A A+ A++

“Podróże osobiste” to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.

Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę. Na bliższe poznanie czeka najstarsze małopolskie miasto i wcale nie chodzi o Kraków. Imponująca historia, nieznane zakamarki i wszechobecna sól? Przekonaj się, że zwiedzanie Bochni nie kończy się na słynnej kopalni.

Krakusi dopiero odkrywają swoje okolice?

Co łączy Bochnię z Rzymem? Południowa część miasta spoczywa na siedmiu wzgórzach, podobnie jak w przypadku włoskiej stolicy. Dużym atutem jest malowniczy krajobraz, bowiem Bochnia łączy poniekąd Pogórze Wiślickie oraz Kotlinę Sandomierską. Od Krakowa dzieli ją około 40 kilometrów, które wygodnie i szybko można pokonać zarówno własnym samochodem, jak i pociągiem.

Okazuje się jednak, że mieszkańcom Krakowa wcale nie jest szczególnie po drodze. Przyznam sama, że mimo ponad połowy życia spędzonej w stolicy województwa małopolskiego, też dopiero po raz pierwszy wybrałam się tutaj na wycieczkę. Jak usłyszałam w wyjątkowo gościnnym Centrum Informacji Turystycznej, nie jestem odosobnionym przypadkiem. W ostatnich latach dociera tutaj coraz więcej mieszkańców Krakowa, którzy być może podróżują po całym świecie, ale po macoszemu traktują najbliższe okolice. Czas to zmienić, ponieważ Bochnia to miejsce, które zasługuje na uznanie i stanowi miejsce interesujące nie tylko dla wycieczek szkolnych.

Na zwiedzanie Bochni można poświęcić jeden dzień, ale będzie też dobrym pomysłem na weekendowy wypadJoanna LeśniakArchiwum autora

“Brzydsza siostra Wieliczki”? O Kopalni Soli w Bochni słów kilka

Z tym dość krzywdzącym określeniem można spotkać się, szukając informacji na temat największej atrakcji miasta. Nawet jeśli kiedyś notowała jakieś turystyczne niedociągnięcia, dziś śmiało można stwierdzić, że z brzydkiego kaczątka wyrósł naprawdę dorodny łabędź. Być może Kopalnia Soli w Bochni jest mniej znana, a komory solne mniej spektakularne, ale całość urzeka bardziej autentycznym klimatem.

Nie ukrywam jednocześnie, że po dziecięcych zachwytach wielicką kopalnią, wybrałam się tam w dorosłym życiu i wrażenia na jej temat stały się bardziej mieszane. Turystyka jest tu traktowana dużo bardziej masowo, zwiedzanie przebiegało w dużym pośpiechu, wiele rzeczy nie zagrało. Nie jest to miejsce i czas, by się nad tym rozwodzić, chcę jednak podkreślić, że Kopalnia Soli w Bochni nie powinna mieć żadnych kompleksów względem swojej bardziej znanej sąsiadki.

W oczekiwaniu na górniczą przygodę

W oczekiwaniu na górniczą przygodęJoanna LeśniakArchiwum autora

Proszę wsiadać, drzwi zamykać! Zjeżdżamy ponad 200 metrów pod ziemię

Zwiedzanie kopalni zrealizować można w kilku wariantach. Dużym zainteresowaniem cieszy się trasa, która łączy przejście kopalnianych korytarzy z przeprawą łodziami flisackimi. Co ciekawe, mimo że rejs odbywa się wiele metrów pod powierzchnią, drewniane łodzie pływające po zalanej solanką komorze są zarejestrowane w Polskim Rejestrze Statków. Tak samo jak statki przemierzające morskie fale.

Dla osób żądnych wrażeń udostępniona jest multisensoryczna trasa “Solny Świadek”, którą przemierza się już z solidnym ekwipunkiem górniczym — lampami i hełmami. Na oba wspomniane warianty trzeba zarezerwować cztery godziny. Jeśli chcesz zaoszczędzić trochę czasu, który przeznaczysz na zwiedzanie innych miejskich atrakcji, możesz wybrać opcję trwającą trzy godziny, która nadal pozwoli poznać od podszewki (a może od kilofa?) górniczą historię tego zakątka Małopolski.

Znajdujemy się 212 metrów pod ziemią

Znajdujemy się 212 metrów pod ziemiąJoanna LeśniakArchiwum autora

Już sam zjazd w dół to nie lada przygoda. Górnicza winda nie została przerobiona na komfortowy mechanizm, który znamy np. z budynków mieszkalnych. Jest ciasną klatką, która przy szybkim zjeździe porządnie się trzęsie. Jeszcze przed wejściem grupa zwiedzających zostaje poinstruowana, że nad przejażdżką czuwają sygnaliści i do ich poleceń należy stosować się bezdyskusyjnie. Porządek musi być.

Czekają na nas kolejne atrakcje. Wkraczamy do labiryntu podziemnych korytarzy, którego początki sięgają pierwszej połowy XIII wieku. Część trasy pokonamy elektrycznym pociągiem (potwierdzam, że to duża frajda nie tylko dla najmłodszych), który zawiezie nas pod bocheński rynek.

W tym pociągu każdy ma miejsce siedzące na drewnianych ławeczkach

W tym pociągu każdy ma miejsce siedzące na drewnianych ławeczkachJoanna LeśniakArchiwum autora

Duchy przeszłości a nowoczesna technologia

Trasa turystyczna w kopalni pozwala zwiedzać solne komory, kaplice, dawne urządzenia górnicze… Trafimy do pomieszczeń, które dostosowane są nie tylko dla kuracjuszy, którzy chcą skorzystać z leczniczych właściwości tutejszego mikroklimatu. Wygospodarowane są tu miejsca noclegowe, a nawet przestrzenie imprezowe przeznaczone do organizacji różnego rodzaju wydarzeń.

Wszystko przeplatane jest ekspozycjami multimedialnymi, które za pomocą nowoczesnej technologii przybliżają najdawniejszą historię. Czy byłam zachwycona przy pierwszej wizualizacji cysterskiego zakonnika, który zaprasza do podróży w czasie, imitując francuski akcent rodem z kabaretów średnich lotów? Niekoniecznie. Jednak im dalej w las i solne kalafiory, tym lepiej.

Zwiedzanie kopalni w stylu disco?

Zwiedzanie kopalni w stylu disco?Joanna LeśniakArchiwum autora

Pojawiają się ożywający książęta, królowie i włoscy kupcy, którzy odegrali kluczową rolę w rozwoju kopalni soli i budowie na jej powodzeniu finansowej potęgi. Z czasem zyskuję przekonanie, że może nie są to technologiczne fajerwerki i absolutne wyżyny, ale dają poczucie, że o historii tak ważnego miejsca można opowiadać z przymrużeniem oka i bez nadęcia czy snobizmu. Zwiedzanie najstarszej kopalni soli w Polsce nie wymaga zachowywania absolutnej powagi i szkolnej dyscypliny.

Powrót “na świat”, czyli zwiedzanie Bochni

W górniczym języku światem określa się to, co na powierzchni. Czy w Bochni jest czego szukać poza kopalnią? Pewnie, że tak! Choć trzeba przyznać, że Solny Gród w niemalże każdym zakątku stara się przypominać o swoich korzeniach, malując ciekawy turystycznie obraz.

W jego kompozycji nie przeoczymy czarnych jak węgiel wózków górniczych. Nie są rozstawione w przypadkowych lokalizacjach, a w miejscach, w których dawniej znajdowały się szyby górnicze. O ich historii w przystępnej formie informują opisy umieszczone na tabliczkach.

Jeden z bocheńskich gwarków. Złap je wszystkie!

Jeden z bocheńskich gwarków. Złap je wszystkie!Joanna LeśniakArchiwum autora

Wrocław ma krasnale, Kraków smoki, Tarnów maszkarony… Do grona polskich miast, które tworzą swoje oryginalne szlaki figurek nawiązujących do historii czy lokalnych legend, dołączyło także “solne miasto” na początku 2020 roku. Na ten moment w Bochni możemy spotkać czterech sympatycznych gwarków. Jeden z nich siedzi przy bałwanie solnym, drugi ewidentnie jest członkiem orkiestry dętej, trzeci spędza swój czas po szychcie na obserwacji motyli. Czwarta figura przedstawia szewca przy pracy i wcale nie jest to ani nieporozumienie w górniczym mieście, ani zbyt luźno puszczone wodze artystycznej fantazji autora.

Sympatyczne spotkania

Sympatyczne spotkaniaJoanna LeśniakArchiwum autora

Natkniesz się na niego przy Szybie Sutoris. Być może obiekt teraz wygląda dość nowocześnie, ale uznawany jest za najstarszy szyb bocheński, wybity w połowie XIII wieku. Według znanej legendy to właśnie tutaj — w ogrodzie należącym do lokalnego szewca — swój pierścień zaręczynowy w bryłce soli miała odnaleźć księżna Kunegunda, znana szerzej jako Kinga, co zapoczątkowało górniczą historię miasta. Pewnie w odnalezieniu zguby nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że przyszła żona Bolesława Wstydliwego wrzuciła pierścień z premedytacją do kopalni na Węgrzech, z których pochodziła. Gest ten w cudowny sposób sprowadził pokłady soli, zwanej białym złotem, na polskie ziemie, zapewniając im dostatek. Ach, gdyby wszystkie przeprowadzki były tak proste!

Jeden z wózków górniczych na tle Szybu Sutoris

Jeden z wózków górniczych na tle Szybu SutorisJoanna LeśniakArchiwum autora

Rynek w Bochni kontra malownicze zaułki

Stojąc pod Szybem Sutoris, zaledwie kilkadziesiąt kroków dzieli nas od bocheńskiego rynku. Wielu twierdzi, że zwykle to centralny plac rzutuje na ocenę całej miejscowości i powinien być traktowany jak wizytówka miasta. Niestety, węższe uliczki i zakamarki w pobliżu centrum zrobiły na mnie dużo lepsze wrażenie. Rynek w Bochni, mimo że otoczony jest bardzo ładnymi kamienicami, z jego centralnego punktu spogląda na nas dostojnie Kazimierz Wielki, a wieczorową porą fontanna zapewnia świetlne widowisko, trochę rozczarowuje. Wszystkiemu winny jest wszechobecny beton. Trochę więcej zieleni i wierzę, że miejsce byłoby idealne do niespiesznych spacerów czy relaksacyjnych posiedzeń na ławeczce.

Rynek w Bochni

Rynek w BochniJoanna LeśniakArchiwum autora

Na szczęście tutaj Bochnia się nie kończy! Wciąż do zobaczenia mamy bazylikę pw. św. Mikołaja — świątynię gotycką z typowo barokowym wnętrzem. Oddalając się kilka kroków od głównej ulicy, trafimy na płaskorzeźbę św. Mikołaja, wkomponowaną w zaciszny zaułek.

Budynek najważniejszego kościoła w mieście trawiły pożary, więc był kilka razy przebudowywany

Budynek najważniejszego kościoła w mieście trawiły pożary, więc był kilka razy przebudowywanyJoanna LeśniakArchiwum autora

Skoro wspomniałam o siedzeniu na ławeczce (bo przecież nie da się zwiedzać bez chwili wytchnienia), zmęczone nogi powinny wyruszyć w stronę Plant Salinarnych. Jak słyszę od znajomej pochodzącej z Bochni: “kiedyś wyglądało to marnie, ale teraz jest elegancko“. Zieleń i przyjemny park prowadzą do Tężni Solankowej. I to jest konkret! Spotkałam się z porównaniami tego obiektu do Koloseum. Może i trochę w żartach, ale faktycznie, robi wrażenie.

Małopolskie Koloseum?

Małopolskie Koloseum?Joanna LeśniakArchiwum autora

Napawać się solanką można na zewnątrz, ale dla jeszcze lepszych efektów warto wysupłać z portfela 2 złote (płatność kartą także jest możliwa), aby wejść do komory inhalacyjnej. Wygląda trochę jak sauna, ale z całą pewnością nie wyjdziemy z niej zlani potem. W godzinach przedpołudniowych trafiam tu na kilkoro lokalnych mieszkańców, którzy korzystają z jej walorów. A są niemałe, bowiem inhalacje sprzyjają zdrowiu tarczycy i leczeniu zapalenia zatok, przeciwdziałają zmęczeniu i ułatwiają “odtrucie” organizmu narażonego każdego dnia na kontakt z zanieczyszczonym powietrzem.

Miejscowi chętnie korzystają z zalet komory inhalacyjnej

Miejscowi chętnie korzystają z zalet komory inhalacyjnejJoanna LeśniakArchiwum autora

Spotkanie z “Galicyjskim Gaudim”

Jechałam do Bochni przede wszystkim z misją odkrycia, co miasto ma do zaoferowania poza kopalnią. Nie zawiodłam się, choć można powiedzieć, że sól jest tutaj wszechobecna. Trochę żal, że zamek żupny — kiedyś największa i najbardziej reprezentacyjna budowla świecka w mieście, będąca siedzibą najwyższych urzędników związanych z przemysłem solnym — dziś po cichu niszczeje. Być może przyjdą dla niego lepsze dni? Oby!

Zamek w nieco innej formie

Zamek w nieco innej formie123RF/PICSEL

Tak samo, jak dla “Kociego Zamku”, czyli willi pod Kozłem, którą 1895 roku zaprojektował Teodor Talowski. Architekt ze względu na swoje umiłowanie do nietuzinkowych form oraz inspirowania się motywami roślinnymi bywa nazywany “Galicyjskim Gaudim”. Kamienice wybudowane wg jego projektów zobaczymy m.in. w Krakowie i Tarnowie. “Koci Zamek” (pochodzenie tej potocznie używanej nazwy nie jest do końca znane) to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych budynków w całej Bochni. Zlokalizowane było w nim Archiwum Państwowe, dziś jednak drzwi są zamknięte na głucho, a na ogrodzeniu wisi tablica informująca o możliwości wynajęcia lokalu. Trudno powiedzieć, czy rzuca się w oczy przy ruchliwej jezdni… Mam jednak nadzieję, że willa znajdzie właściciela, który zajmie się nią z należytą troską, ponieważ to prawdziwa bocheńska perełka.

"Koci Zamek". Willa jak z bajki

“Koci Zamek”. Willa jak z bajkiJoanna LeśniakArchiwum autora

Kolejny tekst w cyklu “Podróże osobiste” już za dwa tygodnie, w czwartek 7 listopada. 

Joanna Leśniak zaprasza na cykl Podróże osobiste

Joanna Leśniak zaprasza na cykl Podróże osobisteArchiwum autora

O autorce:

Joanna Leśniak — Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.

Aplikacja Pogoda Interia – sprawdza się!materiały promocyjne

INTERIA.PL

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Dołącz do nas … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCoraz więcej osób protestuje przeciwko farmom fotowoltaicznym w Holi. Pisma płyną z całej Polski
Następny artykułPrzybylska i Małaszyński byli sobie bardzo bliscy. To nie była zwykła przyjaźń