Wewnętrzne dochodzenie zarządzone przez Pentagon w sprawie ataku, wskutek którego zginęło troje amerykańskich żołnierzy, przyniosło zaskakujące ustalenia. Jak informuje The Washington Post, okazało się, że drona, który uderzył w leżącą przy granicy jordańsko-syryjskiej bazę Tower 22, nie wykryto zawczasu. Stoi to w sprzeczności z wcześniejszymi doniesieniami.
Przypomnijmy: ataku dokonali w nocy z 27 na 28 stycznia terroryści z szyickich ugrupowań wspieranych przez Iran. Dron uderzył w czasie, kiedy większość personelu Tower 22, liczącego około 350 osób, spała. Do ataku przyznał się Islamski Ruch Oporu w Iraku, w którego skład wchodzą między innymi ugrupowania Kataib Hezbollah czy Harakat an‑Nudżaba.
Życie stracili sierżant William Jerome Rivers, lat 46, oraz dwie kobiety: Kennedy Ladon Sanders, lat 24, i Breonna Alexsondria Moffett, lat 23, obie w stopniu specjalisty – równorzędnym kapralowi. Cała trójka służyła w 926. Brygadzie Inżynieryjnej z Fort Moore. Ponadto blisko pięćdziesięcioro żołnierzy zostało rannych.
Sgt. William Jerome Rivers, 46.
Spc. Kennedy Ladon Sanders, 24.
Spc. Breonna Alexsondria Moffett, 23
pic.twitter.com/63WHsB6rhG— Nicholas Irving (@irving_nicholas) January 30, 2024
Jak pisał The Wall Street Journal, obrona przeciwlotnicza nie zdołała strącić zbliżającego się nieprzyjacielskiego bezzałogowca, ponieważ równocześnie do lądowania w bazie podchodził amerykański dron. Doszło więc do zamieszania, nie można było ustalić, który dron jest swój, a który obcy, a gdy wreszcie się to udało, było już za późno na reakcję.
Taki scenariusz do pewnego stopnia rozgrzeszał oficerów odpowiedzialnych za ochronę placówki. Rzecz jasna, w ostatecznym rozrachunku lepiej strącić własnego drona, niż dopuścić do śmierci trojga towarzyszy broni, ale przynajmniej wyjaśniało to, dlaczego mogło dojść do chaosu decyzyjnego.
The Washington Post, from a Pentagon official:
“We are trying to determine the reason for the failure of the air defense at the Tower 22 base to intercept the attack” that killed 3 US soldiers pic.twitter.com/fFwfTDntE0
— Ragıp Soylu (@ragipsoylu) January 28, 2024
Najnowsze ustalenia śledztwa zarządzonego przez dowództwo US Army przekreślają jednak to wytłumaczenie. Źródło, na które powołuje się WaPo, twierdzi, że w Tower 22 w ogóle nie było środków obrony przeciwlotniczej, które mogłyby strącić samolotu pocisku takiego, jak ten wykorzystany w ataku (należał on do osławionej – i licznej – irańskiej rodziny Szahed). Baza dysponowała wyłącznie środkami walki radioelektronicznej, podobno licznymi i nowoczesnymi, ale nie miała żadnych środków „kinetycznych” na wypadek, gdyby urządzenia WRE nie zdołały unieszkodliwić zagrożenia. Co gorsza, dron nadleciał na bardzo małej wysokości, toteż nikt go nie zauważył praktycznie do ostatniej chwili.
Płynie stąd również wniosek, iż nie ogłoszono alarmu, co dałoby żołnierzom śpiącym w cienkościennych kontenerach cień szansy choćby na położenie się na ziemi i okrycie kamizelkami kuloodpornymi.
Trzeba jednak podkreślić, iż są to wstępne ustalenia. Praktycznie wszystkie – oprócz tego o braku środków obrony przeciwlotniczej – mogą się jeszcze zmienić. Przedstawiciele CENTCOM-u nie chcieli odpowiedzieć na pytanie, czy terroryści mogli wiedzieć, że baza nie dysponuje należytą obroną. Niemniej źródło WaPo zapewniło – oczywiście bez zdradzania szczegółów – iż ten stan rzeczy już uległ zmianie.
Tower 22 to kluczowy element zaplecza logistycznego wspierającego bazę At-Tanf, leżącą na terenie Syrii. Ta druga jest prężnym ośrodkiem koordynacji działań zarówno przeciwko bojownikom z tak zwanego Państwa Islamskiego, jak i przeciwko działającym w Syrii jednostkom irańskich Sił Ghods. Jest więc także solą w oku sprzymierzonych sił rosyjsko-irańskich.
2 lutego siły amerykańskie i jordańskie przeprowadziły zmasowane uderzenia na cele w Iraku i Syrii mające powiązania z Iranem i Siłami Ghods. Naloty objęły łącznie osiemdziesiąt pięć celów.
Satellite Imagery today shows the Total Destruction of a Large Arms Depot used by the the Islamic Revolutionary Guard Corps (IRGC) and Iranian-Backed Groups near the City of Deir ez-Zor in Eastern Syria, which was claimed to have been Struck during last night’s Airstrikes by the… pic.twitter.com/rW6qo0I4HU
— OSINTdefender (@sentdefender) February 3, 2024
Dwa dni później wspierane przez Iran bojówki występujące pod wspólnym szyldem Islamskiego Ruchu Oporu w Iraku odpowiedziały uderzeniem na amerykański posterunek na polu roponośnym Al‑Omar w muhafazie Dajr az-Zaur. Żaden Amerykanin nie zginął, ale życie straciło co najmniej siedmiu żołnierzy Syryjskich Sił Demokratycznych, a osiemnastu doznało ran.
Zobacz też: Szwedzi rozglądają się za MSHORAD‑em dla wojsk lądowych
US Army / Spc. Jensen Guillory
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS