Rośnie liczba kierowców ukaranych za brak obowiązkowego ubezpieczenia OC swoich pojazdów. W ubiegłym roku Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG) odnotował blisko 350 tys. takich przypadków. Dla porównania, jeszcze w 2021 roku było ich mniej niż 260 tysięcy. Więcej niż połowa przyłapanych na braku OC kierowców ma do zapłacenia ponad 8 tys. zł.
UFG, czyli instytucja, której zadaniem jest wypłacanie odszkodowań ofiarom nieubezpieczonych kierujących i dyscyplinowanie właścicieli samochodów, którzy nie zawierają obowiązkowego ubezpieczenia OC, podsumowało swoją ubiegłoroczną działalność w tym zakresie. Z najnowszych danych wynika, że w 2023 roku UFG zidentyfikowało blisko 350 tysięcy przypadków braku tzw. “ciągłości” polisy OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. To spory wzrost, bo w roku 2022 było ich 327 tys., a w roku 2021 – niespełna 260 tys.
Damian Ziąber z UFG w rozmowie z Interią uspokaja, że nie oznacza to jednak, że po polskich drogach porusza się aż tyle nieubezpieczonych pojazdów. Czas, po jakim kierowcy orientują się, że ich pojazd nie ma aktualnego ubezpieczenia i wykupują nową polisę trwa z reguły kilkanaście lub kilka dni.
Niestety, nawet w takich przypadkach, zgodnie z obowiązującą od 2003 roku Ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, na “zapominalskich” kierowców nakładana jest tzw. opłata dodatkowa.
Zgodnie z brzmieniem wspomnianej ustawy, wysokość opłaty dodatkowej naliczanej przez UFG stanowi krotność minimalnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę (zaokrąglane do 10 zł) i zależy od rodzaju pojazdu i przerwy w ochronie ubezpieczeniowej. W pierwszej połowie 2024 roku dla właścicieli samochodów osobowych opłata wynosi:
- 1700 zł – przerwa w ochronie OC od 1 do 3 dni,
- 4240 zł – przerwa w ochronie OC od 4 do 14 dni,
- 8480 zł – przerwa w ochronie OC trwająca powyżej 14 dni.
Z danych UFG wynika jednak, że przeszło połowa (około 53 proc.) z nałożonych w ubiegłym roku opłat dodatkowych wiązała się z przekroczeniem 14-dniowego okresu przerwy. Dla kierowców oznacza to “maksymalny wymiar kary”.
Wbrew pozorom, rekordowa liczba ujawnionych przez UFG przypadków braku ciągłości ubezpieczenia OC nie świadczy wcale o tym, że kierowcy uchylają się od obowiązku zawarcia polisy. To raczej wynik uszczelnienia systemu elektronicznej kontroli nad kierowcami. Zdecydowana większość takich przypadków wykrywana jest właśnie dzięki weryfikacji baz danych, a nie w wyniku kontroli drogowych.
Z danych UFG wynika, że tylko w ubiegłym roku same firmy ubezpieczeniowe, głównie na potrzeby skalkulowania oferty ubezpieczenia, za pośrednictwem UFG wysłały do Centralnej Ewidencji Pojazdów 288 mln zapytań dotyczących historii ubezpieczeniowej konkretnych pojazdów. Biorąc pod uwagę, że liczba pojazdów w aktualizowanej części CEP wynosi około 25 mln, można przyjąć, że każdy z samochodów poruszających się po polskich drogach poddany został takiej weryfikacji przynajmniej raz w miesiącu.
Jak informuje Interię Damian Ziąber z UFG, profil kierowcy przyłapanego przez Fundusz na przerwie w ciągłości polisy OC wskazuje, że większość z nich naraża się na gigantyczne kary przez zwykłe roztargnienie czy gapiostwo.
Trzeba jednak wiedzieć, że każda sprawa rozpatrywana jest przez Fundusz indywidualnie, a samo UFG często idzie na rękę ukaranym kierowcom. Bardzo popularnym zjawiskiem jest np. rozkładanie nałożonej kary na kilkanaście lub kilkadziesiąt nieoprocentowanych rat. Dzięki temu naliczona na mocy ustawy opłata dodatkowa nie musi rujnować domowego budżetu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS