Aryna Sabalenka przez lata słynęła głównie z mocnych i płaskich uderzeń. Starała się grać wyłącznie agresywnie, bez kalkulacji i zmiany tempa gry. W ostatnich dniach możemy zauważyć swoistą rewolucję w sposobie konstruowania akcji przez Białorusinkę.
W poprzednim turnieju w Madrycie i trwającym obecnie w Rzymie Sabalenka posyła w trakcie każdego meczu wiele dropshotów. Jest w tym bardzo skuteczna, a w stolicy Hiszpanii w finale sprawiała takim zagraniem Idze Świątek sporo problemów.
Przemiana w grze Sabalenki
Podobnie było w czwartek późnym wieczorem w półfinale na kortach Foro Italico. Jej przeciwniczka Danielle Collins zupełnie nie potrafiła odnaleźć się w sytuacji, gdy Sabalenka odgrywała skrót. Imponujący był zwłaszcza początek meczu, gdy po sześciu gemach statystycy naliczyli Białorusince siedem winnerów, z czego aż sześć to były dropszoty. Liczby jeszcze do niedawna trudne do wyobrażenia w przypadku tenisistki z Mińska.
Wiceliderka rankingu WTA przez długi czas nie korzystała ze skrótów, a wyglada na to, że potrafi być w tym elemencie tenisowym bardzo skuteczna. Spotkanie czwartej rundy w Rzymie przeciwko Elinie Switolinie w ocenie ekspertów wygrała głównie serwisem i właśnie skrótami. Kompletnie zaskakiwała tym Ukrainkę.
– Aryna ma niesamowite czucie – chwaliła tenisistkę komentatorka Canal+ Sport Klaudia Jans-Ignacik, była zawodniczka. Sabalenka przyznała w trakcie wywiadów, że postanowiła urozmaicić swoją grę, a że to zaczęło przynosić efekty, to korzysta z dropshotów coraz chętniej.
Skrót na początku spotkania tenisowego może zaskoczyć rywalkę. Z kolei pod koniec meczu, w przypadku zmęczonej przeciwniczki, może dać bezcenny punkt. Potrzeba jednak dobrego wykonania, bo źle zagrany skrót łatwo rozczytać i przegrać akcję. Sabalenka dotychczas umiejętnie ukrywa zamiar, dobrze zmienia uchwyt rakiety i trudno przewidzieć, kiedy pośle kolejną taką piłkę.
Iga Świątek przez pewien czas w ogóle nie korzystała z dropszotów. Jak opisywaliśmy: “jej trener Tomasz Wiktorowski przyznał w materiale stworzonym przez Canal+, że zagrania, takie jak skróty czy woleje były dla zawodniczki wręcz “zakazane”. Nie było to pewne uderzenie w repertuarze Polki. Ostatnio jednak znów zaczęły pojawiać się sporadycznie ze strony liderki rankingu i niewykluczone, że to nie koniec.
Danielle Collins nie do poznania
Aryna Sabalenka przez cały mecz z Danielle Collins grała bardzo solidnie. NIe schodziła poniżej pewnego poziomu, a z kolei Amerykanka nieco rozczarowała. Przede wszystkim w jej grze brakowało charakterystycznej “iskry”, a sama tenisistka zdawała się być przytłumiona na korcie. Nie obserwowaliśmy jej emocjonalnych zachowań, do których przyzwyczaiła w poprzednich miesiącach, a które potrafiły ją nie raz „nakręcić” do lepszej gry.
W czwartek pierwszy raz Collins krzyknęła ze złości dopiero przy stanie 5:7, 0:3. Była wyjątkowo spokojna, nie kłóciła się z kibicami, jak to miewa w zwyczaju. Przez to także publiczność nie miała okazji jej prowokować. Na trybunach panowała wyjątkowa cisza jak na mecz z udziałem charakternej Amerykanki.
W trzecim gemie drugiego seta przy wyniku 40:30 dla Sabalenki Collins omyłkowo szła już w kierunku krzesełka. Zapomniała, jaki jest wynik gema i że gra powinna być kontynuowana. To też pokazuje, jak bardzo pozostawała “nieobecna” w tym spotkaniu. Co nie zmienia faktu, że dla amerykańskiej zawodniczki ten sezon i tak jest znakomity.
W rankingu WTA Race, obejmującym wyniki wyłącznie z obecnego roku, Collins jest czwarta, tylko za Świątek, Rybakiną i Sabalenką. Amerykanka ogłosiła w styczniu, że po tym sezonie kończy karierę z uwagi na życie prywatne i kłopoty zdrowotne.
W sobotnim finale w Rzymie dojdzie do powtórki niedawnego meczu finałowego rozegranego w Madrycie. O godzinie 17:00 na Foro Italico zmierzą się Iga Świątek i Aryna Sabalenka. Relacja w Sport.pl, transmisja w Canal+ Sport.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS