Myślę, że tak. Ludzie byli zdani sami na siebie. Mąż czy partner rano wstawał, może był pod wpływem silnej osobowościowo żony czy odwrotnie, i tak trwało do wieczora. Nic się nie zmieniało w życiu tych osób. Nie było wyjścia z domu do pracy, chwilami także nawet na zakupy, nie było nowych kontaktów z innymi ludźmi. Ta nuda, bycia z jedną osobą powodowały czasem agresję wobec niej. To narastało. I bywa, że kończyło się dramatem. Po pandemii wzrosła też liczba rozwodów, a one cały czas się jeszcze toczą. Ludzie doszli do wniosku, że nie potrafią ze sobą żyć.
Czy jest jakaś szansa wyjścia z tego impasu?
Trzeba by zastanowić się nad genezą rodziny, nad rodzajem stosunków w rodzinie, nad tym, że jednak rodzina to jest ta podstawowa organizacja społeczna, w której kształtują się charaktery młodych ludzi, często dzieci. No i może potrzebny jest cały wachlarz działań terapeutycznych w tym zakresie. I wydaje mi się, że każda taka sprawa o zabójstwo członka rodziny powinna być komentowana przez media z dużą dozą profilaktyczną.
Co pan ma na myśli?
Nie wystarczy poinformować o tym, że mąż zabił żonę; brat siostrę i jej dzieci. To jest rzeczywistość medialna. Chętnie się czyta, bo to sensacja. Warto pochylić się nad tym, co było powodem takiego ataku, a o tym mało się pisze. Nie wyjaśnia się jakiejś podstawy tej zbrodni. Warto byłoby się pokusić o ustalenie, co było przyczyną: dlaczego mąż pił i bił, dlaczego żona nie była dobra, bo powinna być lepsza, i tak dalej. O tym się w ogóle … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS