Dawno nie było tak, żeby teleturnieje wzbudzały tyle emocji. Ale też dawno nie było takich emocjonujących sytuacji, jak ostatnio w programie “Jeden z dziesięciu”. Najpierw, kilka miesięcy temu, młody ekonomista Artur Baranowski odpowiedział bezbłędnie na 40 kolejnych pytań i zdobył rekordową liczbę punktów.
Kolejny rekord w “Jeden z dziesięciu”. Kim jest Arkadiusz Kopeć?
Kilka dni temu wydarzyła się podobna sytuacja – teleturniejowy weteran z Sosnowca, Arkadiusz Kopeć “poszedł na rekord”. Pomylił się tylko raz i to w pytaniu, na które znał odpowiedź. Nadal ma szanse na historyczny wynik – pojawi się w poświątecznym wydaniu teleturnieju, gdzie może zgromadzić kolejne punkty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wirtualna Polska rozmawiała z tej okazji z osobą, która jest twarzą tego teleturnieju i prowadzi go od lat, Tadeuszem Sznukiem. Okazało się, że w rozmowie na temat “Jeden z dziesięciu” jest równie lapidarny i oszczędny w ekspresji, jak na ekranie podczas kolejnych wydań teleturnieju. Ale udało się go namówić na kilka – czasem nieco ironicznych – zwierzeń.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Jak pan skomentuje te ostatnie wydarzenia związane z “Jeden z dziesięciu”, te rekordy, te błyskotliwe maratony dobrych odpowiedzi.
Tadeusz Sznuk, dziennikarz, prowadzący teleturniej “Jeden z dziesięciu”: No ale tak naprawdę, to co tu komentować: po prostu czasami trafiają się osoby, które mają wielką wiedzę i trochę szczęścia, i dobrze im idzie.
Ale przecież było blisko rekordu…
No tak, jeden z zawodników zdobył dużą liczbę punktów. To wszystko.
Nie emocjonują pana takie sytuacje?
Nie mogą. Ja tam jestem po to, żeby prowadzić program i dbać o to, żeby wszystko dobrze szło, a nie, żeby się emocjonować. Gdybym się za bardzo emocjonował, nie byłbym w stanie dobrze wykonywać swojej pracy.
Ale nie udziela się panu napięcie?
Oj udziela, bardzo udziela – kiedy ktoś perfekcyjnie odpowiada na pytania, wiem, że nagranie będzie dłuższe, a może wręcz za długie. I zastanawiam się, co ja powiem produkcji i jak się z tego wytłumaczę. Martwię się, że zupełnie nie zmieścimy się w czasie.
Nie kibicuje pan zawodnikom i zawodniczkom?
Zawsze, oczywiście, zależy mi na tym, żeby im dobrze szło. Ale nie okazuję tego. Nie mogę. Muszę być obiektywny, nie mogę nikogo faworyzować.
A ma pan czas przed programem porozmawiać z tymi osobami prywatnie? Spotykacie się przed nagraniem? Czy widzi je pan pierwszy raz, kiedy w studiu zapala się światło?
Kiedyś rzeczywiście tak było, że przed nagraniem mieliśmy okazję trochę porozmawiać, poznać się, spędzić ze sobą chwilę jeszcze bez teleturniejowych emocji. Mieliśmy wspólne pomieszczenia, przechodziliśmy do studia tymi samymi korytarzami. Ale w czasie pandemii to się zmieniło i nie wróciło już do dawnej organizacji. Więc teraz nie ma szans na tego typu kontakty przed nagraniem.
A po programie? Spotyka się pan z osobami, które w nim biorą udział? Zawiązują się jakieś znajomości czy może wręcz przyjaźnie?
Wiem na pewno, że takie rzeczy dzieją się wśród samych uczestników i uczestniczek. Oni się znają, spotykają się podczas eliminacji i nagrań tego i innych teleturniejów. Czasem tworzą się między nimi relacje. Ale ja zupełnie w tym nie uczestniczę.
Tuż po świętach zapowiada się ważny odcinek – wróci pan Arkadiusz Kopeć, który będzie miał szansę na świetny rezultat…
Dla mnie to będzie tak samo ważne nagranie, jak każde inne. Będę się starał, żeby od strony organizacyjnej wszystko poszło jak najlepiej.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W 52. odcinku podcastu “Clickbait” rozwiązujemy “Problem trzech ciał” Netfliksa, zachwycamy się “Szogunem” na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS