A A+ A++


Zobacz wideo

– Premiera Tuska zapraszam do grup, gdzie poluję na mieszkanie. Mogę mu pokazać, jak dziś w Polsce wygląda wynajmowanie choćby kawalerki, bo pewnie nie ma pojęcia. Razem zgłosimy się na casting i poszukamy “swojego właściciela”. Może wtedy zwróci uwagę na problem z mieszkaniami i na to, że dopłaty do kredytów go nie rozwiązują – mówi 39-letnia Joanna Mroczek, pracownica biurowa z Krakowa.

To reakcja na program “Mieszkanie na strat”, którego pierwsze szczegóły w czwartek ogłosiło Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Ma ruszyć za pół roku i zastąpić “Bezpieczny Kredyt 2 proc.”, który wprowadził rząd PiS. “Mieszkanie na start” – podobnie jak jego poprzednik – będzie wspierał Polki i Polaków w zakupie mieszkań. Rządowe dopłaty obniżą raty kredytów: singlom i dwuosobowym gospodarstwom domowym do 1,5 proc., trzyosobowym – do 1 proc., czteroosobowym – do 0,5 proc., a pięcioosobowym – do 0 proc.

Wysokość kredytu nie będzie limitowana, ale tylko do jego części dopłaci państwo. W przypadku singla będzie to kwota 200 tys. zł, pary albo rodzica z dzieckiem – 400 tys. zł, gospodarstwa trzyosobowego – 450 tys. zł, czteroosobowego – 500 tys. zł, a rodzin wielodzietnych – 600 tys. zł. Program dopłat zostanie rozłożony na 10 lat.

– Co mi z tego, skoro jestem singielką, która przekroczyła 35. rok życia. A tacy nie załapią się na ten program. Zresztą nie miałam zdolności kredytowej przy “Bezpiecznym Kredycie 2 proc.”, to ona nagle nie spadnie mi z nieba przy “Mieszkaniu na start”. Gdyby nawet się udało, to dostałabym dopłaty tylko do 200 tys. zł. A program PiS tak wywindował ceny, że te dwie stówy to śmiech na sali. Za to mieszkania w moim Krakowie nie kupię – wzdycha Joanna.

– Nie każdy może albo chce brać kredyt, a wszyscy muszą gdzieś mieszkać. Ja na przykład boję się zadłużać na dekady. Zresztą dwa lata temu żyłem w Warszawie, teraz jestem w Krakowie i nie wiem, gdzie będę za 5 lat. Litości, to już nie jest XIX wiek, gdy ludzie rodzili się i umierali w jednym miejscu! A jeszcze program Tuska wygląda, jakby trzeba było pod niego spłodzić jak najwięcej dzieci. W tych zawodach nie startuję – dodaje Robert Kielczyk, grafik komputerowy.

Z kolei Patrycja Pawlak jest studentką i na kredyt jest dla niej za wcześnie. Póki co pozostaje jej wynajem. – Gdy pierwszy raz to robiłam, zapomniałam zapiąć pasy i wypadłam z wagonika. Polska pod tym względem to niezły rollercoaster – stwierdza i zaprasza na “jazdę bez trzymanki”.

Mieszkania na wynajem. “Obleśny landlord komplementuje… pępek”

Zaczyna się niewinnie, czyli od sygnału w telefonie, który oznacza “zajęte”. Trzeba napierać i dzwonić do skutku, żeby okazja nie przeszła koło nosa. Dla Patrycji okazją jest dwupokojowe mieszkanie w Krakowie za 2 tys. zł plus media, które nie wyglądałoby jak “sałatka jarzynowa”. – Tak nazywam mieszkania, w którym ściany są w kolorze marchewki, sofa jest musztardowa, a firanka wygląda jak ugotowany seler, czyli niezbyt biała. Niestety, sałatkowych mieszkań jest najwięcej – mówi.

Gdyby upolowała to mieszkanie za 2 tysiące, to po podziale kosztów z dwiema współlokatorkami zapłaciłaby niecałe 900 zł. Jednak sygnał “zajęte” nie zapowiada happy endu. Gdy już studentce udaje się dodzwonić, zazwyczaj słyszy: “To nieaktualne”.

Wraca więc na OLX albo facebookowe grupy, gdzie wpadają najświeższe oferty najmu mieszkań. Starannie je przegląda, po czym bierze telefon. Znów zajęte, a potem “nieaktualne”. Gdy w końcu już przebija się przez ten mur, słyszy: “A kim pani jest? Proszę o sobie coś opowiedzieć”. – Kiedy pierwszy raz to usłyszałam, zgłupiałam. Poczułam się jak na rozmowie kwalifikacyjnej albo na castingu do “Mam talent!”. Dziś już wiem, że często tak to się odbywa. Landlord ma wielu chętnych i sobie wybiera. Wystarczy jedno niewłaściwie słówko, a nie przechodzisz do następnego etapu, którym jest oglądanie mieszkania – stwierdza.

Kiedyś poległa na słówku “studentka”. – O, nie – jęknął właściciel. – Miałem już takich i – za przeproszeniem – nigdy więcej. Nie płacili na czas, urządzali imprezy, a gdy wpadałem, by rzucić okiem na swoje mieszkanie, to pieklili się, że ich kontroluję – dodał. Patrycja poczuła ulgę, że nic z tego nie wyszło. Na samą myśl, że obcy facet miałby robić jej niezapowiedziane kontrole, dostawała gęsiej skórki.

Innym razem przegrała casting, bo przyznała, że jej współlokatorka ma kota, a właściciel bał się, że futrzak podrapie mu meble. Potem skrewiła, odmawiając przesłania linku do swojego Facebooka. – Jak to, po co? – oburzył się mężczyzna. – Muszę zobaczyć, komu oddaję pod opiekę swój majątek. A takich jak pani dzwoni do mnie wiele. Wiadomo, że z wszystkimi nie będę umawiał się na spotkanie – dodał, a ona pomyślała: “Zbok, pewnie chce oglądać moje fotki”.

Poznała już taki “typ landlorda”. Kiedyś powitał ją obleśnym uśmieszkiem w mieszkaniu i zaczął komplementować jej… pępek. – Ściągałam płaszcz i odsłonił mi się brzuch. A on, że dobrze się zaczyna i ciekawe, na czym się skończy. No więc skończyło się tak, że wybiegłam z mieszkania. Żenada! – wspomina studentka.

Kawalerka do wynajęcia. “Brązowa meblościanka i stół jak od cioci Pelagii”

Robert Kielczyk macha ręką na estetykę mieszkań. Sałatka, niesałatka, mniejsza z tym. On przecież nie będzie jej jadł, tylko w niej mieszkał. Ważne, żeby kawalerka nie była droższa niż 2 tys. zł plus media i by nie musiał po pracy przedzierać się do niej przez całe miasto. Choć nie jest wybredny, to przegrał już kilka castingów. Wszystko za sprawą Lucjana. – Właściciele mówili, że Lucjan podrapie im parkiety i pogryzie łóżko. Zapewniałem, że nic takiego nie zrobi, ale jak grochem o ścianę. Nic tylko “za psa podziękuję” i nie przegadasz. A przecież nie oddam swojego kumpla – podkreśla.

Na jednym z castingów Robert poległ przez swój tatuaż. To wąż, który wypełza mu spod bluzy i oplata szyję. – Nie spodobał się właścicielce po sześćdziesiątce. Gdy zdjąłem szalik, zrobiła wielkie oczy. Niby nic o dziarze nie powiedziała, ale jeszcze zanim rozmowa się zaczęła, już ją skończyła. Kobieta była starej daty i pewnie pomyślała, że mam kryminalną przeszłość – śmieje się mój rozmówca.

Z kolei Joannę Mroczek właściciel zapytał kiedyś na castingu: “Czy ma pani męża?”. Zastanawiała się, co to ma to rzeczy. Przecież płaci się od mieszkania, a nie od osoby. – Pytam, bo młode samotne kobiety muszą się wyszumieć. A u mnie nie ma miejsca na schadzki i – że tak powiem – orgie – wyjaśnił, a Joannę zatkało.

Przyznaje, że z dnia na dzień obniża swoje oczekiwania. Dalej trudno jej przebrnąć przez ogłoszenia, do których załączone są zdjęcia brązowych meblościanek, zasłon i podłóg. Ale pogodziła się z myślą, że za te pieniądze, które ma na wynajem (góra 2 tys. zł), nie należy jej się nic lepszego niż “bilet do PRL”. – No niech już będzie wersalka i stół jak od cioci Pelagii. Byle nie w tych brązach, bo od samego oglądania łapię doła. Jeśli miałabym w tym żyć, to terapia gwarantowana – wzdycha.

Gdy ostatnio trafiła na jasne mieszkanie “w stylu Ikea”, od razu się podpaliła i zadzwoniła na numer z ogłoszenia. Chciała od razu podpisać umowę z właścicielem. – A koleś mówi: “Hola, hola! Co prawda, napisałem, że cena najmu to 2 tysiące, ale ona jest wyjściowa. Zacząłem licytację, mam już 2,5 tysiąca i chcę dojść do 3. Ile pani daje?”. Wymiękłam – wspomina Joanna.

Casting na lokatora. “Żadnych zwierząt, nałogów ani dzieci!”

Dzwonię do autorów ogłoszeń, które znajduję w mediach społecznościowych. Zazwyczaj słyszę to, co moi rozmówcy: “To już nieaktualne”. Jako pierwszy nadzieję daje mi właściciel “przytulnego, po remoncie”. Na zdjęciach widzę świeżo odmalowane, łososiowe ściany i stół przykryty białym obrusem z koronką. W kącie jest nawet paprotka, a brązowe meble komponują się z dywanem w tym samym kolorze. Koszt: 1,6 tys. zł plus media za pokój z kuchnią w domu. Właściciel za to dorzuca “możliwość grillowania w ogrodzie”.

– Aktualne – uspokaja mnie mężczyzna, ale zaraz zastrzega, że ma już chętnych. – Ech, te wycieczki – wzdycha przeciągle, co nie brzmi jak zaproszenie. Gdy pytam, czy przyjmie lokatora z psem, słyszę jego wzburzenie: “Żadnych zwierząt, nałogów ani dzieci!”.

– Dzieci też nie wolno? – dopytuję.

– A jak pan sobie to wyobraża? Mieszkanie jest świeżo po remoncie, przecież pan widział na zdjęciach. Miałem już takie małżeństwo z dzieckiem i wiem, jak to się kończy. Dziecko zawsze coś zniszczy. A to listewkę uskubie, a to mebel wyszczerbi, a to ścianę upaćka – stwierdza.

– Życie po prostu. Czasem zostawia ślady – wtrącam z uśmiechem.

– Ale czy ja panu bronię żyć? Może pan, ale nie u mnie – rzuca i się rozłącza.

Kolejny właściciel nazywa swoją kawalerkę “nowoczesną”. Na zdjęciach widzę gołe ściany, parkiet i żarówkę zwisającą z sufitu. Koszt: 3 tys. zł plus media. – Aktualne, ale już widzę, że w tej cenie to się nie utrzyma. Mam jedną panią, która gotowa jest płacić 3,3 tys. zł. Wie pan, odnowiona kamienica, centrum Krakowa, blisko wszystkiego. Lokalizacja wyjątkowa – zachwala i zastrzega, że szuka “kogoś ustatkowanego”.

– Czyli z dzieckiem i kotem mógłbym u pana zamieszkać? – upewniam się.

– No niestety. To mieszkanie wziąłem córce na kredyt. Dopóki nie pójdzie na studia, wynajmuję. Chciałbym je zostawić w nienaruszonym stanie. Ja ogólnie rozumiem, że ludzie mają różne sytuacje życiowe, ale muszę dbać o swoją własność – podkreśla i uprzejmie mnie żegna.

Mieszkania do wynajęcia. “Prowadziła księgę wejść i wyjść moich gości”

Joanna Mroczek od wielu lat wynajmuje mieszkania i mówi, że dopiero ostatnio trafia na “muzealników”. – To ludzie, którzy traktują swoje mieszkania jak muzea. Nie można tam nic ruszać, a przed wejściem trzeba założyć specjalne kapcie, żeby nie porysować podłogi. Kiedyś umowa najmu była “na gębę”, a jak się coś pobrudziło, to się odmalowało i nie było żadnych ceregieli. Mieszkanie to przecież nie porcelana, żeby się zbiła. Dziś nawet właściciele nor oblepionych starą boazerią każą ci założyć kapcie i dyktują, jak masz tam żyć. Bo tu nie chodzi tylko o ich własność, ale też o władzę nad lokatorami. Coraz więcej jest takich od wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy mieszkania zaczęły drożeć. Najemca stał się nikim, a właściciel jego panem – twierdzi.

Jak dodaje, ostatnio musiała się rozstać ze “swoim właścicielem”, bo zabronił jej przyjmować gości. – Z początku machnęłam ręką, bo pomyślałam, że przecież tego nie skontroluje. Bo niby jak? Będzie koczował pod moimi drzwiami. Ale okazało się, że miał na mnie oko. Nie swoje, tylko starszej sąsiadki z naprzeciwka, która chyba prowadziła księgę wejść i wyjść moich gości. Dodam, że było takich wizyt kilka w miesiącu i nie kończyły się żadnymi głośnymi imprezami. Ale on przyszedł i powiedział, że nie dotrzymałam umowy i musi mi podziękować. Pewnie mogłabym dochodzić gdzieś swoich praw, ale odpuściłam dla spokoju – wspomina.

Gdy w mediach społecznościowych lokatorzy opisują podobne historie, w odpowiedzi czytają: “Moja własność, moje reguły. Jak przychodzisz do mnie mieszkać, to żyjesz zgodnie z moimi zasadami, proste”; “Jeśli ci się nie podoba, to możesz wziąć kredyt i kupić mieszkanie”.

Wracamy więc do punktu wyjścia. Rząd Donalda Tuska zapowiada, że będzie dopłacał Polkom i Polakom do kredytów. Joanna jednak już próbowała wziąć pożyczkę i dowiedziała się, że nie ma zdolności kredytowej. Patrycja jest studentką i jest skazana na wynajem. A Robert przeprowadza się z miasta do miasta i na razie nie chce nigdzie się zakorzeniać. Polek i Polaków, którzy z różnych względów nie mogą lub nie chcą wziąć kredytu, są miliony.

Niedawno w TOK FM szefowa Forum Energii dr Joanna Maćkowiak zwróciła uwagę, że dopłaty do kredytów nie rozwiążą sytuacji problemu zbyt małej liczby mieszkań i ich rosnących cen. – Za to zwiększą popyt, a więc i ceny (…) Czy wszyscy muszą mieć mieszkanie na własność? – zapytała retorycznie, po czym dodała, że w Polsce trzeba zadbać o rynek mieszkań na wynajem i tych komunalnych, by wszyscy mogli żyć w godnych warunkach.

– Nie wiem, czy rząd to zrozumie. Dlatego ponawiam zaproszenie: premierze Tusku, przyjdź na mieszkaniowy casting – podsumowuje moja rozmówczyni Joanna Mroczek.

Masz temat? Napisz do autora: [email protected]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGossip – Crazy Again
Następny artykułZadanie wykonane. Jurand Ciechanów pokonał drużynę z Wielunia