przed hotelem zaczęli gromadzić się ludzie. Według oficjalnej wersji komunistka miała zostać zaatakowana przez tłum. Uratowali ją strażnicy, wciągając do samochodu, jednak nieznany sprawca zastrzelił ją, gdy znajdowała się w aucie. Następnie kolejni nieznani sprawcy zatrzymali samochód z ciałem Luksemburg niedaleko Landwehrkanal i wyciągnęli zwłoki, których nie odnaleziono. Było to oczywiste kłamstwo wymyślone przez Waldemara Pabsta, który osobiście wydał rozkaz morderstwa. Wersja ta była początkowo powtarzana przez część mediów, szybko jednak upadła. Mimo niepowodzenia powstania sytuacja w całych Niemczech była napięta. Przez kilka kolejnych miesięcy walki wybuchały w kolejnych regionach. Władzom zależało więc na tonowaniu nastrojów.
W rzeczywistości Róża Luksemburg została uderzona kolbą karabinu w głowę. Silny cios powalił kobietę na ziemię, nie był jednak śmiertelny. Została zastrzelona strzałem w głowę z bliskiej odległości. Za spust pociągnął Kurt Vogel lub Hermann Souchon. Jej ciało wrzucono do Landwehrkanal. Z rąk Freikorpsu zginął także Liebknecht.
Hipoteza Tsokosa
Michael Tsokos – kierujący oddziałem medycyny sądowej w szpitalu Charité – stwierdził w maju 2009 r., że zwłoki pochowane w grobie Róży Luksemburg należały prawdopodobnie do innej osoby. Ciało zginęło z grobu w 1935 r., gdy miejsce pochówku zostało zdewastowane przez nazistów. Nie wiadomo, co stało się ze zwłokami. Gdy wyłowiono je z Landwehrkanal po kilku miesiącach, było już w stanie zaawansowanego rozkładu. Sekcji zwłok dokonało jednak dwóch wybitnych specjalistów. Jak twierdzi prof. Tsokos, raport wskazuje, że ciało wyłowione z kanału należało do kogoś innego. Eksperci stwierdzili m.in., że nogi kobiety są równej długości, co zaprzecza, że mieli do czynienia ze zwłokami Róży Luksemburg.
Władze Niemiec chciały zamknąć sprawę śmierci liderki komunistów szybko i przy jak najmniejszym rozgłosie. Niewykluczone więc, że wyłowienie innego ciała z Landwehrkanal 1 czerwca 1919 r. wykorzystano do zorganizowania pogrzebu i zamknięcia sprawy. W opinii Tsokosa raport z autopsji wskazuje, że zwłoki uznane za należące do Róży Luksemburg, mogły być ciałem samobójczyni. Niewykluczone też, że była to inna ofiara walk w Berlinie. W samym powstaniu Spartakusa zginęło w styczniu kilkaset osób. Ciało było trudne do zidentyfikowania i znajdowało się w stadium rozkładu wskazującym, że przeleżało w wodzie kilka miesięcy.
Z kolei szczątki odnalezione w piwnicy szpitala wskazują, że może być to ciało Róży Luksemburg. Są pozbawione głowy, dłoni i stóp, które mogły oderwać się, ponieważ w tych miejscach do zwłok przywiązano obciążenie mające zatrzymać szczątki na dnie kanału. Zgadza się również wiek – Róża Luksemburg została zamordowana w wieku 47 lat.
Czytaj także:
Prostytutki Stalina. Te nazwiska na zawsze będą budziły obrzydzenie
Hipotezie Tsakosa zaprzeczył Klaus Gietinger w wydanej w 2010 r. książce „Rosa Luxemburgs Tod – Dokumente und Kommentare”. Raport z sekcji zwłok nie jest jedynym dokumentem wskazującym na tożsamość kobiety uznanej za Różę Luksemburg. Mathilde Jacob – przyjaciółka zamordowanej dokonała identyfikacji ciała. Widziała je na policyjnych zdjęciach. Rozpoznanie samych zwłok było już niemożliwe, kobieta wskazała jednak, że odnalezione ciało ubrane jest w suknię Luksemburg, należą do niej również rękawiczki, które Róża otrzymała od identyfikującej ciało Jacob. Do Luksemburg miał też należeć znaleziony na zwłokach złoty amulet.
Dokumenty przypisujące odnalezionym zwłokom tożsamość Róży Luksemburg mogły jednak zostać sfałszowane. Kierujący akcją schwytania i zamordowania komunistycznych liderów Waldemar Pabst stwierdził w 1962 r. w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel”, że polecenie morderstwa wydał minister obrony, socjalista Gustav Noske. Decyzja miała zapaść na najwyższym szczeblu, miał ją podjąć kanclerz Friedrich Ebert. Obaj politycy zdecydowali się wykorzystać Freikorpsy do stłumienia komunistycznej rewolucji. Egzekucja komunistycznych liderów wpisywała się w ich plan. Naturalną konsekwencją tych działań musiało być więc zatarcie wszelkich śladów wskazujących na prawdziwych sprawców. Nie tylko aby uchronić się przed odpowiedzialnością, lecz także aby powstrzymać kolejne fale buntów i prób obalenia władzy.
Znaczki bez śliny
Morderstwo w gangsterskim stylu, mimo że trudne do pochwalenia, okazało się niewielką ceną za powstrzymanie komunistycznej rewolucji. Nawet jeśli w Niemczech przybrałaby ona łagodniejszy charakter niż w Rosji – tak chciała Róża Luksemburg – skala terroru i tak byłaby olbrzymia. Rewolucja Luksemburg miała mieć również charakter ekonomiczny – z odbieraniem majątków i parcelowaniem posiadłości ziemskich włącznie. Niemcy nie oddaliby ich dobrowolnie. Jeśliby niemieccy socjaliści nie posunęli się do morderstw politycznych, nawet gdyby ostatecznie udało im się opanować sytuację, to skala terroru byłaby znacznie większa, a widmo regularnej wojny domowej, ze wsparciem bolszewików dla niemieckich komunistów, było całkiem realne. Nie dziwi więc, że kolejne niemieckie rządy nie były zainteresowane skazaniem sprawców morderstwa.
Powstanie wzniecone w styczniu 1919 r. w Berlinie m.in. przez Różę Luksemburg, mimo że wiązało się z ryzykiem przejęcia władzy w Niemczech przez komunistów, dla Polski okazało się korzystne. Niemcy zajęci walką z komunistami nie mogli wesprzeć swoich żołnierzy walczących z powstańcami wielkopolskimi w decydującym momencie naszego zrywu. Rząd w Berlinie zdławił skutecznie komunistyczne rewolty, poniósł jednak porażkę w walce z Polakami. Walki z komunistami dały Polsce niezbędny czas na podjęcie działań dyplomatycznych, dzięki którym udało się przekonać Francję do wywarcia presji na Niemcy, aby zaakceptowały nową granicę z Polską, wywalczoną przez powstańców. Z kolei utworzenie państwa polskiego i nasza wojna z bolszewikami powstrzymały możliwość sowieckiego wsparcia dla niemieckich komunistów, które mogłoby okazać się decydujące.
Kierujący akcją Waldemar Pabst, który wydał rozkaz zabójstwa, nigdy nie odpowiedział za zbrodnię. Po II wojnie światowej wyjechał do Szwajcarii. W 1955 r. wrócił jednak do Niemiec, angażował się w działalność skrajnej prawicy i neonazistów. Zmarł w 1970 r. w wieku 89 lat.
Na kilka miesięcy więzienia skazani zostali Otto Wilhelm Runge oraz Heinz von Pflugk-Harttung, którzy brali udział w zbrodni. Kurt Vogel za ukrycie zwłok miał trafić do więzienia na cztery miesiące. Udało mu się jednak uciec. Hermann Souchon, który według jednej z hipotez miał pociągnąć za spust, został uniewinniony, a następnie wyjechał do Finlandii. W czasie rządów Hitlera objęła go amnestia.
Kwestia zwłok Róży Luksemburg pozostała nierozstrzygnięta. Nie ma bowiem materiału genetycznego, który mógłby posłużyć do porównania z denatką znalezioną w piwnicy szpitala Charité. Profesor Tsokos nie znalazł śladów DNA na listach. Liderka komunistów nie miała w zwyczaju przyklejania znaczków pocztowych na ślinę, co mogło pozostawić na nich DNA, ale przyklejała je za pomocą wody. Tsokos sprawdzał również zielnik przechowywany w Warszawie w Archiwum Akt Nowych. Luksemburg zasuszała rośliny, opisywała je skrupulatnie w języku niemieckim i po łacinie. Prowadziła go nawet podczas pobytu w więzieniu. Nie zostawiła w nim jednak własnych śladów genetycznych. Wiadomo, że jej grób, do którego pielgrzymują zwolennicy radykalnej lewicy, pozostaje pusty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS