Kto zadłużył bardziej USA – Donald Trump czy Joe Biden? Jakie postulaty prezentuje były prezydent i jego nowa kontrkandydatka Kamala Harris? Co czeka amerykańską gospodarkę? Przyjrzyjmy się obu możliwym scenariuszom.
Jeśli chodzi o spojrzenie na gospodarkę, Kamalę Harris i Donalda Trumpa dzieli naprawdę wiele. Zanim przejdziemy jednak do tego, jakie pomysły na gospodarkę sprzedają wyborcom kandydaci walczący o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych, warto spojrzeć w przeszłość, ponieważ ktokolwiek z nich wygra, wiele wskazuje na to, że wybierze politykę kontynuacji.
W przypadku Donalda Trumpa jego pomysły na gospodarkę nie uległy zasadniczej zmianie od czasów, gdy pełnił urząd prezydencki. Kamala Harris, będąca wiceprezydentem Joe Bidena, to z kolei głos na kontynuację polityki USA z ostatnich lat.
Podczas rządów Joe Bidena dyskusję o gospodarce Stanów Zjednoczonych zdominował temat inflacji, który przyćmił inne kwestie, takie jak silny rynek pracy z rosnącym zatrudnieniem i niskim bezrobociem oraz duże inwestycje publiczne w branżę półprzewodników, zieloną energię, infrastrukturę i produkcję krajową.
Za czasów swojej pierwszej kadencji Donald Trump koncentrował się z kolei na liberalizacji gospodarki wewnątrz kraju i protekcjonizmie na zewnątrz. Przeprowadził obniżkę podatków, deregulację przemysłu i wytoczył wojny handlowe, szczególnie na kierunku chińskim.
Patrząc na politykę Trumpa i Bidena względem Chin, nie było pomiędzy nimi większych różnic poza stylem ogłaszania decyzji i medialną otoczką. Mur pomiędzy strategicznymi gałęziami przemysłu i technologii pierwszej i drugiej gospodarki świata, którego wznoszenie rozpoczął Trump, był za czasów Bidena tylko umacniany i podwyższany.
Wojna handlowa USA-Chiny. Biden ostro podniósł cła na chiński import. Pekin zapowiada odwet
(…) Prezydent Joe Biden zdecydował się na kolejny cios i ogłosił pakiet gwałtownych podwyżek ceł na szereg chińskich towarów importowanych, w tym pojazdy elektryczne, chipy komputerowe i produkty medyczne.
Porównując rządy Bidena i Trumpa pod względem wzrostu zadłużenia USA, chętniej po pieniądze na kredyt sięgał drugi z wymienionych. Według zestawienia portalu “Axios” Donald Trump zadłużył Stany Zjednoczone na kwotę dwukrotnie wyższą niż Joe Biden i to po wyłączeniu z rachunku wydatków związanych z pandemią Covid-19.
Trump kontra BidenHarris – nie chodzi o książkę tylko o okładkę?
Według amerykańskich mediów wizja gospodarki lub raczej to jak wyborcy postrzegają poglądy obu kandydatów na związane z nią kwestie, zdecyduje o wyniku wyborów. Jak określił w swoim felietonie na ten temat Rick Newman z “Yahoo Finance” – wystąpił tu bardzo konfundujący fakt (w oryginale Newman użył tu określenia “WTF moment”).
Z najnowszego comiesięcznego sondażu Financial Times wynika, że 42% wyborców twierdzi, że jeśli chodzi o gospodarkę bardziej ufa Kamali Harris. 41% uważa natomiast, że lepiej na tym polu sprawdzi się Donald Trump.
“To otwiera oczy z kilku powodów. Po pierwsze, wyborcy konsekwentnie oceniali Trumpa wyżej niż Bidena w kwestiach gospodarczych, a Harris nie zrobiła nic, aby odróżnić się na tym polu od Bidena, odkąd odpadł z wyścigu 21 lipca. Wyborcy oceniają ją jednak o 7 punktów procentowych wyżej w kwestiach gospodarczych, niż ocenili Bidena zaledwie miesiąc wcześniej” – pisze Newman.
Czyżby wyborcom nie chodziło więc o gospodarkę tylko o to, czyja ręka podpisze identyczną ustawę? Nie jest tak do końca, o czym świadczy inne pytanie z sondażu Financial Times. Mianowicie 60% popierających Harris uważa, że jeśli ich kandydatka zostanie prezydentem, powinna przyjąć inną politykę gospodarczą niż Biden. W otwartym pytaniu uzupełniającym wskazywali, że chodzi im zwłaszcza o opanowanie inflacji.
Być może Harris lub Trump nie będą musieli z resztą podejmować żadnych dodatkowych działań, żeby zobaczyć inflację w 2-procentowym celu Fed już w 2025 roku. Nadzieję na to daje wyraźnie malejąca od kilku miesięcy inflacja bazowa CPI, co pokazał również najnowszy lipcowy odczyt ze Stanów Zjednoczonych.
Dwie różne wizje amerykańskiej gospodarki – Donald Trump
Donald Trump obiecuje swoim wyborcom więcej tego samego, co charakteryzowało jego pierwszą kadencję plus odmienione podejście do branży kryptowalut i zwolnienie obecnego szefa SEC. Wcześniejszy sceptyk zamienił się w obrońcę tego rynku, chcąc uzyskać od niego wsparcie i dodatkowe pieniądze na kampanię.
W przemówieniu wygłoszonym 18 lipca podczas Republikańskiej Konwencji Narodowej Trump podzielił się swoją wizją kraju, w tym gospodarki. Były prezydent obiecał kontynuować politykę “America First”, co znalazłoby odbicie w podwyższaniu ceł. Taryfa na wszystkie produkty trafiające do kraju spoza Stanów Zjednoczonych ma zostać poniesiona do 10%, a na nieobjęte cłami towary z Chin do 60%.
Pewien obraz co do ewentualnej przyszłej kadencji Trumpa może dać nam również jego partner w wyścigu o Biały Dom – J.D. Vance, który pracował w funduszach venture capital, w tym jako dyrektor firmy Mithril Capital należącej do Petera Thiela (który sponsorował jego pierwszą kampanię wyborczą). Wśród głoszonych publicznie postulatów Vance’a znajduje się rozbicie gigantów technologicznych, zahamowanie imigracji oraz tworzenie miejsc pracy w krajowym przemyśle.
W przypadku zwycięstwa Trump musiałby kierować się również hasłami Partii Republikańskiej, którą reprezentuje. Wśród nich znajdują się deregulacja przemysłu energetycznego i ograniczenie przepisów w przemyśle oraz wprowadzenie polityki “kupuj amerykańskie i zatrudniaj amerykańskie firmy”, która zakazałaby firmom zlecającym outsourcing pracy poza krajem prowadzenie interesów z rządem federalnym.
Na liście postulatów Trumpa mogących mieć wpływ na gospodarkę trzeba umieścić też “największą operację deportacyjną w historii Ameryki” i powstrzymanie nielegalnej imigracji, zwłaszcza na granicy z Meksykiem. Były prezydent obiecał też “ogromne obniżki podatków dla pracowników” oraz zwolnienie z podatku napiwków otrzymywanych przez osoby zatrudnione w hotelarstwie i gastronomii.
Stara-nowa administracja i Kamala Harris
Kandydatka Partii Demokratycznej nie zaprezentowała jeszcze swojego własnego programu gospodarczego, który odróżniłby ją od Joe Bidena. Według jej sztabu lista obietnic zostanie wkrótce opublikowana. Komentatorzy nie przewidują jednak, żeby Kamala Harris przeciwstawiła się linii obranej przez administrację Bidena, do której należała. W niektórych miejscach zmieniła jednak osobiste poglądy.
Według rozmówcy “Axios” ze sztabu Harris kandydatka Demokratów nie planuje forsować zmian w systemie opieki zdrowotnej, pomimo jej hasła “Medicare dla wszystkich” ogłoszonego w 2019 roku. Wiceprezydent nie popiera też już całkowitego zakazu szczelinowania hydraulicznego w celu wydobywania ropy i gazu, przeciwko któremu występowała 5 lat temu.
Podczas kampanii w 2020 roku, Kamala Harris opowiadała się za obowiązkowym programem odkupu karabinów szturmowych od posiadających je Amerykanów i popierała dekryminalizację nielegalnych przejść przez granicę Stanów Zjednoczonych. Rzecznik kandydatki na prezydenta USA przekazał dziennikarzom, że również te hasła zniknęły z jej sztandarów w obecnej kampanii.
W kwestiach podatkowych Harris poparła postulat Trumpa dotyczący zwolnienia z nich napiwków. Oprócz tego wyraziła poparcie dla zwiększenia podatków od bogatych oraz dużych korporacji. Zdaniem Newmana z “Yahoo Finance” kandydatka demokratów wybierze podobną do Joe Bidena drogę środka bez większych gospodarczych skrętów w lewą lub w prawą stronę, tak aby zadowolić możliwie jak najwięcej wyborców.
Przykłady tego podejścia prezentuje kwestia energetyki oraz opieki zdrowotnej. Biden promował odnawialne źródła energii i elektryczny transport poprzez zachęty, bez karania użytkowników paliw kopalnych. Próbował też poprawiać system opieki zdrowotnej bez gwałtownych ruchów i rewolucji. Tym, co zdaniem wyborców Harris powinno odróżnić jej prezydenturę od rządów poprzednika, powinny być propozycje mające na celu zwalczenie inflacji.
Jak pisaliśmy wcześniej, na tym polu rozwiązanie może jednak przyjść samo. Na korzyść kandydatki demokratów może zadziałać również niezależne od niej, a przewidywane na wrzesień obniżenie stóp procentowych w USA. Jeśli Fed faktycznie pójdzie tą drogą, kredyty staną się tańsze, a humor biznesu oraz konsumentów powinien się polepszyć.
Niezależnie od tego kto wygra najbliższe wybory w USA, raczej nie powinniśmy spodziewać się rewolucji, końca świata ani realizacji wszystkich wyborczych obietnic – zarówno tych postawionych przez Trumpa jak i pisanych właśnie w sztabie wyborczym Harris. Wszystko wskazuje na to, że wojna handlowa Stanów Zjednoczonych z Chinami będzie kontynuowana. Średnia i niższa klasa amerykańskiego społeczeństwa raczej nie zostanie potraktowana nowymi podatkami (przynajmniej nie ma o tym mowy w kampanii). Bogaci pozostaną bogaci.
Ile pieniędzy potrzeba, żeby zostać prezydentem USA?
Kampanie wyborcze w Stanach Zjednoczonych kosztują najwięcej na świecie. Żeby myśleć poważnie o zwycięstwie, trzeba zgromadzić potężne zasoby. Jak zdobywają je kandydaci, kto pozyskał więcej środków i czy pieniądze zebrane przez Bidena trafią do Kamali Harris? Sprawdzamy, ile kosztuje wyścig o fotel prezydenta USA.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS