A A+ A++

W 2022 roku, gdy powrócono do efektu przypowierzchniowego w konstrukcji samochodów F1, Mercedes przygotował charakterystyczny koncept z niezwykle małymi sekcjami bocznymi. Pomysł był nazywany „zero sidepod”. Rozwiązanie to jednak nie sprawdziło się, zespół nie obronił ósmego tytułu w klasyfikacji konstruktorów, odnieśli wtedy zaledwie jedno zwycięstwo.

Na początku kolejnej kampanii Srebrne Strzały nadal trzymały się swojej koncepcji. Szybko jednak uznano, że jest ona nietrafiona i na GP Monako przygotowano gruntownie przeprojektowany bolid.

W przypadku obecnego W15 Mercedes od samego początku zdecydował się na bardziej konwencjonalną architekturę sekcji bocznych, co m.in. pozwoliło im uporać się z nieprzewidywalnym i niestabilnym tyłem auta. Jednakże do GP Australii w tym tygodniu przystępują jako czwarta ekipa w klasyfikacji czempionatu, za Red Bullem, Ferrari i McLarenem.

Lewis Hamilton aczkolwiek uważa, że bolid ma dobrą podstawę i nadal wiele do zaoferowania. Nie jest „diwą”, „nieszczęśliwym stworzeniem” czy „paskudną robotą”, jak zwykł mówić szef stajni, Toto Wolff, o poprzednich maszynach.

– To zdecydowanie nie jest zła siostra, czy coś w tym stylu. Myślę, że mamy niesamowity samochód; ma spory potencjał. Po prostu jeszcze go nie wykorzystaliśmy odpowiednio, ze względu na stosowane ustawienia – powiedział Brytyjczyk.

– Oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z wyników w tych pierwszych wyścigach. W każdym razie myślę, że jest w nim dużo większa siła, której jeszcze nie wydobyliśmy w pełni – mówił dalej.

– Dlatego wszyscy skupiają się na zrozumieniu bolidu. Mamy nadzieję, że ten weekend będzie krokiem naprzód – kontynuował. – Włożyliśmy w to już ogrom pracy, wszyscy są zaabsorbowani danymi. Jestem pozytywnie nastawiony na najbliższe dni. Za nami dwa niezbyt udane wyścigi, ale przed nami jeszcze długa droga.

Czytaj również:

Lewis Hamilton, Mercedes-AMG F1 Team, spotkanie z kibicami przed GP Australii 2024

Autor zdjęcia: Sam Bloxham / Motorsport Images

Kolega zespołowy Hamiltona, George Russell wcześniej skarżył się, że Mercedes wręcz cofa się w trakcie weekendów wyścigowych i stopniowo traci tempo, w porównaniu do pierwszych sesji treningowych. Sądzi jednakże, że na taki stan rzeczy wpłynęły zbyt krótkie testy przedsezonowe.

– Mamy za sobą tylko trzy dni treningów oraz zaliczyliśmy dwa wyścigi – powiedział. – Gdyby drużyna piłkarska zaliczyła zaledwie trzy treningi, w pierwszych dwóch meczach nadal musiałaby uczyć się, jak najlepiej współpracować i wykorzystać możliwości każdego zawodnika.

– Wyciągnęliśmy sporo wniosków z dwóch pierwszych wydarzeń. W Melbourne zamierzamy przetestować wiele rzeczy w samochodzie, aby lepiej zrozumieć, jak wyciągnąć z niego maksymalny potencjał – dodał.

Czytaj również:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKładziemy asfalt na Sosnowej, Klonowej i Świerkowej
Następny artykułNasza sonda. Na kogo oddasz głos w wyborach na prezydenta Tarnobrzega