Sporo karnych widzieliśmy w tej kolejce. Jedne związane z jakąś chwilową niepoczytalnością obrońcy (vide – siatkarska ścinka Zecha w starciu ze Śląskiem), inne widoczne dopiero na powtórce (vide kopnięcie Lopesa przez Rogne w Krakowie), ale tak klarownego, jak ten w Łodzi – chyba nie widzieliśmy w żadnym z tych meczów. Problem w tym, że sędzia faulu Furmana na Boguszu się nie dopatrzył. I nie jesteśmy w stanie wyjaśnić dlaczego.
Bo to nie jest wapno z cyklu „na dwoje babka wróżyła, trzeba puścić w slow-motion, trzeba puścić w naturalnym tempie, a tak w ogóle, to daj pan inną powtórkę”. To jest klasyczny karny typu gwizdnij-podyktuj-zapomnij. Klarowny spóźniony atak powodujący upadek. Nie żadne wątpliwe trącenie, tylko wjazd w nogi prokurujący faul.
Zdziwiła nas decyzja z boiska, zdziwiło tłumaczenie pana Sławka w studiu Ligi+Extra, który wyjaśniał, że Bogusz podciąga nogi, Furman się zatrzymuje i zasadniczo o faulu nie ma mowy. No ludzie. To że Furman jest cwanym lisem i podnosi ręce w geście niewinności nie sprawia, że nie dochodzi do przewrócenia rywala. Oczywiście nie każdy kontakt to przewinienie. Ale ten akurat przewinieniem jest. Dopisujemy gola ŁKS-owi, zabieramy punkt płocczanom i dorzucamy dwa punkty łodzianom.
Punkt za remis w starciu z Wisłą Kraków dopisujemy za to Zagłębiu Lubin, które prawie całą drugą połowę powinno grać w przewadze jednego zawodnika. A piłkarzem, który powinien udać się na wcześniejszy prysznic winien być Kamil Wojtkowski.
Generalnie Wojtkowski ma za sobą dwie niezłe kolejki i widzimy progres w jego grze względem jesieni, natomiast tu miał jakąś chwilową przerwę w dostawie prądu. Owszem, razem ze Sliszem idą na piłkę wślizgiem, ale to wiślak atakuje brzuch rywala, a nie futbolówkę. Noga uniesiona nad ziemię, wyraźne spóźnienie, duży impet, spora agresja. Może nie chciał. Ale w tym wypadku oceniamy skutek, a nie zamiar. Dorzucamy gola Zagłębiu i zgodnie z zasadami „Niewydrukowanej” weryfikujemy wynik na remisowy.
Spory zgryz mieliśmy z problematycznym golem dla Lechii Gdańsk. Bramka padła bowiem ze spalonego – w naszej opinii to Nalepa zagrywa piłkę do Mihalika, który znajduje się na ofsajdzie i po chwili asystuje przy trafieniu Paixao.
Sęk w tym, że gdyby VAR cofnął tę bramkę, to musiałby i tak cofnąć się do klarownego faulu w polu karnym na rzeczonym Flavio, który był powalony kilka sekund przed tym, jak trafił do siatki.
Zatem w kwestii naszej tabeli bilans wychodzi na zero, bo tak zabralibyśmy gola gdańszczanom (za spalonego), by po chwili go przywrócić (za rzut karny). Nie babrzemy w kolumnach, zostaje jak jest.
No i jeszcze pozostałe kontrowersje, których nie weryfikujemy, gdyż albowiem ponieważ sędziowie podejmowali dobre decyzje. Tu trafna ocena spalonego przy golu dla Jagiellonii:
Tutaj wyraźny faul Rogne na Lopesie. Nie za bardzo wiemy, o co chodziło Dariuszowi Żurawiowi z tym, że takich fauli w środku pola się nie gwiżdże i że wapno było wątpliwe. Typowa akcja „kopnął nogę, nie piłkę”.
No i dobrze wychwycony brak spalonego Angulo przy golu z Arką. Szczerze powiedziawszy – na żywo wydawało nam się, że to był spalony i to taki dwumetrowy przynajmniej, a okazało się, że to sędzia miał rację. Gdy trzeba zganić, to krytykujemy. Gdy warto pochwalić, to chwalimy – szacuneczek dla pana asystenta.
Dobra, to na tyle. „Niewydrukowana” prezentuje się tak, że Cracovia jest u nas liderem, a między drugą w tabeli Legią a ósmym Rakowem jest ledwie siedem punktów różnicy. Wisła Kraków nadal tkwi w strefie spadkowej, a sytuacja ŁKS-u nadal jest słaba.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS