A A+ A++

Na dnie Morza Bałtyckiego i Morza Północnego rozciągają się kilometry gazociągów i kabli kluczowych dla funkcjonowania państw. Rosjanie od lat stale je monitorują. Ostatnimi czasy intensywność tych działań zdecydowanie wzrosła, stąd też wiele państw uważnie śledzi ruchy rosyjskich okrętów i statków „badawczych”.

Aż 99% procent informacji na świecie przesyłanych jest za pośrednictwem podmorskich kabli telekomunikacyjnych. Same międzynarodowe transakcje finansowe przesyłane „po dnie morskim” opiewają na kwotę 10 bilonów (sic!) dolarów dziennie. Dodatkowo dochodzi do tego transport między innymi gazu ziemnego rurociągami. Dla przykładu: gazociąg Baltic Pipe pokrywa około 60% polskiego zapotrzebowania na ten surowiec.

Państwa regionu bałtyckiego w ciągu ostatnich dwóch lat przekonały się jak ważną kwestią jest zabezpieczenie podmorskiej infrastruktury krytycznej przed sabotażem. W 2022 roku doszło do przerwania obu nitek gazociągu Nord Stream. Wciąż trwają spory, czy za sabotażem stali Rosjanie czy Ukraińcy. Nie zmienia to faktu, że incydent okazał się kubłem zimnej wody. Oczywiście konieczność ochrony instalacji podmorskich nie budziła wątpliwości, ale sabotaż uważano za mało prawdopodobny. Jak widać, życie lubi pisać różne scenariusze.

W ubiegłym roku doszło do kolejnych poważnych incydentów, jak przerwanie gazociągu Balticconnector (łączącego Finlandię z Estonią) czy uszkodzenie podmorskich kabli komunikacyjnych między Szwecją a (ponownie) Estonią. Nie należy też zapomnieć o zagłuszaniu sygnału GPS. Pod koniec roku państwa europejskie na poważnie wzięły się za monitorowanie instalacji kryjących się na dnie Bałtyku i Morza Północnego, zaś obecnie obserwuje się nadzwyczaj intensywne „wyprawy badawcze” rosyjskich statków i okrętów.

Oczywiście „badania” prowadzone są w rejonie podmorskiej infrastruktury krytycznej. Sojusz Północnoatlantycki doskonale zdaje sobie sprawę, że działania Rosji są elementem wojny hybrydowej i monitoruje ruchy rosyjskich jednostek. W większości przypadków nie są to okręty wojenne, ale jednostki cywilne podległe bezpośrednio Głównemu Instytutowi Badań Głębinowych (GUGI) ministerstwa obrony Federacji Rosyjskiej. Rosjanie podkreślają, że instytut uczestniczy wyłącznie w przedsięwzięciach o charakterze naukowym, ale GUGI to ośrodek badawczy jedynie z nazwy.

Wykorzystanie jednostek cywilnych wiąże ręce służbom państw bezpośrednio dotkniętych rosyjską działalnością. Dopóki taki statek nie narusza wód terytorialnych ani nie łamie przepisów międzynarodowych dotyczących żeglugi i eksploracji wyłącznej strefy ekono­micz­nej, nie można nic z nim zrobić. Oczywiście są jednostki o których powszechnie wiadomo, iż działają na potrzeby rosyjskich służb, jak osławiony w ostatnim czasie Sibiriakow (IMO: 8640404, na zdjęciu tytułowym), notabene zbudowany w Szczecinie.

Dobrym przykładem jest też statek rybacki Taurus (IMO: 9657961). Jednostka w latach 2015–2022 zajmowała się transportem i poławianiem ryb u wybrzeży Norwegii. Przez te siedem lat wykonywała specyficzne manewry i przechodziła w pobliżu zastrzeżonych obszarów, jak poligony morskie czy bazy norweskiej marynarki wojennej. Śledziła też ćwiczenia NATO.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w listopadzie.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły. Pasek odlicza do kwoty 1200 złotych.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

Do podobnej sytuacji doszło w Danii i Holandii. Duńczycy w październiku ubiegłego roku zaobserwowali statek Jewgienij Gorigledżan projektu 02670, należący do Floty Bałtyckiej, ale podlegający GUGI. Jednostka poruszała się po niewielkim skrawku akwenu u wybrzeży Danii, na południe od miasta Gedser. Manewry Gorigledżana sugerowały, że załoga może prowadzić jakieś prace hydrograficzne. Na pokładzie zaobserwowano uzbrojony personel w mundurach.

Z kolei okręty patrolowe Koninklijke Marine uniemożliwiły rosyjskim statkom wejście na obszar morskich farm wiatrowych na Morzu Północnym. Jak się później okazało, rosyjski okręt działał w okolicach niemieckiego poligonu testowego dla okrętów podwodnych.

Bardzo interesującą kwestię z zakresu działalności Rosjan wykazało śledztwo dziennikarskie o kryptonimie „Russian Spy Ships”. Dziennikarzom z pięciu państw udało się dotrzeć do jednego z byłych marynarzy Sibiriakowa. Przyznał on, iż głównym zadaniem statku jest mapowanie dna morskiego, zwłaszcza w wąskich rejonach, jak cieśniny, redy portów i główne szlaki żeglugowe.

Sibiriakow i inne rosyjskie okręty szpiegowskie operują z wyłączonym automatycznym systemem identyfikacji (AIS), co utrudnia wykrycie. Załoga przesyła do bazy macierzystej rutynowe raporty pogodowe. Są to kilkuminutowe wiadomości nadawane kodem Morse’a z informacjami o pozycji statku i o warunkach atmosferycznych panujących w danym miejscu. Raporty są nadawane przez radio i każdy, kto je odbiera, może poznać ich treść. W treści takich raportów można ukryć dodatkowe informacje, ale właśnie na podstawie raportów pogodowych z Sibiriakowa autorzy śledztwa dziennikarskiego ustalili, że statek przebywał przez kilka dni na wodach Zatoki Fińskiej w pobliżu Balticconnectora. Informację tę podparto później zdjęciami satelitarnymi.

W tym miejscu może pojawić się zasadnicze pytanie: na jak dużą skalę Rosjanie prowadzą swoje „badania”? Otóż bardzo dużą. Dziennikarzom udało się zidentyfikować około 200 jednostek pływających, które pośrednio lub bezpośrednio zaangażowane są w działania szpiegowskie na rzecz Rosji na Morzu Północnym. Z kolei na Morzu Norweskim w czasie ostatniej dekady ziden­ty­fi­ko­wano ich około pięćdziesięciu. Szacuje się, że na samym Morzu Północnym wystąpiło około tysiąca incydentów związanych z potencjalną działalnością szpiegowską tych jednostek.

W działania zaangażowana jest też rosyjska marynarka wojenna. W czerwcu duńska marynarka wojenna wraz z niemiecką Bundespolizei eskortowały okręt rozpoznawczy Wasilij Tatiszczew projektu 864 (NATO: Vishnya). Jednostki tego typu zbudowano w gdańskiej Stoczni Północnej w latach 1985–1988.

Tatiszczewa łączono z występowaniem problemów z sygnałem GPS w regionie. Niewykluczone też, że załoga prowadziła próby nasłuchiwania łączności wojskowej Niemiec i Danii. Wielu ekspertów ostrzega, że Moskwa może analizować zdobywane dane na potrzeby ewentualnych sabotaży lub wykorzys­tania w czasie otwartego konfliktu.

Słoń a sprawa Polska

W związku z planami Warszawy dotyczącymi budowy morskich farm wiatrowych i oparciem systemu transferu gazu w dużej mierze na Baltic Pipe konieczne jest zapewnienie adekwatnej ochrony morskiej infrastruktury krytycznej na polskich obszarach morskich. Planuje się, że moc zainstalowana w morskiej energetyce wiatrowej osiągnie w 2030 roku wartość 5,9 gigawata, natomiast dekadę później – nawet 11 gigawatów. Dla porównania: elektrownia Bełchatów, wytwarzająca 20% energii elektrycznej w naszym kraju, generuje moc 5 gigawatów.

Obecnie trwają prace instalacyjne przy pierwszych farmach i budowana jest infrastruktura brzegowa. Tym samym zbliżamy się powoli do etapu, kiedy w polskiej strukturze paliw zacznie się zwiększać udział OZE. O ile fregaty rakietowe Miecznik czy nawet obecnie używane okręty lub jednostki Morskiego Oddziału Straży Granicznej mogą do pewnego stopnia nadzorować budowaną infrastrukturę, o tyle czuwanie nad instalacjami podwodnymi będzie trudne .

Eksperci zawracają uwagę na konieczność prędkiego uruchomienia programu okrętów ratowniczych „Ratownik”. Ale w rzeczywistości powinny być to wielozadaniowe jednostki przeznaczone zarówno do szeroko pojętego ratownictwa, zwłaszcza podwodnego, jak i prowadzenia prac podwodnych i monitoringu podmorskiej infrastruktury krytycznej. Ponowne uruchomienie programu „Ratownik” uzależnione jest jednak od pozyskania równie niezbędnych okrętów podwodnych „Orka”.

Na razie niszczyciel min ORP Mewa zostanie poddany modyfikacjom pod kątem użycia do monitoringu infrastruktury podmorskiej. Jednostka przejdzie modyfikację oprogramowania niszczyciela min i pojazdu autonomicznego Hugin 1000, dzięki temu będzie mogła prowadzić ciągły monitoring podwodny Baltic Pipe. Zadanie to będzie realizowane w ramach misji Pipe Tracking, do której zostanie przeszkolona załoga.

Oczywiście działania te zaspokoją potrzeby jedynie do pewnego stopnia. Resort obrony powinien jak najszybciej podjąć decyzje dotyczące zwiększenia możliwości monitorowania i ochrony rodzimej infrastruktury, tak aby pewnego dnia nie doszło do „incydentu”, z którym przypadkiem powiązana jest Moskwa i jej flota „statków badawczych”.

US Navy via National Archives at College Park

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSezon grypowy na Śląsku trwa a przecież w tym roku odnotowano nawet zgony.
Następny artykułŚwidnicka twierdza zdobyta po dogrywce przez młodych wrocławian! [DUŻO ZDJĘĆ]