Rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce postępuje. Rząd chce zachęcać obywateli do inwestowania w przydomowe elektrownie wiatrowe. Eksperci wątpią jednak, by rozwiązanie to było skuteczne.
Przydomowa fotowoltaika stała się w ostatnich latach popularnym rozwiązaniem. Rząd chce iść o krok dalej i zachęcać obywateli do inwestowania w małe wiatraki, generujące prąd. Specjaliści Instrat podkreślają jednak, że tego rodzaju projekt niekoniecznie jest opłacalny i postulują, by zaplanowane 400 mln zł przeznaczyć na inne cele, m.in. na program Czyste Powietrze, który ma na celu ograniczenie emisji z ogrzewnictwa.
Główny problem małych wiatraków jest taki, że generują one drogi prąd. Instrat podkreśla, że wyrównane koszty wytworzenia energii elektrycznej (LCOE) z małych wiatraków wynosi 1365 zł/MWh. Dla porównania w przypadku dużego wiatraka jest to 186 zł/MWh, a w przypadku fotowoltaiki dachowej i gruntowej kwota ta wynosi odpowiednio 344 i 232 zł/MWh.
Moja elektrownia wiatrowa – czy warto?
Program Moja elektrownia wiatrowa zakłada dofinansowanie 50 proc. kosztów kwalifikowanych na budowę elektrowni wiatrowej (nie więcej niż 30 tys. zł), a także na pozyskanie do 50 proc. kosztów kwalifikowanych (do 17 tys. zł) na magazyn energii elektrycznej o pojemności co najmniej 2 kWh. Jest to odpowiedź na fakt, że choć energetyka prosumencka w Polsce się rozwija, to rozwój ten jest jednotorowy. W 1,4 mln prosumenckich instalacji fotowoltaicznych zainstalowano ponad 10 MW mocy, co przekłada się na 16 proc. mocy zainstalowanej w polskim systemie elektroenergetycznym i 63 proc. fotowoltaiki w kraju.
Inne technologie odpowiadają za ułamek powstających instalacji prosumenckich. Małych elektrowni wiatrowych mamy w Polsce łącznie 57, a ich łączna moc wynosi 0,32 MW. Trudno jednak liczyć na to, że Polacy zaczną masowo inwestować w wiatraki, bo są one drogie. Duńska Agencja Energii informuje, że turbina o mocy 10 kW może wiązać się z kosztami na poziomie 24 tys. zł za 1 kW mocy zainstalowanej, czyli około pięciokrotnie więcej, niż ma to miejsce w przypadku typowej instalacji fotowoltaicznej.
Przydomowy wiatrak się nie zwróci
Trudno ocenić dokładne koszty w polskich realiach, ale jak zaznacza Instrat – z pozyskanych informacji wynika, że są one podobne do tych, które wskazuje duńska instytucja. Nawet uwzględniając proponowane dotacje, możliwe, że przez wysokie koszty początkowe przydomowa turbina wiatrowa może nie zwrócić się w okresie jej żywotności.
Niska opłacalność małych elektrowni wiatrowych wiąże się ze sposobem rozliczeń energii produkowanej przez prosumentów. W ramach net-billingu sprzedają oni nadmiar energii po cenie referencyjnej RCEm, a brakującą energię kupują po wyższej cenie, zgodnej z taryfą z umowy kompleksowej. Cena RCEm wyraźnie się zmienia – w 2023 r. spadła z 668 zł/MWh w lutym do 305 zł/MWh w grudniu. Instrat podkreśla, że wahania ceny będą jeszcze większe od lipca 2024 r., kiedy podstawą rozliczeń w systemie net billingu będzie cena obowiązująca w danej godzinie na Rynku Dnia Następnego.
Cena energii z przydomowych turbin będzie niska, ponieważ planowane jest przyłączanie do systemu kolejnych dużych elektrowni wiatrowych, co obniży ceny energii w godzinach wietrznych. Podobnie będzie wyglądać rzecz z fotowoltaiką, lecz ta może pozostawać opłacalna ze względu na niższe koszty początkowe.
Podzielmy pieniądze inaczej
Fundacja Instrat proponuje zmianę ilości środków, które zostaną przeznaczone na przydomowe turbiny wiatrowe. Na ten cel miałoby zostać wydanych nie 400 a 50 mln, co miałoby pomóc realizować inwestycje w regonach górskich i nadmorskich, gdzie panują najlepsze warunki do rozwoju energetyki wiatrowej.
Reszta środków mogłaby trafić m.in. do programów, które mają ograniczyć emisję w obszarze ciężkiego transportu drogowego czy miksu energetycznego obszarów wiejskich. Ponadto w programie Czyste Powietrze posiadamy lukę finansową, sięgającą setek milionów złotych.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS