A A+ A++

Po pierwsze, przygotowanie gruntu pod zabudowę może potrwać nawet wiele lat, po drugie, nie każda działka pozwala w danym cyklu koniunktury realizować inwestycję z odpowiednią marżą. A nikt o zdrowych zmysłach nie ruszy z budową, która finalnie nie przyniesie zysku. Mimo to, rozwijanie banków ziemi pozwala deweloperom budować cykle inwestycyjne i utrzymywać założony poziom sprzedaży. – Duży zasób gruntów zabezpiecza działalność na kolejne lata – przyznaje Eyal Keltsh, prezes Grupy ROBYG i Vantage.

Czytaj także: Kredyt mieszkaniowy „na Start”. „Nie rozwiązuje najwazniejszych dwóch problemów”

Przy kupnie ziemi deweloperzy zakładają zazwyczaj 3- lub 5-letnie horyzonty inwestycyjne, ponieważ sam proces przygotowania do realizacji projektu trwa na ogół 2-3 lata, często dłużej. W tym czasie ponoszą ciężar finansowania ziemi.

– Kupujemy grunty z kapitału własnego, wspomaganego przez fundusze pochodzące z emisji obligacji. Obie formy finansowania są drogie. Tym samym, im dłużej działka czeka na realizację projektu, tym jej koszt jest wyższy, dlatego naszym celem jest skracanie, o ile to możliwe, okresu przygotowawczego – mówi Andrzej Nizio, wiceprezes spółki Marvipol.

Również Paulina Chmielewska, dyrektor Departamentu Ekspansji w spółce Develia przyznaje, że ze względu na wymagający dużych nakładów finansowych zakup gruntów, dla deweloperów ważne jest, aby jak najszybciej uzyskać wszystkie niezbędne dokumenty administracyjne i rozpocząć realizację oraz sprzedaż projektu mieszkaniowego.

Z drugiej strony, coraz trudniej o same grunty. – Bywa, że spółka jest mało doświadczona i skusi się z pozoru atrakcyjną działką, potem natrafia na różne prawne czy techniczne problemy uniemożliwiające zabudowę. W efekcie grunt latami leży odłogiem – twierdzi Tomasz Błeszyński, pośrednik i doradca rynku nieruchomości.

W większości miast wojewódzkich nie ma odpowiedniego zapasu pozwoleń na budowę, aby deweloperzy mogli elastycznie reagować na zmieniający się popyt. – O takiej sytuacji możemy mówić w większości miast, w których „zapas pozwoleń” wystarczyłby na około 10 miesięcy rozpoczynania inwestycji w tempie z ostatnich 3 lat. Jest to nie tylko zasługa czasochłonności procesów administracyjnych, ale też tego, że spora część, bo ok. 25 proc. wydawanych pozwoleń na budowę się marnuje. To, że pozwolenie na budowę nie jest przekuwane w faktyczne rozpoczęcie budowy nie musi oznaczać, że deweloper z danej inwestycji zrezygnował. Bardziej prawdopodobne jest, że pozwolenie zostało uzyskane, aby podnieść wartość gruntu przed jego sprzedażą – tłumaczy Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment Trust.


Pozwolenia na budowę


Fot.: HREIT

Przedstawiciele spółki Matexi przyznają, że w obecnych czasach zakup działek jest coraz bardziej skomplikowany, a ich sytuacja prawna często wymaga nawet wieloletnich prac. Grunty są przy tym bardzo drogie, ich wartość jest przeszacowana, co wymusza kolejne wzrosty cen sprzedaży mieszkań.
czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułI sesja Rady Miejskiej w Dobrodzieniu. Wybrano przewodniczącego i jego zastępcę. Przemówienia burmistrzów
Następny artykułAnna Topór wiceburmistrzem Niepołomic