Gra o europejski budżet na nadchodzące siedem lat wchodzi w rozstrzygający etap. Nowy przewodniczący RE Charles Michel na zwołanym na czwartek dodatkowym szczycie będzie próbował przekonać przywódców 27 krajów członkowskich do przełamania wielomiesięcznego klinczu. Nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę, że zaproponowana przez niego propozycja kompromisu dla wielu stolic wciąż jest nie do przyjęcia.
Tymczasem Polska jest jednym z krajów, który na nowej ofercie może zyskać najwięcej. Chociaż następca Donalda Tuska wyszedł z propozycją o wiele chudszego budżetu niż ten zaproponowany w 2018 r. przez Komisję Europejską, to Warszawa za sprawą wewnętrznych przesunięć w pozycjach budżetowych ma dostać więcej o 2 mld euro w ramach polityki spójności. Wcześniej dodatkowy 1 mld euro na rozwój regionów zaproponowała Finlandia sprawująca w poprzednim półroczu prezydencję w Radzie UE. Powiększenie puli środków łącznie o 3 mld euro będzie oznaczać, że Polska dostanie zamiast przewidzianych przez KE 64,4 – 67,4 mld euro. Ale to i tak o 18 proc. mniej niż w obecnej perspektywie, w ramach której na rozwój regionów z Brukseli nad Wisłę przetransferowanych będzie 82,5 mld euro.
Charles Michel przewidział dla słabiej rozwiniętych regionów w Europie dodatkową kopertę w wysokości 6 mld euro. Chociaż nie podano szczegółów tego rozwiązania, to według naszego źródła w Brukseli pieniądze miałyby zasilić regiony poniżej 50 proc. unijnej średniej PKB na mieszkańca. To oznacza, że dodatkowe środki trafiłyby do województw będących politycznym przyczółkiem Prawa i Sprawiedliwości. Zgodnie z danymi Eurostatu za 2017 r. w Polsce trzy regiony znajdują się poniżej wspomnianego pułapu: lubelskie (48 proc.), podkarpackie (49 proc.) i warmińsko-mazurskie (49 proc.). Podlaskie znalazło się dokładnie w połowie unijnej średniej.
Ale to niejedyny ukłon w stronę rządu PiS. Jak mówi nam rozmówca w Brukseli, przewodniczący RE zaproponował również złagodzenie zapisów dotyczących powiązania funduszy europejskich z praworządnością. – Z nowej propozycji wynika, że sprawa będzie bardziej złożona, wymagająca większego wysiłku, być może będzie zmiana sposobu głosowania w Radzie UE – mówi.
Wysokość budżetu liczona jest wielkością dochodu narodowego brutto (DNB) wszystkich krajów członkowskich. Propozycja Charlesa Michela to 1,095 proc. DNB, a wyjściowa propozycja KE utrzymywała się na poziomie 1,11 proc.
zobacz także:
Nowa oferta na stole zmienia stan gry w dwóch kluczow … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS