Były tam już inne profesorki, czy była pani rodzynką?
Na początku mojej kariery byłam rodzynką.
Z czym na tej drodze było pani najtrudniej? Pamięta pani, co wymagało najwięcej wysiłku czy wyrzeczeń?
Prowadzenie zajęć ze studentami i praca naukowa nigdy nie sprawiały mi trudności, ale nie byłam przyzwyczajona do publikowania na poziomie międzynarodowym. Musiałam szybko nauczyć się, jak pisać takie prace i wgryźć się w tajniki zdobywania grantów. Teraz w Polsce ten system już jest znany, ale gdy wyjeżdżałam z kraju w początku lat 90., jeszcze nie istniał. Pamiętam to jako drogę przez mękę. W międzyczasie zaczęłam prowadzić wykłady na nowy temat i tu też wszystko było dla mnie nowe. W zasadzie cały czas musiałam się błyskawicznie uczyć bardzo wielu rzeczy na raz. Na dodatek zostałam zmuszona zmienić cały pomysł na doktorat i dopasować temat do brytyjskiej informatyki.
Jak poradziła sobie pani z adaptacją w nowym kraju i akademickim środowisku? Była przecież wtedy pani bardzo młodą osobą, bez znajomości tamtejszej kultury i z wciąż niedoskonałym angielskim, a ówczesnej Polsce daleko było do Europy.
Na początku to nie było łatwe. Anglicy są zupełnie inni niż Polacy, dużo bardziej powściągliwi i do obcych podchodzą z rezerwą. Najpierw bardzo mi brakowało ciepłych, bezpośrednich kontaktów w najbliższym otoczeniu. W Krako … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS