A A+ A++

Rok od wyborów, to dobry moment na pierwsze podsumowania pracy resortu zdrowia. W rozmowie z Minister Izabelą Leszczyną omawiamy najważniejsze kwestie z perspektywy tego roku.

Rok po wyborach

Jak ocenia pani ten rok od wyborów, ten czas pracy, który wkrótce upłynie w ministerstwie zdrowia?

Gdyby pan premier położył na stole taką propozycję jeszcze raz, także bym ją przyjęła. Jednocześnie truizmem jest twierdzenie, że to jest bardzo trudny resort. Wszyscy to wiedzieliśmy i wiemy i resort zdrowia zawsze taki będzie, nawet gdy przeprowadzimy systemowe zmiany, które są w toku.  Nazywamy się Ministerstwem Zdrowia, a niestety przez lata ministerstwo zostało ukształtowane tak, że jesteśmy bardziej Ministerstwem Leczenia Chorób. Profilaktyka nigdy nie była mocną stroną tego ministerstwa. Zmiana tego stanu rzeczy i postawienie właśnie na profilaktykę jest na bardzo wysokiej pozycji wśród moich celów i priorytetów.

Co panią zaskoczyło w ministerstwie?

Minusem jest bardzo długo trwający proces przygotowania i przeprowadzenia każdej z ustaw. Wrażliwość materii, jaką jest zdrowie, sprawia, że proces legislacyjny trwa długo. Składają się na to wielośrodowiskowe uzgodnienia, przygotowanie przepisów, ich weryfikacja przez kolejne departamenty, także prawny, czasem ustawa musi wrócić do konsultacji społecznych, bo znacząco zmieniła się w toku prac. Za przykład może posłużyć projekt ustawy, w której chcę, żeby bezpłatne leki dla osób 65 plus i 18 minus nie były uciążliwością dla seniorów i ich rodzin, tzn. żeby po bezpłatną receptę na te leki nie trzeba było biegać do lekarzy POZ. Mamy listopad i dopiero teraz zamykamy proces, a to prosta i dobra dla pacjentów ustawa.  Czasem trudno mi to zaakceptować, tym bardziej, gdy państwo zadajecie pytania o terminy wejścia w życie różnych przepisów. One często nie zależą ode mnie i tak jest zawsze, gdy serio traktuje się demokrację. Wyzwaniem, myślę, że całej administracji jest również system EZD, czyli elektroniczne zarządzanie dokumentami. Wszystko załatwiane jest pismami, co zabiera masę czasu. Ale znów, jest to niezbędne dla przejrzystości procesu. Ale plusem ministerstwa zdrowia są na pewno wiedza i zaangażowanie dyrektorów, naczelników i wielu urzędników.

Co by usprawniło działanie ministerstwa?

Myślę, że byłoby dużo szybciej, gdybyśmy mogli wszystkie sprawy zamykać podczas krótkich merytorycznych spotkań, bez konieczności wysyłania korespondencji. Niedawno w rozmowie poprosiłam o szybkie konsultacje społeczne do projektu który jest kamieniem milowym w KPO, ale zanim proces ruszy, w systemie pojawia się notatkę, którą muszę zaakceptować. Mimo że coś uzgodniliśmy, podpisanie notatki jest kluczowe.

Przez ten rok ta fraza „kamień milowy” to jest coś, co spędza sen z powiek. Czy oddała to pani minister Kacperczyk?

Minister Kacperczyk rzeczywiście w dużej mierze zdjęła mi ten ciężar z głowy. KPO jednak spędza nam wszystkim sen z oczu w tym znaczeniu, że Ministerstwo Zdrowia jest tym, które ma zainwestować prawie 18 miliardów, a wypracować dla Polski z KPO w sumie 30 miliardów zł. To dużo. Dodatkowo w żadnym obszarze wykorzystanie funduszy w ramach KPO nie jest obwarowane koniecznością wprowadzenia tylu ustaw, rozporządzeń, wręcz zmian systemowych, co w resorcie ochrony zdrowia. Naszą codziennością jest monitorowanie tych procesów, to są rozmowy z całym zespołem minister Kacperczyk, sporo kontaktów z Brukselą i z Ministerstwem Funduszy. Wiemy, jaka na nas ciąży odpowiedzialność. Chcemy te pieniądze dobrze zainwestować, a nie po prostu je wydać. KPO to jest teraz spory kawałek naszej pracy w Ministerstwie.

Finanse w systemie ochrony zdrowia

Skoro rozmawiamy o pieniądzach, powiedziała Pani, że w tegorocznym budżecie na zdrowie, odziedziczonym po poprzednikach było zaszyte wiele pułapek, m.in. finansowanie ratownictwa, leki 65 plus i 18 minus, które zostały przeniesione do tej samej puli, co wszystkie inne świadczenia. Czy w przyszłorocznym budżecie na zdrowie one też tam będą?

Zmiana wymagałaby kolejnej ustawy. Tymczasem mamy 17 ustaw, nad którymi pracujemy, odkąd jestem w Ministerstwie, z czego wiele znajdzie się w Sejmie jeszcze przed końcem tego roku, a niektóre muszą znaleźć finał przed początkiem przyszłego. W związku z tym, nie podjęliśmy prac nad kolejną ustawą, ale oszacowaliśmy przyszłoroczne wydatki m.in. na ratownictwo, leki dla seniorów, wysokospecjalistyczne procedury, których jest coraz więcej i są coraz droższe, na ok. 13-14 miliardów. Dlatego zadbałam, żeby dotacja z budżetu państwa do NFZ-u na przyszły rok została przyjęta w wysokości 18,3 miliardów. Można więc powiedzieć, że bez ustawy wynegocjowałam z ministrem finansów, że otrzymamy z budżetu te pieniądze. To jest sytuacja zupełnie inna niż w roku 2023, czyli ostatnim roku moich poprzedników, gdy koszt działań przeniesionych na barki ubezpieczonych w NFZ wyniósł ok. 8 miliardów, a zaplanowana dotacja z budżetu państwa wyniosła tylko 200 milionów. To pokazuje, jakie trudności finansowe odziedziczyliśmy.

Kiedy realne stanie się zatrzymanie problemów finansowych NFZ?

Będzie to realne, gdy rozpoczniemy konsolidację szpitali. Da to szansę na stworzenie systemu ochrony zdrowia, który odpowiada na obecne i przyszłe potrzeby Polaków. Ustawa ratuje szpitale powiatowe, daje im możliwość przekształcania oddziałów ostrych w oddziały planowe bez „wypadania” szpitali z sieci. To oznacza, że szpital może się przekształcić, zmienić swoje oddziały, ale nie traci tzw. ryczałtu, czyli stałej kwoty, jaką dostaje na utrzymanie gotowości i na procedury w ramach ryczałtu. Dopiero dostosowanie świadczeń do realnych potrzeb mieszkańców, pozwoli dyrektorom szpitali lepiej zarządzić finansami i kadrami. Kadry uwolni także jednoczesna realizacja drugiej części naszej reformy i planowanych zmian systemowych, czyli przenoszenie pewnych procedur ze szpitala do AOS-u, gdzie mogą być wykonane szybciej i taniej. Trzecia część reformy, którą też procedujemy niemalże równolegle, to zwiększanie opieki koordynowanej w POZ-ach, żeby odciążać z kolei AOS-y i przenosić pacjenta, który jest zdiagnozowany, stabilny, ma odpowiednio dobraną terapię do podstawowej opieki zdrowotnej, czyli do jego lekarza rodzinnego. Taka ścieżka pacjenta usprawni i odciąży system.

W ambulatoryjnej opiece specjalistycznej zniesione zostały limity, a dostępność się nie zwiększyła. Przeanalizowaliście, dlaczego tak się stało?

W bardzo wielu dziedzinach medycyny, np. w kardiologii, ale nie tylko, mamy sytuację, w której ten sam pacjent jest w ciągu roku więcej niż pięć razy u kardiologa. Oczywistym jest, że trzech innych pierwszorazowych pacjentów, w tym czasie do tego kardiologa się nie dostanie. Musimy więc lepiej zarządzić kolejką pacjentów – pacjent wstępnie powinien być zdiagnozowany w podstawowej opiece zdrowotnej, jeśli jest taka potrzeba skierowany do specjalisty, specjalista zleca dodatkowe badania i wdraża odpowiednią terapię. Gdy to leczenie przynosi pozytywne efekty, stabilny chory powinien wrócić pod opiekę lekarza POZ. A jeśli chory wymaga leczenia szpitalnego, zabiegu, skomplikowanych procedur medycznych, to dopiero wtedy trzeba położyć pacjenta do szpitala. Taką zasadą kierujemy się przy budowaniu sieci kardiologicznej i onkologicznej.

Reforma szpitali

Pacjenci boją się, że ustawa przyniesie likwidowanie szpitali.

Nie przewiduję likwidowania żadnych szpitali. My chcemy ratować szpitale powiatowe. Powtórzę raz jeszcze: naszym celem jest uratowanie placówek w powiatach, do czego konieczne jest przekształcanie ich w taki sposób, żeby odpowiadały rzeczywistym potrzebom zdrowotnym mieszkańców. Jeśli na danym terenie mamy wielu seniorów wymagających opieki, to jest oczywiste, że musimy w tych miejscach mieć oddziały opieki długoterminowej. Jeśli nie mamy opieki długoterminowej dla starszych osób, to ci pacjenci leżą na oddziałach internistycznych potrzebnych innym chorym. W gruncie rzeczy powinni być wypisani do domu, jednak w domu nie mają potrzebnej im opieki lub mieszkają samotnie – musimy więc stworzyć dla nich oddziały opieki długoterminowej w całym kraju i potrzebujemy tych oddziałów naprawdę sporo.  Jednocześnie potrzebujemy coraz mniej porodówek, ponieważ rodzi się coraz mniej dzieci, o niemal 100 tys. mniej dzieci urodziło się w roku 2023 w stosunku do 2019 r. Taka jest demografia i możemy przeciw temu protestować, tylko protesty niczego nie zmienią. My, jako Ministerstwo zdrowia, wspieramy macierzyństwo, poprzez program in vitro czy onkopołodność, a także godne rodzenie bez bólu, bo promujemy wyższymi stawkami placówki, które oferują znieczulenie przy porodzie.

Kobiety boją się, że do porodu będą musiały jeździć do odległych szpitali.

Bezpieczny poród to taki, który odbywa się w nowoczesnej placówce z fachowym personelem, także neonatologicznym, a nie w oddziale, w którym  porody zdarzają się raz dziennie, a nawet co kilka dni. W pakiecie przygotowanym przez nas „Świadoma Bezpieczna Ja” ważną częścią jest opieka okołoporodowa, zapewniająca kobiecie bezpieczeństwo, komfort i poród bez bólu. Taka opieka okołoporodowa jest możliwa, ale jest też kosztowna. Widząc, jak wrażliwy społecznie jest to temat, postanowiłam, że decyzje o tym, gdzie będą oddziały ginekologiczno-położnicze zostawimy na poziomie województw i powiatów, tam najlepiej widać rzeczywiste potrzeby pacjentek.

Premier Tusk mówił, że żyjemy w czasach przedwojennych, zbroimy się na potęgę. Czy przy konsolidacji szpitali ministerstwo zdrowia bierze pod uwagę możliwość konfliktu zbrojnego z jego konsekwencjami dla ochrony zdrowia?

Współpracujemy z Ministerstwem Obrony Narodowej i z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji także w tym zakresie. Warto przypomnieć, że MSWiA ma swoje szpitale i one są ważną częścią systemu lecznictwa szpitalnego. Sytuację zza naszej granicy bierzemy pod uwagę w naszych analizach i planach rozwojowych. Departament Analiz i Strategii w swoich pracach kieruje się zapewnianiem bezpieczeństwa zdrowotnego lokalnych społeczności, także z uwzględnieniem zarządzania kryzysowego. Widzimy, że szpitale we wschodniej części Polski początkowo z powodu wojny w Ukrainie, teraz od dłuższego czasu z powodu tego, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej są dodatkowo obciążone. Wiemy, że np. szpital w Hajnówce to jest szpital naprawdę w trudnej sytuacji i bierzemy to pod uwagę.

Czy Ministerstwo Obrony Narodowej współuczestniczy w finansowaniu takich szpitali?

Oczywiście chciałabym, żeby tak było. Takie rozmowy z premierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem oraz z ministrem Markiem Kosem, który odpowiada m.in. za departament bezpieczeństwa i ratownictwo medyczne prowadzimy. Musimy mieć nie tylko sprawną i odpowiednio uzbrojoną armię, ale też zapewnione zaplecze medyczne.

Wróćmy do konsolidacji szpitali. Jak chcecie zachęcić starostów do projektu?

Przede wszystkim rozmawiamy właśnie ze starostami. Rozumiem ich obawy ponieważ starostowie odpowiadają za bezpieczeństwo zdrowotne w swoich powiatach.  W ramach reformy, która ma dostosować świadczenia do potrzeb lokalnego społeczeństwa, chcemy uratować każdy szpital. Żadnego szpitala, żadnemu staroście nie chcemy zabrać. Zapraszamy starostów do dyskusji o szpitalach „szytych na miarę”, o Powiatowych Centrach Zdrowia. Minister Jerzy Szafronowicz, minister Katarzyna Kacperczyk i cały mój zespół rozpoczął już „objazd” Polski.  Rozmawiamy o przekształcaniu szpitali na podstawie map potrzeb zdrowotnych i dostępnych analiz. Nie działamy w ciemno. Przedstawiamy starostom pewne propozycje oparte na naszych analizach i danych epidemiologicznych, wiedzy o zapleczu kadrowym na danym obszarze. Chcemy, żeby każdy szpital funkcjonował, jednak nie w każdym szpitalu muszą być te same konkurujące ze sobą oddziały. W jednym może być porodówka, w drugim opieka długoterminowa, w jednym ginekologia, w innym chirurgia ostra. Warunkiem, aby wszystko się powiodło, musi być współpraca pomiędzy szpitalami i zapewniony sprawny transport medyczny i oczywiście ratownictwo. Transport medyczny dowiezie pacjenta na miejsce operacji i odwiezie do miejsca zamieszkania. To będzie optymalne rozwiązanie, lepsze niż utrzymanie np. oddziału chirurgii ostrej w każdym szpitalu powiatowym.

Czyli mówi pani „nie zabieramy” i „nie likwidujemy”?

Właśnie tak – ratujemy. Starostowie, jeśli wejdą z nami w ten proces, będą mogli się wręcz pochwalić, że zapewniają opiekę medyczną na wyższym poziomie i precyzyjnie dedykowane świadczenia zdrowotne. To pozwoli lepiej wykorzystać zasoby kadrowe i wszystkie inne, w tym finansowe.   

Skoro tak dobrze są rozpoznane potrzeby zdrowotne w każdym regionie, czy nie dałoby się wdrożyć tak programów profilaktycznych, żeby te potrzeby zostały zaspokojone? Aby przeciwdziałać temu, co jest w danym regionie największym problemem? Czy da się tak skonstruować programy, aby utrzymać zdrowie, a nie gasić pożary?

Od tego zaczęłyśmy naszą rozmowę, żeby przede wszystkim zapobiegać. Oczywiście efekt będzie odłożony w czasie, ale warto. To trudne dla finansów, bo jednocześnie musimy przeznaczać więcej środków na profilaktykę, mając w populacji tych wszystkich chorych, którzy nie byli wcześniej objęci skuteczną  profilaktyką. Czyli musimy wydać więcej pieniędzy w tym samym czasie, a efekty będą później. I kolejny problem – musimy przekonać ludzi, że profilaktyka jest skuteczna i konieczna. Tu jest potrzebna edukacja i mądra promocja na masową skalę. Weźmy przykład mammografii, dostępnej już od 45. roku życia. Korzysta z niej tylko 30 proc. polskich kobiet. Gdyby nas była setka w tym pokoju w wieku 45-74 lata, to okazałoby się, że tylko 30 z nas korzysta z bezpłatnej i dostępnej mammografii. To znaczy, że bardzo potrzebujemy edukacji.

Odpowiadając na pytanie o celowane programy zdrowotne, staramy się to robić. Różnicujemy przecież badania profilaktyczne nie tylko ze względu na wiek i płeć, czy zagrożenia czynnikami środowiskowymi, ale także ze względu na to, czy ktoś jest np., palaczem. Pakiet podstawowy jest wspólny, a w dalszej kolejności dostosowany do wieku, do trybu i stylu życia.

Edukacja zdrowotna pomoże?

Edukacja zdrowotna, którą planujemy z Panią Minister Barbarą Nowacką i która już od przyszłego roku wejdzie do programu nauczania przyniesie efekty natychmiastowe i te odłożone w czasie. Natychmiastowe, bo dzieci będą rozmawiać z rodzicami o zdrowym stylu życia, o szkodliwości używek, o profilaktyce właśnie, a to znaczy, że wzrośnie nasza, dorosłych świadomość tego, że nasze postępowanie ma kolosalny wpływ na nasze zdrowie.

Rok 2024 nie jest łatwy. Słyszy się, że dyrektorzy szpitali chcą ograniczać przyjęcia. Kiedy Pani Minister wiedziała, że to się może zdarzyć w tym roku? Budżet na zdrowie był zastany, ale decyzja np. o waloryzacji taryf lipcowych była decyzją Pani Minister. Tam były więcej niż jedna propozycja, były też tańsze niż ta, która została przez Panią Minister wybrana.

System finansowania pracowników medycznych jest z jednej strony zależy wprost od ustawy, a z drugiej jest determinowany podażą i popytem. Taryfy, mają odzwierciedlać ustawę o minimalnym wynagrodzeniu, która bardzo wyraźnie mówi, jaki ma być wzrost wynagrodzeń w poszczególnych grupach zawodowych. Jeśli naszym punktem odniesienie jest wynagrodzenie przeciętne w gospodarce, pracownicy medyczni łatwo mogą obliczyć, o ile powinno wzrosnąć ich wynagrodzenie. Różnica między taryfami, jakie miałam do wyboru de facto polega na tym, że albo bierzemy pod uwagę tylko tych medyków, którzy są na umowie o pracę, albo bierzemy pod uwagę także tych, co pracują na kontraktach.  Nie możemy udawać, że w ochronie zdrowia mamy tylko pracowników na umowę o pracę, bo wśród lekarzy stanowią oni tylko trochę ponad 20%. Nie da się podnosić wynagrodzenia tylko tym, którzy pracują w szpitalu na etacie. Dotyczy to także pielęgniarek, które także pracują na umowie B2B. Wzrost wynagrodzeń zgodnie z ustawą musiał być taki, jaki zaproponowaliśmy w rekomendacji. Manipulowanie wynagrodzeniami bez zgody całego środowiska medycznego nie jest dobrym pomysłem.

Pielęgniarki czują się pomijane przy podwyżkach. Mówią „dość kredytowania ochrony zdrowia ich kosztem”.

Ze związkami zawodowymi pielęgniarek spotkałam się kilkakrotnie. Ostatni raz w środę 23 października na prezydium zespołu Komisji Trójstronnej. Z przedstawicielkami Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych też spotkałam się kilkakrotnie, podobnie jak moi wiceministrowie. W sumie rozmawialiśmy kilkadziesiąt razy. Ten dialog jest prowadzony. Pielęgniarki są dla systemu, a zatem także dla mnie, bardzo ważne. W tej chwili w Senacie jest ustawa, która mówi o połączeniu Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego z Centrum Kształcenia Pielęgniarek i Położnych. Jest tam cały pakiet zmian korzystnych dla pielęgniarek.

Ile zarabia pielęgniarka, zdaniem ministerstwa zdrowia?

Pielęgniarki są w trzech różnych grupach w tabeli wynagrodzeń. Mogę powiedzieć tylko o wynagrodzeniu zasadniczym  brutto bez dodatków, takich jak dodatek stażowy, dodatki nocne i świąteczne, dyżury – czyli bez tego, co jest istotną częścią wynagrodzenia pielęgniarki. Wynagrodzenie zasadnicze pielęgniarki, która ma tytuł magistra i specjalizację wynosi 9 230 zł. Jeśli ma wykształcenie średnie ze specjalizacją lub wyższe bez specjalizacji, to jej wynagrodzenie zasanicze wynosi 7 300 zł. Pielęgniarka bez wyższego wykształcenia i bez specjalizacji zarabia 6 720 zł. Do tego dochodzą wymienione wyżej dodatki. W 2024 roku wynagrodzenia pielęgniarek wzrosły o 12,75%.

Dziękujemy za rozmowę

Dziękuje

rozmawiali: Ewa Basińska, Maciej Chyziak

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Pociąg do Niepodległości” – widowisko patriotyczne w SP3
Następny artykuł32 lata po “Psach”: Dlaczego Agnieszka Jaskółka zniknęła z polskiego show-biznesu?