Łąkorz jest wioską przesiąkniętą historią, która kłania się na każdym kroku. Przy drodze stoi gotycki kościółek, obok na wzniesieniu stary holenderski wiatrak, a przy wjeździe do wsi chata licząca sobie dwa wieki. W jej wnętrzu jest muzeum — „oczko w głowie” Jana Ostrowskiego, człowieka do głębi zakochanego w historii materialnej swojego regionu.
— Tato, co to za narzędzia stoją w pokrzywach przy stodole — pytały dzieciaki? Zawstydziłem się i pomyślałem, jak to może być, aby dzieci gospodarza nie wiedziały, co to pługi, kultywatory, brony, kopaczki czy zgrabiarki. Pomimo nawału roboty znalazłem czas, przygotowałem miejsce przy płocie i postawiłem tam całą rolnicza maszynerię. Ludzie przechodzili drogą i pytali: Janek co ty za wystawę urządzasz? Zażartowałem, że muzeum zakładam. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że są to właśnie zaczątki łąkorskiego muzeum — wspomina Jan Ostrowski.
Ludziom się ten pomysł spodobał. Sami proponowali dostarczenie kolejnych maszyn i prostych narzędzi. Kolekcja przy gospodarstwie rosła prawie lawinowo. W krótkim czasie wystawa liczyła trzysta eksponatów. Wieść o wystawie rozniosła się po okolicy i ludzie, najczęściej z pociechami, zajeżdżali na podwórze Jana Ostrowskiego, by przypomnieć sobie, jak dawniej uprawiano ziemię i pracowano na gospodarstwie. Nierzadko gośćmi w obejściu były całe wycieczki szkolne.
— Moją wystawę postanowiłem nazwać „Muzeum przy gospodarstwie”. Zdziwiłem się, że wieść o inicjatywie dotarła aż do Torunia, bo do tego województwa należeliśmy. Padła propozycja otwarcia muzeum. Na kameralnej uroczystości pojawił się nawet dyrektor ówczesnego wydziału kultury, nie zabrakło też lokalnych notabli z gminy Biskupiec Pomorski — mówi kolekcjoner.
Na trzystu eksponatach nie zakończyła się inicjatywa pana Janka. Ludzie nadal znosili wszystko, co mogło znaleźć się w wiejskiej izbie pamięci. Niekiedy były to cenne, rodzinne pamiątki, zdjęcia i dokumenty. Sporo się uzbierało sprzętów domowych, mebli i drobnych precjozów wyszperanych w domowych lamusach. Nie mieściło się wszystko to w szałerku przy gospodarstwie i trzeba było szukać rady, by przedmioty i sprzęty związane z kulturą materialną Łąkorza i okolic wyeksponować.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych minionego wieku zwolniło się jedno z mieszkań w starej, liczącej 200 lat chałupie. Po rozmowie z ówczesnym wójtem, Jan Ostrowski otrzymał pozwolenie na zorganizowanie w opuszczonym lokalu izby pamięci. Stare, wiekowe izby były doskonałą scenografią do wyeksponowania dawnych przedmiotów. Szczególnie podczas wakacji, letnicy odwiedzający Pojezierze Brodnickie, byli częstymi gośćmi wiejskiego muzeum. Nie kryli podziwu dla inicjatywy pana Janka, który jednak czuł niedosyt i dalej szukał przestrzeni, bo uzbierało się ponad 4 tysiące eksponatów.
W 2010 roku ostatni lokator opuścił starą chałupę. Wówczas kustosz, w porozumieniu z władzami gminy, zorganizował Muzeum Lokalne.
— Wszystkie przedmioty mam skatalogowane. Każdy z nich zawiera jakąś historię i był świadkiem losów niejednej rodziny. Wielu darczyńców opowiada, skąd pochodzi stara łyżka, młynek do kawy, mydelniczka albo balia do prania. Jest to fascynujące. Staram się o wszystkim opowiadać, szczególnie młodym gościom, którzy przekroczą progi starej, muzealnej chaty — dodaje kustosz.
Łąkorz w latach międzywojennych słynął z wielkich jarmarków i cotygodniowych targów, które ściągały handlarzy nawet z dalekich stron. Kupcy ze swoimi zaprzęgami zatrzymywali się w karczmach, których było aż pięć. W tym czasie pełne ręce roboty mieli kowale, którzy podkuwali kare i gniade oraz naprawiali wozy w czterech kuźniach. Te tradycje zainspirowały Jana Ostrowskiego do odtworzenia kuźni, jakie istniały niegdyś na wsi. Kustosz prawie nie spał po nocach, ale dopiął swego i przy starej chałupie stanęła kuźnia. I znów ludzie zaczęli wyciągać z komórek i szopek stare narzędzia oraz sprzęty kowalskie. Znaleźli się także mistrzowie kowalskiego fachu, którzy co pewien czas rozniecają ogień pod paleniskiem i z daleka słuchać charakterystyczny dźwięk młota uderzającego w kowadło, a przy okazji wiejskich festynów podkuwane są konie.
Kolejną pasją kustosza Ostrowskiego jest górujący nad wsią stary wiatrak holender. Staraniem stowarzyszenia działającego w Łąkorzu został odkupiony od dawnego właściciela, zabezpieczony dachem, a unikatowe urządzenia młynarskie naprawione i zakonserwowane. Wiatrak to „oczko w głowie” pana Janka. Nawet bez konkretnego celu przychodzi i otwiera stare, skrzypiące drzwi oraz sprawdza, czy wszystko w porządku. Wiatrak to też historia Łąkorza. Kiedyś we wsi kręciły się dwa, bo jak mówią najstarsi mieszkańcy, „róża wiatrów” była sprzyjająca, śmigła się kręciły i młynarzom dobrze się tu wiodło. Widać to nawet do dziś po licznych zapiskach, które na wiatracznych belkach robił właściciel młyna, licząc kolejne worki ze zmieloną mąką dla klienta. Nie na darmo do dziś Łąkorz nazywany jest Młynarska Wioską. Wiatrak też nie stoi ciągle pusty. Jan Ostrowski chętnie przyjmuje gości i serwuje ciekawe lekcje historii.
Joanna Kulpa, rodzinnie związana z Łąkorzem, dziś mieszka daleko od swojej rodzinnej miejscowości. Mówi, że każda wieś powinna mieć takiego Jana Ostrowskiego.
— Byłam świadkiem jego działań przez wiele lat. Jego upór, wytrwałość i determinacja sprawiły, że wiele osiągnął, stojąc na straży kultury i dziedzictwa narodowego. To wyjątkowe, że wśród codziennych obowiązków znajduje czas na realizację swoich życiowych pasji. Nie każdy wie, że jest wielkim miłośnikiem sztuki. Jako dziecko pamiętam dom rodzinny pana Jana i niewielki pokój, tajemniczy i niezwykle piękny, pełen autorskich prac, niczym mała galeria. Rozstawione sztalugi, krosna z naciągniętym płótnem oraz dzbany pędzli nadawały mu niepowtarzalny klimat. Jego olejne obrazy są dziś ozdobą wielu domów. Wyjątkowy jest ten z 1977 roku przedstawiający panoramę Łąkorza. Pana Jana charakteryzuje sentyment do dawnych czasów i szacunek do ludzi, co bardzo w nim cenię — wspomina Joanna Kulpa.
Sam kustosz przyznaje, że nie wie, jak daję radę godzić pracę zawodową z hobby, które bardzo absorbuje czas.
— Czasami przychodzi zniechęcenie, ale gdy ktoś zapuka do drzwi i przyniesie ciekawy eksponat, przyjadą nowi ludzie ciekawi historii i wszystko wraca ze zdwojoną siłą — kończy kustosz Ostrowski.
Stanisław R. Ulatowski
JAN OSTROWSKI
— Serdecznie zapraszamy do udziału w kolejnym spotkaniu z przedstawicielami stowarzyszeń historyczno-kulturalnych województwa warmińsko-mazurskiego w Instytucie Północnym im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie. Tym razem naszym gościem będzie p. Jan Ostrowski, prowadzący Muzeum Lokalne w Łąkorzu k. Biskupca Pomorskiego. Na spotkaniu zostanie zaprezentowana historia, bieżąca działalność oraz zaprezentowane będą wybrane zbiory muzeum. Spotkanie będzie 20 lutego (czwartek) o godz. 16. 30 (sala konferencyjna w budynku Instytutu Północnego przy ul. Partyzantów 87 w Olsztynie) — informuje Piotr Bojarski z instytutu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS