O autorze
Po tym jak członkowie Free Software Foundation (FSF) opublikowali list otwarty do Microsoftu, domagając się uwolnienia kodu Windowsa 7, a pismo to nie spotkało się z żadną reakcją spółki, aktywiści przeszli do bardziej obrazowych działań. Wysłali korporacji dysk twardy, aby – jak twierdzą – mogła wykazać, jak bardzo kocha open source.
Jasne, że Microsoft nie przychyli się do prośby i nie udostępni źródeł Win 7. Ale nie w tym rzecz. FSF uderza w politykę marketingową firmy, podważając hasło Microsoft Loves Open Source.
“Chcemy, aby dokładnie pokazali, jak bardzo kochają oprogramowanie open source, o czym wspominają w swoich reklamach” – pisze FSF w oświadczeniu. ” Mamy nadzieję, że nie tylko wykorzystują model rozwoju wolnego oprogramowania w najbardziej powierzchowny i oczywisty dla siebie sposób, robiąc z niego narzędzie marketingowe i oszukując nas, że zależy im na naszej wolności” – czytamy.
Z punktu widzenia fundacji, fakt niepodzielenia się przez Microsoft kodem porzuconego Windowsa 7 będzie żywym dowodem na to, że traktuje on społeczność open source po macoszemu. Jak kolejną grupę potencjalnych klientów, do której warto się uśmiechnąć, ale nie ogólny model biznesowy. To z kolei miałoby otworzyć oczy ludziom hołdującym gigantowi.
Jest w tym z grubsza jakaś logika, aczkolwiek ewidentnie wiedziona dość tendencyjną interpretacją. Patrząc na ponad 3 tys. repozytoriów Microsoftu na GitHubie, raczej nie powiedziałbym, że to zasłona dymna. Samych commitów do jądra Linux w Redmond robią dziesiątki. No ale Windows to insza inszość; był systemem zamkniętym, jest takowym i zapewne będzie do końca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS