A A+ A++



fot. Michał Szymański


– To absolutnie nie jest tak, że nauczył nas od nowa grać w siatkówkę, bo miałyśmy te umiejętności. Dał nam tę pewność siebie i w nas uwierzył i wierzy w nas. Wydaje mi się, że to chyba jest najlepsze uczucie dla sportowca, jeżeli wiesz, że twój trener w ciebie wierzy i wierzy w to, że możesz dojść jak najdalej – mówiła Joanna Wołosz, rozgrywająca i kapitan reprezentacji Polski. 

Selekcja na igrzyska olimpijskie była największym wyzwaniem w twojej karierze czy czułaś się pewniaczką?

Joanna Wołosz: – Na pewno ostatnie dni przed ogłoszeniem przez trenera były dość stresujące. Do teraz nie dochodzi jeszcze do mnie, że pojadę na igrzyska olimpijskie, bo mamy jeszcze dwa tygodnie i może przydarzyć się kontuzja bądź pojawić pech – obojętnie. Jak już moja noga powstanie w wiosce, to chyba dopiero wtedy pomyślę: “Ok, jestem tutaj. Udało się”. 

Mówiłaś jeszcze przed swoim pierwszym meczem kadrowym w tym sezonie, że nie tyle czujesz się niepewna, co wszystko może się wydarzyć. Czy jednak kiedy posiada się ugruntowaną pozycję, łatwiej jest pracować na treningach?

– I tak i nie. Po Lidze Narodów był okres, w którym miałyśmy mini przygotowania. Na pewno skupiłam się na tym, żeby jak najciężej i jak najlepiej przygotować dni. To jest tak krótki czas, że chcę być w stuprocentowej formie. Byłam skoncentrowana na tym, żeby wykorzystać każdy dzień do maksimum. 

Po zdobytym brązowym medalu Ligi Narodów powiedziałaś, że Stefano Lavarini jest magikiem. Na czym polega jego wyjątkowość?

– Trener Lavarini… Jest magikiem, bo wydaje mi się, że stworzył nas na nowo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To absolutnie nie jest tak, że nauczył nas od nowa grać w siatkówkę, bo miałyśmy te umiejętności. Dał nam pewność siebie i w nas uwierzył i wierzy w nas. Wydaje mi się, że to chyba jest najlepsze uczucie dla sportowca, jeżeli wiesz, że twój trener w ciebie wierzy i wierzy w to, że możesz dojść jak najdalej. To dla mnie główna pozytywna rzecz, którą trener Lavarini z nami zrobił. 

Trochę się zmieniło w kadrze, bo bijecie się z najlepszymi i wygrywacie. Czy czujesz, że otoczka kibice-media również się zmieniły w porównaniu do 5-7 lat wstecz?

– Na pewno nasze hale są już wypełnione kibicami i to się z pewnością zmieniło. To chyba najlepsza rzecz, która się wydarzyła – to, że w Polsce możemy grać przy pełnych trybunach. We wcześniejszych latach brakowało tego na meczach żeńskiej kadry. To bezsprzecznie super sprawa, że rozkochałyśmy kibiców na nowo. Jeżdżą za nami i nas wspierają, to dodaje nam tego kopa. 

Co dla ciebie będzie sukcesem na igrzyskach olimpijskich?

– Myślę, że każdy kolejny mecz, który wygramy, będzie sukcesem. Mam nadzieję, że dojdziemy jak najdalej. 

W igrzyskach olimpijskich każda z was będzie debiutantką. Co przemawia za tym, że nie zje was trema?

– Wydaje mi się, że to, że lecimy tam już 23 lipca, da nam taką przestrzeń i kilka dni, żebyśmy oswoiły się z tym miejscem oraz z tą atmosferą. Jestem jednak zdania, że jak wyjdziemy już na mecz, to będzie to każdy “inny” turniej. Uważam, że otoczka jest jedyną rzeczą, która może nas przytłoczyć. Sądzę, że po rozpoczęciu spotkania będzie już “normalnie”. 

Zgodzisz się z tym, że wasz zespół nie ma granic?

– Myślę, że każdy kolejny dzień może przynieść coś innego. Każda z nas może wystrzelić. Wydaje mi się, że nie mamy granic, a także że możemy niespodziewanie wystrzelić i osiągnąć niespodziewanie dużo. 

Powiedziałaś, że do Paryża jedziecie pokombinować, porozmawiać. Z waszej strony nie ma tak wielkich deklaracji i wydaje się, że bardziej możecie, aniżeli musicie. Otoczka pomiędzy waszą kadrą a męską to dwa różne oblicza. Taka atmosfera i otoczka sprzyjają?

– Na pewno. Panowie jadą na kolejne igrzyska olimpijskie , mają konkretny cel i mówią o tym głośno. Wydaje mi się, że wszyscy wiemy, że stać ich na to. Są tą jedną z najlepszych drużyn na świecie. Pokazują to wyniki oraz to, jak grają. Myślę, że dla nas to lepiej, że jest spokój, a także że otoczka jest trochę inna. Mam nadzieję, że dojdziemy do tego momentu, w którym są panowie. Natomiast jesteśmy w innym miejscu i myślę, że to nam pomoże.

W kontekście tej otoczki i dyskusji po wyborze kadry przez trenera Grbicia na igrzyska olimpijskie chyba nie możesz tego zazdrościć.

– Nie zazdroszczę trenerom tej roboty, bo wydaje mi się, że najtrudniejszą rzeczą, jaką można zrobić, jest wybór składu. Myślę, że nawet dla trenera Lavariniego nie była to łatwa sprawa. Wydaje mi się, że kogokolwiek nie wybrałby trener Grbić, to i tak byłaby taka afera. 

Czy sam udział w igrzyskach olimpijskich sprawi, że poczujesz się spełnioną siatkarką?

-Może tak być. Mam jednak nadzieję, że nie sam udział da mi tę satysfakcję, tylko to, jak zagramy. 

W Imoco Conegliano spędzisz ósmy sezon z rzędu. Tym razem w jednej drużynie będziesz z Martyną Łukasik. Jak nie nudzi ci się zdobywanie tych samych trofeum w ciągu ośmiu lat?

-Można powiedzieć, że to chyba uzależnienie od wygrywania. Wygrywanie jest fajne. Fajne jest również to, że kiedy zaczynamy sezon w drużynie z Conegliano to stawiamy sobie te cele. Na pewno mi się to nie nudzi. Bardzo się cieszę, że będzie Martyna i że będę mogła grać z Polką w klubie. Mam nadzieję, że wprowadzę ją gładko do zespołu, żeby poczuła ten klimat i czuła się w nim tak dobrze, jak ja przez tyle lat. 

Zobacz również:

Natalia Mędrzyk o rankingu FIVB: Kilka lat temu ta reprezentacja nie widziałaby takich miejsc [wywiad]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZamknięty przejazd drogowo-kolejowy przy ul. Kamiennej
Następny artykułNowy Targ już otwarty! Zobacz, jak tu teraz pięknie i zielono (ZDJĘCIA)